Podszczypywanie nie jest w cenie
Kiedy szliśmy, usiłował mnie niby przypadkiem podszczypywać. Powiedziałam, że nie podoba mi się to i że nie umawialiśmy się na takie zachowanie. Zażartował, że „wy to tak wszystkie mówicie, a myślicie co innego”. Pominęłam to milczeniem i poszliśmy na zakupy. Jako kompan też się nie sprawdził. Po 15 minutach był znudzony. Za to zaczął mnie podglądać w przebieralni. Kiedy mu zwróciłam uwagę, żeby odszedł, zrobił coś wręcz odwrotnego – wszedł do niej i się na mnie wprost rzucił, mówiąc, że zaraz mi da, czego potrzebuję. Byłam w samej bieliźnie, więc się bałam. Zaczęłam krzyczeć i przybiegła ochrona. Wtedy wyszedł już sam, żeby nie ryzykować wyprowadzenia przez obsługę. Czekał na zewnątrz sklepu i zapytał się, co dalej będziemy robić. Powiedziałam, że z niego rezygnuję. Miał jeszcze czelność zażądać ode mnie pieniędzy. Wyśmiałam go i pouczyłam, że i tak ma szczęście, że nie wezwałam policji".