Nowe życie starej sztuki
Anda Rottenberg przyznaje, że ten moment nie będzie łatwy, ale zdecydowała się na aukcję jeszcze z jednego ważnego powodu:
- Powiedziałabym tak: po moim - nawet najdłuższym życiu – te dzieła też zostałyby rozproszone. To nie jest tak, że ja będę żyła wiecznie. To trafi do moich spadkobierców, którzy być może nie wiedzieliby, co z tym zrobić. Co prawda oni o wielu artystach słyszeli, szczególnie moja wnuczka, która wychowywała się wśród artystów, ale nie o wszystkich. To jest jedno, a drugie, byłam świadkiem tego, jak wyglądają próby przekazania kolekcji do różnych publicznych zbiorów. Spadkobiercy zawsze chcą, by kolekcja była przekazana do jakiejś instytucji w całości, by była wyeksponowana w jakimś specjalnym miejscu, najlepiej by powstał sala imienia. Byłam świadkiem tych rodzinnych dramatów, bo nigdy to się nie udaje. Wdowy i dzieci chciałyby, aby pamięć o kolekcjonerze przetrwała, a później wszystko jest tak samo. Kolekcja zostaje rozproszona, podzielona. Nauczona takim doświadczeniem, pomyślałam, że lepiej będzie, gdy te dzieła będą mieć drugie życie w kolekcjach prywatnych, czy u kogoś w domu, niech to kogoś cieszy. Ja nie jestem tak zarozumiała, żeby uważać, że muszę mieć salę w jakimś muzeum. To jest jakaś żenująca sytuacja, by sobie takie pomniki stawiać – podsumowuje.