GwiazdyNajpiękniejszy moment w życiu nie jest fotogeniczny. Smutno nam z powodu księżnej Kate

Najpiękniejszy moment w życiu nie jest fotogeniczny. Smutno nam z powodu księżnej Kate

Najpiękniejszy moment w życiu nie jest fotogeniczny. Smutno nam z powodu księżnej Kate
Źródło zdjęć: © Twitter
Katarzyna Chudzik
23.04.2018 19:14, aktualizacja: 24.04.2018 07:11

Dla wielu to dzień wręcz historyczny - księżna Kate powiła trzeciego potomka. Żona księcia Williama nie zaznała spokoju i odpoczynku, a osiem godzin po porodzie pozowała już do zdjęć - w czerwonej sukience, szpilkach i pełnym makijażu. Wszystko to ku uciesze ludu, nie dla własnej przyjemności.

Miejski krzykacz ogłosił, że syn Kate i Williama urodził się 23 kwietnia o g.11.01. Zaledwie trzy godziny później do księżnej przyjechała stylistka, a już o 19.00 uśmiechnięta i elegancka para książęca zaprezentowała dziecko światu.

Są oczywiście kobiety, które tuż po porodzie pozują do zdjęć z doczepionymi rzęsami i świeżo zrobioną hybrydą na paznokciach, ale jest to raczej mniejszość. I od tej mniejszości nie wymaga pięknego wyglądu nikt, to ich własny wybór. Jednak "zmęczona, ale szczęśliwa" to chyba najczęstsze sformułowanie, jakie pada z ust i klawiatur świeżo upieczonych matek. Nie sposób znaleźć kobietę, która po porodzie miałaby ochotę zagrać w koszykówkę. Albo prezentować się przed tłumem gapiów, którzy będą ją oceniać.

Brzuszek jeszcze nie płaski, uśmiech nieco zmęczony, a kostki spuchnięte? Aparycję księżnej Kate tuż po porodzie ocenia cały świat. Tak jakby ów świat nie wiedział, że jeden z piękniejszych momentów w życiu nie jest fotogeniczny. Kiedy masz rozcinane krocze albo płaty brzucha, nie bierzesz do ręki lusterka, żeby sprawdzić, czy nos ci się nie świeci. I kiedy wielogodzinny horror się kończy, nie masz ochoty wskoczyć w małą czarną i pomalować ust na ognistą czerwień. W takich momentach zbierasz samą siebie do kupy i chcesz być tylko z najbliższymi. Prawdopodobnie nie chciałabyś nawet, żeby tuż po powrocie ze szpitala odwiedziła cię kuzynka Karolina z kłótliwą ciocią Jagienką, którą kojarzysz tylko z zamierzchłych czasów dziecięcych.

Inaczej jest jednak w przypadku Kate Middleton. Bycie księżną Cambridge ma wiele zalet, ale czymże one są przy braku prywatności oraz konieczności pokazania siebie i swojego nowonarodzonego syna kilka godzin po porodzie tłumowi? Składającemu się zresztą nie tylko z londyńskich gapiów, ale również z całej reszty cywilizowanego świata przed telewizorami? Jednym z elementów tradycji witania nowego członka królewskiej rodziny jest salwa armatnia z 62 dział umieszczonych w londyńskiej Tower oraz 41 kolubryn w Green Park niedaleko Pałacu Buckingham. Drugim - zaprezentowanie dziecka światu na schodach szpitala. Osiem godzin po porodzie. W szpilkach.

Owszem – Kate Middleton wiedziała, za kogo wychodzi i jakie wiążą się z jej małżeńską funkcją obowiązki. Ale to, co jest jej obowiązkiem, jest naszą prawie grzeszną przyjemnością. Żona księcia Williama dostarcza nam rozrywki i tematów do rozmów, mimo że nie jest celebrytką z parciem na szkło. A gawiedź obserwuje i komentuje – na ulicach, na kanapach i w knajpach. Niejeden z nas wzniesie toast za Roayl Baby. Niejeden powie, że księżna "promienieje" i niejeden obrzuci ją błotem, twierdząc, że jak na pieniądze, która posiada, mogłaby wyglądać zdecydowanie lepiej.

Jak zauważa Kinga Lohmann, historyczka, współzałożycielka i dyrektorka Koalicji KARAT, która od ponad 20 lat jest zaangażowana w rozwój ruchu feministycznego, "pokazywanie książęcego dziecka to wymóg ludu, zadowalanie opinii publicznej, zapewnianie jej rozrywki najniższych lotów, igrzysk wręcz". - Nie wiem czy to się zmieni, bo presja społeczności jest bardzo duża. Można to nawet porównać do tradycji obrzezania dziewczynek w Afryce czy deformowania im stóp w Azji – dodaje Lohmnann.

A wygląd po porodzie to dla tłuszczy rzecz najwyższej wagi. Biedna Kate Middleton, ledwo trzymając się na nogach, musiała przystroić się w sukienkę (której kopie od razu zostaną wykupione w całej Wielkiej Brytanii), ułożyć włosy i wyszykować się tak jak niejedna z nas robi to wyłącznie na specjalne okazje. Po wszystkich tych zabiegach musiała przyozdobić twarz królewskim uśmiechem i pokazać swoje maleństwo poddanym. To taki moment, w którym mogłaby nawet powiedzieć, że "to wszystko kiedyś będzie twoje". Gdyby tylko po porodzie i trudach ciąży (które akurat ją dotknęły wyjątkowo – księżna cierpiała bowiem na hyperemesis gravidarium czyli niepowściągliwe wymioty ciężarnych) chciała jeszcze żartować.

Jak twierdzi Kinga Lohmann, zaspokojenie potrzeb ludu jest tylko jednym z powodów, dla których księżna Kate ma obowiązek zaprezentowania siebie i dziecka po porodzie. - Zmuszanie kobiety do oficjalnego pokazania się i pięknego wyglądania jest związane z rolą kobiet u boku władców, chociażby prezydentów. To pierwsze damy muszą zawsze się poświęcać, czyli na przykład rezygnować z obowiązków zawodowych. Mężowie prezydentek nie muszą tego robić. Powstają już ruchy, które chcą to zmienić, ale to powolny proces. Może monarchia też się zmieni, ale nie liczyłabym na to, że stanie się tak w najbliższym czasie – twierdzi dyrektorka Koalicji KARAT.

Mimo wszystko biednej księżnej Kate serdecznie gratulujemy! I życzymy jak najwięcej spokoju od paparazzi.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (13)
Zobacz także