Katoliczki, które odeszły od kościoła
Pamięta, kiedy na czwartym roku studiów pojechała do domu na Święta Bożego Narodzenia i powiedziała rodzicom, że nie pójdzie na pasterkę. Zamarli ze zdziwienia. Tłumaczyła się tym, że jest przemęczona i chce się po prostu wyspać. Jeszcze wtedy nie miała odwago powiedzieć im, że kościół katolicki nie spełnia jej oczekiwań. Była pierwszą osobą w swojej bardzo tradycyjnej rodzinie, która zrobiła takie odstępstwo. Kilka miesięcy później matka weszła do pokoju, kiedy Magda medytowała. Była przekonana jednak, że ma to więcej wspólnego ze zdrowiem, niż religią. W końcu powiedziała, że jest buddystką. Ojciec zapytał, co to takiego, mama się rozpłakała.
- Oni byli przekonani, że wplątałam się w jakąś sektę. To prości ludzie, którzy niewiele wiedzieli o buddyzmie. W naszym miasteczku jest tylko kościół katolicki i kilkoro Świadków Jehowy. Tłumaczyłam im na czym polega, ale niewiele z tego rozumieli. Wiele lat nie mogli się z tym pogodzić. Bali się, że sąsiedzi i dalsza rodzina dowiedzą się, że ich córka jest w jakiejś "sekcie". Wstydzili się - mówi Magda.
POLECAMY: 15 lat Wp.pl