Zwierzęce krzyki
Zarówno zwykłe kobiety, jak i te w mundurach, musiały zmierzyć się w Stalingradzie z ekstremalnymi sytuacjami. We wspomnieniach anonimowej czerwonoarmistki stacjonującej w okopach pod miastem pozostały przede wszystkim szczury. Wielkie. Z żółto-niebieskimi oczyma. „Zdziwiło mnie to, że nie ma tam żadnych rzeczy. Puste posłania z gałęzi świerkowych i tyle. Nie uprzedzili mnie. Zostawiłam w ziemiance plecak i wyszłam, a kiedy pół godziny później wróciłam, po plecaku nie było nawet śladu. Okazało się, że szczury wszystko zaraz zjadły. Nawet grzebienia i ołówka nie było. A rano pokazali mi poobgryzane ręce u ciężko rannych” - opisywała.
Nina Kowielienowa, sanitariuszka kompanii piechoty zapamiętała przede wszystkim starcia wręcz. „Łamią się ludzkie kości, chrząstki. Zwierzęce krzyki... Mężczyźni kłują się nawzajem bagnetami: w usta, oko, serce, w brzuch” - wspominała.