Kobieta zaniosła do szkoły ciasto z mlekiem z własnej piersi. Ale nie wszystkie polskie mamy są oburzone
– Mleko jak mleko – komentuje spokojnie mama dwójki wyrośniętych już dzieci (pięciolatek i dwulatek), mieszkanka Piaseczna. Inna mama napisała na Facebooku post, w którym opowiada, że do upieczenia ciasta na szkolną wyprzedaż wykorzystała własne mleko. O co tyle hałasu? Jak niebezpieczne jest eksperymentowanie z kobiecym pokarmem, wyjaśnia lekarz ginekologii Jacek Tulimowski.
25.07.2017 | aktual.: 25.07.2017 14:44
– Nie miałam czasu lecieć do sklepu, a nie sądziłam, że ma to jakiekolwiek znaczenie – pisze zdziwiona krytyką mama na Facebooku. Kiedy trzeba wykarmić, ubrać, umyć gromadkę dzieci w różnym wieku i o różnym temperamencie, i jeszcze pamiętać o założeniu własnych skarpetek, rzeczywiście czasu może być mało. Dlatego, jak opisuje mama, zamiast zawracać sobie głowę zakupami, piekąc ciasto na szkolną wyprzedaż, sięgnęła po to, co miała – dosłownie – pod ręką, czyli własny pokarm.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, inni rodzice byli oburzeni i zszokowani, a sprawczyni zamieszania w żaden sposób nie mogła pojąć, gdzie popełniła błąd. Tym bardziej, że – jak przekonuje – niektórym z tych dzieci dobrze zrobiła odrobina tak wartościowego pokarmu.
Jeśli mama szukała wsparcia wśród internautów, nie znalazła go zbyt wiele. – Członek mojej rodziny pracuje na ostrym dyżurze – komentuje jedna z osób. – Trafiło tam dziecko z problemami psychicznymi i okazało się, było karmione mlekiem z piersi w czasie, w którym jego matka brała narkotyki. To dlatego inni rodzice ostro reagują. Przecież nie wiedzą, czy właścicielka pokarmu nie jest chora albo czy nie przyjmuje jakichś nielegalnych substancji! – dodaje.
– Sekretne karmienie obcych dzieci wypiekami zawierającymi płyny z twojego ciała jest po prostu obrzydliwe – mówi wprost inny komentujący. – Nie dbam o to, że potencjalne "choroby" giną w procesie wypiekania. Tę świętoszkowatą wariatkę ktoś powinien walnąć – oburza się.
– Susan, to ciasto jest przepyszne, co w nim jest? Ja... – opowiada żart kolejna z tysięcy komentujących post.
Kiedy dyskutuję na temat używania kobiecego mleka do różnych rzeczy, okazuje się, że odrobinę inne podejście od nas – bezdzietnych, niekarmiących – mają mamy, a to, co nam wydaje się niepokojące, dla nich jest zupełnie naturalne.
– Mleko jak mleko. Można je wykorzystywać do wielu różnych rzeczy – mówi Ania, mama dwójki chłopców. – Sama nie robiłam nic takiego, ale moje koleżanki robiły koktajle. Maluchy nie powinny pić krowiego mleka, dlaczego więc nie wykorzystać własnego, jeśli chce się zrobić dziecku napój z bananem czy malinami? – mówi. Kiedy pytam, czy podałaby taki koktajl starszemu dziecku, które już na dobre odstawiła od piersi (chłopczyk ma pięć lat), nie jest pewna. Innym osobom – na pewno nie. – Chyba że chciałabym zrobić żart mężowi – dodaje po chwili.
– Karmienie dzieci to chyba najbardziej zapalny temat w świecie macierzyństwa. Grzeje ludzi bardziej niż sześciopak Anny Lewandowskiej i osiemnaście drogich wózków, w jakich wożona jest mała Klara – śmieje się Ola z trzymiesięcznym synkiem na ręku. Kiedy ją o to pytamy, akurat karmi piersią i potrzebuje chwili, żeby "odłożyć pijawkę", jak mówi z czułością.
