Życie w trasie
Jak przyznaje, kabareciarze pracują na tych samych warunkach, co muzycy. Życie w trasie nie było dla niej. - W tym biznesie panują wilcze prawa: albo pracujesz jak szalony, albo znikasz. Kabaretów jest sporo. Nie ma zmiłuj. Sama proponowałam kiedyś, żeby znaleźć dla mnie zmienniczkę, ale jakoś nic z tego nie wyszło. Najbardziej męczące były kilkudniowe wyjazdy. Cały czas na adrenalinie, buzują hormony, oko się świeci, bo człowiek musi się przecież nakręcić, żeby w ogóle wyjść na scenę - przyznała w "Wysokich Obcasach".