Blisko ludziKatarzyna Pakosińska: bycie wesołym to ciężka praca

Katarzyna Pakosińska: bycie wesołym to ciężka praca

Katarzyna Pakosińska: bycie wesołym to ciężka praca
Źródło zdjęć: © mwmedia
Magdalena Drozdek

Katarzyna Pakosińska przez lata uznawana była za najjaśniejszą i najpogodniejszą gwiazdę polskiego kabaretu. Były występy na wszystkich możliwych festiwalach, była książka i rozwód. Mówią, że od życia dostała drugą szansę. Gwiazda świętuje dziś 45. urodziny.

1 / 6

Czym się dziś zajmuje?

2 / 6

Przygoda z kabaretem

Obraz
© AKPA

W 1996 roku razem z czterema kolegami ze studiów założyła Kabaret Moralnego Niepokoju. Grupa coraz częściej pojawiała się na szklanych ekranach i cieszyła się ogromną popularnością wśród widzów. Na ich kolejne skecze czekali wszyscy. - Bycie wesołym to ciężka praca. Szczególnie gdy kompletnie nie jest ci do śmiechu. Półtora roku temu, po rutynowym USG, lekarz powiedział mi, że mam nowotwór, a moje szanse widzi marnie. Spłakałam się dopiero w domu, po tym jak odwiozłam córkę do dziadków i byłam sama. Zrobiłam bilans i listę spraw do załatwienia. Po tygodniu - wyjętym z życiorysu - za radą znajomych poszłam do innego lekarza. Okazało się, że tamten się pomylił. Nagle znowu byłam całkowicie zdrowa - mówiła w 2010 roku na łamach "Playboya".

3 / 6

Rozstanie

Obraz
© AKPA

Rok później kabaret się rozpadł. Pakosińska opuściła kolegów 23 lutego 2011 roku. W mediach pojawiły się różne plotki co do jej odejścia. Niechętnie wypowiadała się na ten temat. Dopiero po jakimś czasie opowiedziała, dlaczego zdecydowała się na taki ruch. - Zbyt długo dopasowywałam się do męskiej grupy, chowając siebie i swoje potrzeby. Jako "element żeński" wiodłam przy tym prywatnie zupełnie inne życie, że wspomnę choćby o prowadzeniu domu z tysiącem obowiązków w pakiecie... Zaczęłam mówić "nie", być asertywna. I tyle - mówiła przed laty w wywiadzie dla "Gali".

4 / 6

Życie w trasie

Obraz
© AKPA

Jak przyznaje, kabareciarze pracują na tych samych warunkach, co muzycy. Życie w trasie nie było dla niej. - W tym biznesie panują wilcze prawa: albo pracujesz jak szalony, albo znikasz. Kabaretów jest sporo. Nie ma zmiłuj. Sama proponowałam kiedyś, żeby znaleźć dla mnie zmienniczkę, ale jakoś nic z tego nie wyszło. Najbardziej męczące były kilkudniowe wyjazdy. Cały czas na adrenalinie, buzują hormony, oko się świeci, bo człowiek musi się przecież nakręcić, żeby w ogóle wyjść na scenę - przyznała w "Wysokich Obcasach".

5 / 6

Slow life według Pakosińskiej

Obraz
© AKPA

Dziś zdecydowanie żyje spokojniej. Fanom dała się poznać od zupełnie innej strony – na rynku pojawiły się już jej dwie książki dla dzieci. W 2015 roku wydała "Malinę cud-dziewczynę", w ubiegłym roku do księgarni trafiła "Malina szał-dziewczyna". Skąd właściwie pomysł na pisanie dla najmłodszych? - Z codziennych obserwacji, które uświadomiły mi, że brakuje u nas literatury dla dzieci w wieku od siedmiu do dwunastu lat. Mamy książki dla trzy- i czterolatków, później długo, długo nic, a następnie przeskakujemy do powieści dla starszych nastolatków w stylu "Zmierzchu" Stephenie Meyer. Nie mam nic przeciw sagom o wampirach, lecz pomyślałam, że czas to zmienić. Mojej córce Mai, czyli mojemu najsurowszemu krytykowi, od razu spodobało się, że akcja dzieje się tu i teraz, a nie w wymyślonym, fantastycznym, odrealnionym świecie – przyznała w jednym z wywiadów.

6 / 6

Jaka jest prywatnie?

Obraz
© AKPA

- Charakterek to ja miałam zawsze. I na "moim podwórku" nie odpuszczałam nigdy. Natomiast na zewnątrz chciałam być postrzegana jako ta układna i grzeczna Katarzyna. Moment przełomowy? Kiedy zostałam mamą. Kiedy na świecie pojawiła się mała dziewczynka, której muszę coś opowiedzieć i powiedzieć o świecie, życiu, podejmować wobec niej setki decyzji - zwierzała się na łamach "Gali".
Maja to owoc jej związku z Tomaszem Pakosińskim, z którym gwiazda rozwiodła się kilka lat temu. Jak przyznaje, córka zawsze była jej oczkiem w głowie, choć początki nie były łatwe.- Pamiętam moment, kiedy pierwszy raz przytuliłam Maję, zaraz po urodzeniu. Ta ogromna fala szczęśliwości i spełnienia! Euforia! A sekundę potem gonitwa myśli: "Mój Boże, co ja w ogóle wiem o życiu?! Kim jestem?! Jak mam prowadzić przez życie tę małą osóbkę, która została mi powierzona?". Ścięło mnie. Postanowiłam wówczas, że w pierwszej kolejności będę konsekwentna. Jak coś obiecam - spełnię. Będę jak skała, na której zawsze można się wesprzeć. Żeby ta mała dziewczynka wiedziała, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji. Ale przyznaję, macierzyństwa uczę się cały czas. To jest taka praca dzień za dniem. Raz odrabiam ją lepiej, raz gorzej. Jednak staram się nie tracić przy tym wszystkim poczucia humoru i... nie zwariować - mówiła innym razem.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (226)