– Opinia publiczna podejście do karmienia, zwłaszcza piersią, ma dość ambiwalentne. Z jednej strony: karmić piersią trzeba. Nie daj bóg, jeśli matka od razu podaje dziecku mleko modyfikowane. Wiadomo, wyrodna. Ale jeśli karmi piersią dłużej niż 12 miesięcy, to też jest wyrodna. I zboczona, bo na pewno odczuwa erotyczną przyjemność, kiedy dziecię chce ci odgryźć sutki 6 do 12 razy dziennie – opowiada.
Ola zastanawia się też nad przypadkami, kiedy z różnych powodów dzieci nie jedzą prosto z piersi i dlatego kobiety odciągają swój pokarm i karmią je nim z butelki, nawet osiem razy dziennie. Czy robią potem z tego odciągniętego mleka brownie? – Raczej nie, bo poddane obróbce termicznej mleko matki traci swoje najcenniejsze właściwości, czyli przeciwciała oraz zmienia strukturę protein – mówi rzeczowo.
– Ale jeśli mają ochotę na takie kulinarne eksperymenty, czemu nie? Koszmarnie męczy mnie i denerwuje, gdy osoby obce, politycy, media, a nawet rodzina, uzurpują sobie prawo do decydowania o mojej macicy, piersi czy metod wychowawczych. Sądzę, że większość kobiet która potrzebuje pomocy czy rady, poprosi o nią, a ocenianie i hejt nijak nie sprzyja wychowaniu mądrego, zdrowego pokolenia młodych Polaków. A ponoć na tym wszystkim nam tak bardzo zależy – komentuje młoda mama.
– Przygotowywanie ciasta z własnego mleka to fanaberia. Sposób na zyskanie taniego rozgłosu – emocjonuje się Magda, mama półrocznego malucha, też z Warszawy.
Zaskoczony jest również Jacek Tulimowski, lekarz ginekologii, którego pytam wprost: co wolno robić z kobiecym pokarmem, a czego absolutnie nie wolno.
– Jeśli nie ma takiej potrzeby, pokarmu nie powinno się podgrzewać. Jeśli natomiast po odciągnięciu musimy mleko podgrzać, korzystamy ze specjalnych, przeznaczonych do tego pojemników. I podgrzewamy najlepiej w kąpieli wodnej albo w podgrzewaczu. Nie w kuchence mikrofalowej, bo i takie pomysły mają niektórzy – ginekolog zaczyna od spraw podstawowych.
– Temperatura mleka nie powinna przekraczać 37 stopni, czyli mniej więcej takiej temperatury, jaką mleko uzyskuje przy wydobywaniu się z piersi kobiety. Po przekroczeniu tej temperatury większość substancji odżywczych w mleku, głównie witamin i białek, ulega koagulacji i dezaktywacji. Oznacza to, że mleko podgrzane do wyższej temperatury staje się po prostu bezwartościowym odżywczo mlekiem pasteryzowanym – wyjaśnia.
Kiedy pytam o pomysł na zrobienie ciasta z dodatkiem mleka kobiecego, lekarz kręci głową. – To są niemądre pomysły. W przypadku pieczenia, gotowania, temperatura mleka będzie na pewno wielokrotnie wyższa, a więc straci ono pożądane właściwości – przypomina. Okazuje się jednak, że również robienie innych rzeczy z dodatkiem takiego mleka, nawet w bezpiecznej temperaturze, nie jest wskazane.
– Mleko kobiece zawiera tyle naturalnych substancji odżywczych, że nie ma żadnej potrzeby dodawania jakichkolwiek dodatkowych składników. Nie ma sprawdzonych schematów, jakie substancje można do niego bezpiecznie dodawać, bo nie znane są ich interakcje z mlekiem kobiecym. Nie wiadomo, czy dana substancja nie stanie się po dodaniu do kobiecego mleka na przykład toksyczna albo czy nie zacznie działać zupełnie inaczej niż dotychczas. W związku z tym unika się dodawania czegokolwiek do kobiecego pokarmu – wyjaśnia lekarz.