Koronki w bochenkach i trumnach
W niedługim czasie koronki stały się dobrem narodowym Francuzów. Ogromną popularnością cieszyła się koronka z Alençon, o igiełkowym splocie. Jej charakter podkreślały motywy kwiatowe z wypełnieniami w formie siatki o sześciokątnych oczkach. Z równie wielkim zainteresowaniem spotkały się delikatne koronki Valenciennes, znane jako walansjenki.
Czasochłonne, wymagające niezwykłej precyzji i manualnych zdolności koronkarstwo stało się bardzo cennym fachem. Piękne ażurowe dekoracje błyskawicznie osiągnęły rangę najbardziej luksusowego towaru na świecie. Nic więc dziwnego, że z czasem koronki okazały się jednym z najczęściej przemycanych artykułów z Francji.
W XVIII wieku szmuglerzy regularnie przemycali drogocenne koronki, a metody, które stosowali do tej pory budzą liczne kontrowersje. Ogromną popularnością cieszyło się owijanie zwłok w ażurowy materiał, który przewożono w trumnach. Zdarzały się również bardziej ekstremalne pomysły, takie jak np. pozbywanie się korpusów nieboszczyków w celu przemycenia jak największej ilości koronki.
- Zwłoki zmarłego duchownego zostały przewiezione z Niderlandów, kiedy otworzono wieko trumny, po korpusie nie było ani śladu, a na jego miejscu znalazły się wartościowe flandryjskie koronki - pozostały tylko głowa, ręce i stopy – pisała w swojej „Historii koronek” Fanny Bury Palliser.
W szmuglerce niezwykle pomocne okazały się również bochenki chleba, mufki, lalki, a nawet małe pieski – zwierzęta owijano cennym materiałem i w ten sposób przemycano pożądany towar. Koronkowe szaleństwo było tak wielkie, że niektórzy desperaci przeszukiwali na polach bitewnych ciała oficerów w celu znalezienia upragnionego ażurowego materiału – tego rodzaju historie dały początek popularnym niegdyś dowcipom, że „jak umierać na bitwie, to tylko w koronkach”.