Mąż zaproponował żonie nowe zasady. Zgodziła się, bo bała się rozwodu
- Którejś soboty Piotrek przy porannej kawie oświadczył na jednym wdechu: uważam, że nasz związek potrzebuje świeżości i powinniśmy go otworzyć. Każde z nas powinno mieć możliwość prowadzenia własnego życia, oprócz tego wspólnego – opowiada mężatka z 12-letnim stażem, mama 10-latka i 6-letniej pierwszoklasistki.
16.11.2019 | aktual.: 16.11.2019 12:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy amerykańska pisarka podpisująca się pseudonimem Hannah Pine opowiedziała w zbiorze esejów pt. "Jędza w domu" o swoim otwartym związku z mężem, o ich licznych romansach i niesłabnącym gorącym uczuciu, w mediach zawrzało. Amerykanie koniecznie chcieli się dowiedzieć, kto może sobie pozwolić na życie tak nietuzinkowe w purytańskich Stanach i jeszcze twierdzić, że jest się szczęśliwym.
Pisarka swoją historię opisała także na łamach amerykańskiego wydania magazynu "Elle" i przekonywała w nim, że otwarty związek nie tylko jest możliwy, ale także potrafi dać szczęście i zadowolenie obu partnerom. W dużym skrócie, związek pisarki i jej męża funkcjonuje tak, że zarówno ona, jak i on uprawiają seks pozamałżeński, z niektórymi kochankami spotykają się sporadycznie lub jednorazowo, z innymi przez kilka lat, a mimo to miłość małżonków jest bardzo silna i nie wyobrażają sobie życia z kimś innym. "Nasze życie zostało wzmocnione poprzez otwarte małżeństwo w jeden znaczący sposób: ta inna, którą sobie wyobrażam, nie jest niewidzialnym straszliwym zagrożeniem, ale zwykłą osobą, z która sypia mój mąż" - wylicza zalety związku otwartego amerykańska pisarka.
Otwarty związek to rzadkość
- Otwarcie związku to pomysł, na który wpada coraz więcej par. I wbrew pozorom nie są to tylko mężczyźni - opowiada psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska. - Znam z gabinetu wiele takich historii, w których klienci przekonują, że ich związki się wypaliły i tym, co ma je pobudzić i odświeżyć, jest otwarcie, czyli właśnie wpuszczenie do tego związku innych osób. I rzeczywiście otwarcie związku najczęściej prowadzi do jego pobudzenia, pojawia się wówczas wiele bardzo silnych emocji, niestety głównie złych - mówi psychoterapeutka. - I zazwyczaj partnerzy nie mają poczucia, że coś się poprawiło, tylko wręcz przeciwnie - dochodzi do gwałtownego pogorszenia relacji i rozstania.
Podobne doświadczenie stało się udziałem Karoliny, 36-letniej managerki odpowiedzialnej za sprzedaż kosmetyków dla dzieci w dużym koncernie. Jej mąż postanowił otworzyć ich związek dla "wspólnego dobra". - Którejś soboty Piotrek przy porannej kawie oświadczył na jednym wdechu: uważam, że nasz związek potrzebuje świeżości i powinniśmy go otworzyć. Każde z nas powinno mieć możliwość prowadzić własne życie oprócz tego wspólnego – opowiada mężatka z 12-letnim stażem, mama 10-latka i 6-letniej pierwszoklasistki.
- Potem dodał, że w każdym tygodniu powinniśmy sobie zrobić day off, czyli dzień wolny od wszystkich obowiązków domowych, ale czas wtedy spędzamy oddzielnie. Dziećmi przez wieczór i noc zajmuje się opiekunka, a my w tym czasie robimy co chcemy, z kim chcemy i nie musimy się z niczego tłumaczyć. Od razu dodał, że jeśli na taki układ się nie zgodzę, to on dłużej tak nie wytrzyma. Zapytałam, jak? Powiedział, że tak, jak jest teraz.
Karolina przyznaje, że nic nie zrozumiała z tego, co Piotrek powiedział. Nie rozumiała, czego chce… Bo niby jak teraz będzie? Na czym ma polegać zmiana? Przecież Piotrek od dawna wychodzi sam z kumplami nie pytając jej o zdanie, nie opowiada, co robił, a jedynie z nieświeżego oddechu i narzekania na potworny ból głowy domyśla się, że mąż poprzedniego dnia zabalował. Jednak Karolina czuła intuicyjnie, że nie o pijaństwo z kolegami chodzi. Ale nie miała odwagi doprecyzować.
