Co się stało we wrześniu 2012 roku?
W niedzielę, 10 września 2012 roku, Jacqueline spała na kanapie w salonie, gdy mąż obudził ją ciosem w twarz. Zażądał, by zrobiła mu obiad. Francuzka zamiast pójść do kuchni, wyciągnęła z szafy broń i poszła na taras, gdzie ze szklanką whisky czekał Norbert. Nic nie powiedziała. Strzeliła mu trzykrotnie w plecy.
Niedługo później Jacqueline stanęła przed sądem. Tłumaczyła, że działała pod wpływem impulsu, że to było o jedną zniewagę za wiele i nie wytrzymała. Obrona utrzymywała, że kobieta działała w obronie własnej. Wymiar sprawiedliwości nie był co do tego przekonany. Sędziego nie przekonały ani zeznania maltretowanej przez blisko 50 lat kobiety, ani córek, które też były wykorzystywane przez ojca, ani fakt, że dzień przed tym, jak Jacqueline zastrzeliła męża, samobójstwo popełnił jej syn (o tym, że się powiesił, Jacqueline dowiedziała się dopiero w sądzie). – Jeśli przez 50 lat żyjesz w ciągłym niebezpieczeństwie, to czy to nie jest obrona własna? – mówiła prawniczka Sauvage. - Pierwszy raz zgwałcił mnie, gdy miałam 16 lat, jego śmierć jest dla mnie ulgą – dodawała z kolei sama oskarżona.