- Nie wiem, dlaczego. Chyba bałam się usłyszeć coś, co zmieni moje życie bezpowrotnie, na co nie będę mogła i nie będę chciała się zgodzić, a że jeśli się nie zgodzę, to cała nasza misternie budowana rodzina rozpadnie się na tysiąc kawałeczków i na dodatek ja będę temu winna - opowiada. - Więc się zgodziłam przyjmując założenie, że nic się nie zmieni, będzie tak jak dawniej, tylko teraz już o te wyjścia nie będę mogła się w ogóle złościć.
Mieć ciastko i zjeść ciastko
- Ludzie, którzy decydują się na otwarcie związku zazwyczaj mają różne motywacje - mówi psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska. - I to może być poważny problem, a także jednocześnie skazywać pomysł z otwarciem związku na całkowitą porażkę. Tak, jak tutaj. Piotrek ewidentnie potrzebuje nowych doznań, bo te obecne mu nie wystarczą, a Karolina robi to ze strachu, bo boi się, że straci męża, a jej rodzina się rozpadnie.Myślę, że życie w otwartym związku przypomina sytuację, w której chce się zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli mieć fajny związek, ale z drugiej strony możliwość spotykania się i sypiania z innymi osobami - mówi Paczkowska. - A to jest bardzo, bardzo trudne i myślę, że w przypadku wielu osób po prostu niemożliwe.
Jak podkreśla psycholożka, badania z psychologii społecznej i doboru naturalnego ewidentnie pokazują, że przeważająca większość mężczyzn nie chce się dzielić za żadne skarby swoimi partnerkami z nikim i w żadnej sytuacji. - Znaczące jest to, że gdy poproszono mężczyzn o opisanie swojej wymarzonej kochanki, to dość przewidywalnie wskazywali na wysoką blondynkę z wąską talią, duża pupą i obfitymi piersiami, czyli klasyczną seks bombę - opowiada psychoterapeutka.
Gdy proszono ich o opisanie wymarzonej żony i matki swoich dzieci, to rysowany przez nich wizerunek był zgoła inny. Większość wolała wcale nie za ładną, stateczną, zrównoważoną, a na pewno nie tryskającą seksem skromną partnerkę. Mężczyźni nie chcą wiązać się z kobietami zbyt atrakcyjnymi, bo obawiają się, że takie mogą przyciągać potencjalnych partnerów seksualnych. Oczywiście większość badanych mężczyzn deklaruje, że chętnie rozsiałaby swoje geny po świecie, ale partnerką dzielić się nie zamierza. I ma to podłoże biologiczne, a nie kulturowe - tu chodzi raczej o to, że żaden samiec nie chce utrzymywać nie swoich dzieci.
To samo dotyczy kobiet, które nie chcą by ich partner swoje siły i zasoby lokował w kilku miejscach, wychowywał obce dzieci i poświęcał czas innej partnerce. Taka strategia po prostu ma niwelować ryzyko. Co ciekawe, podobne podejście cechuje pary homoseksualne. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety w takich związkach także nie chcą się dzielić z nikim innym. I oczywiście nie chodzi tu o wychowywanie dzieci, ale o role, jakie pełnią w związku.
Zalety otwartego związku
Naukowcy z University of Michigan w 2017 roku przeprowadzili badania nad parami niemonogamicznymi, których wyniki zaskoczyły ich samych. Okazało się, że pary, które żyją w otwartych relacjach rzadziej cierpią z powodu zazdrości i wykazują wyższy poziom zadowolenia niż ci w bardziej tradycyjnym monogamicznym związku.
Partnerzy w związkach otwartych darzą się też większym zaufaniem, rzadziej dopuszczają się nadużyć wobec partnera, karząc go np. cichymi dniami, bo wiedzą, że to zupełnie nieskuteczne - partner w ten sposób traktowany poszuka towarzystwa poza związkiem. Do tego z badań wynika, że ludzie wchodzący w otwarte związki znacznie częściej i skuteczniej mogą liczyć na pomoc innych w różnych życiowych sprawach. Gdy partner "główny” ich zawiedzie, któryś "poboczny" zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Do tego rozpad związku to nie tragedia, bo gdy jest się w kilku relacjach jednocześnie, nigdy nie zostaje się na lodzie.
Chesz podzielić się z nami swoją historią? Prześlij ją nam przez dziejesie.wp.pl