Namiętność w kilku tomach. W takich książkach zaczytują się kobiety
O tych książkach mówi się „literacka pornografia”. Ci mniej subtelni powiedzą, że to „porno dla mamusiek”. W czasach, gdzie wszystko musi być sexy i przywoływać erotyczne skojarzenia aż trudno się dziwić, że książki z tej półki są tak chętnie wybierane przez czytelniczki. „50 twarzy Greya” ma coraz więcej konkurentów.
Księgarniane półki uginają się pod ilością powieści erotycznych. Szacuje się, że sprzedaż literatury przedstawiającej bogate życie seksualne bohaterów wzrosła o 130% w ciągu ostatnich kilku lat. Prawdziwy szał rozpoczął się od trylogii o miliarderze Christianie Greyu. „50 twarzy Greya” szybko stało się bestsellerem i przez pierwsze trzy miesiące po premierze rozeszło się w 20 milionach egzemplarzy. Obecnie kobiece serca podbija zupełnie inna seria.
Literacka pornografia?
E.L. James pisanie erotycznej trylogii rozpoczęła od fan fiction, bloga, który był wariacją na temat sagi „Zmierzch”. Dobiegająca pięćdziesiątki Erika Leonard, od 20 lat mężatka, matka dwóch synów i pracowniczka telewizji, przelała na klawiaturę komputera swoje erotyczne fascynacje. W jej londyńskim domu nie ma śladu po żadnym „czerwonym pokoju”. James jeszcze do niedawna wolny czas spędzała na pracy i praniu brudnych rzeczy synów.
Pisanie o nastolatkach z Forks szybko jej się znudziło. Chciała zacząć coś swojego. Tak narodził się pomysł, by rozpocząć historię Anastazji i Christiana. Zanim książka doczekała się publikacji, musiało upłynąć trochę czasu. James opowiadała później, jak przygotowywała swoją powieść w najmniejszych szczegółach. Jak wspomina, któregoś dnia zadzwoniła do miejscowego warsztatu samochodowego, by zapytać, czy w Audi A8 można uprawiać seks na tylnych siedzeniach. Pracownik przyznał, że nie, ale ona i tak pojechała do salonu, by sama przekonać się o przestrzenności auta.
Po tym, jak książka zaczęła podbijać rynek, James nie udzielała zbyt wielu wywiadów. Takiego sukcesu nie mogła się spodziewać. Na jej konto zaczęły spływać ogromne sumy. Seria stała się bestsellerem i niedługo później, jak poinformował gigant sprzedaży internetowej Amazon, w Wielkiej Brytanii sprzedano więcej egzemplarzy „50 twarzy Greya” niż ostatniej części cyklu o Harrym Potterze. Rok później E.L. James została umieszczona na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi magazynu „Time”. Kto by pomyślał, że „porno dla mamusiek” stanie się tak popularne? Na pewno nie autorka, która do dziś stroni od wywiadów.
Kura domowa pisze bestsellery
E.L. James otworzyła furtkę dla innych kobiet. Wśród autorek, których książki zaczęły cieszyć się ogromnym powodzeniem, jest dziś Mia Sheridan. 15 czerwca tego roku odbyła się premiera książki „Calder. Narodziny odwagi”, kolejnej po „Bez słów” i „Stinger”. Sheridan to bestsellerowa autorka „New York Timesa”, którą pokochały Polki.
Jej zmysłowa seria to coś więcej niż romanse. To opowieści o miłości, pożądaniu,
o trudnych wyborach, o tym, jak przypadek potrafi zmienić życie.
- Uświadamiają siłę, jaka tkwi w człowieku i nieustanną chęć ucieczki od zniewolenia, szczególnie tego, które odczuwamy wewnątrz siebie. W „Calder” nie brakuje napięcia, zaskakujących zwrotów akcji, cierpienia bohaterów. To historia o tym, jak rodzi się miłość poddawana bezustannym próbom, w której walka ściera się z nadzieją. Powieść intryguje i nie jest przewidywalna, tej historii się nie zapomina – pisze polski dystrybutor.
Wiele wskazuje na to, że Sheridan ma szansę na karierę podobną E.L. James. Zaczynała podobnie jak jej koleżanka z Wielkiej Brytanii. Amerykanka mieszka razem z mężem i czwórką dzieci w Cincinnati, w Ohio. O jej życiu prywatnym nie wiadomo wiele więcej. Pisze, że „jej pasją jest tkanie prawdziwych miłosnych historii o ludziach, którym przeznaczone jest, by być razem”.
Na swoim koncie ma już poczytną historię „Stinger. Żądło namiętności”. I choć sam tytuł brzmi jak tani harlekin wygrzebany w antykwariacie, to opowieść o dwójce nieznajomych to nie tylko erotyka za grosze. Historia Grace Hamilton i Carsona Stingera wciąga jak dobrze nakręcony melodramat.
- Perfekcyjnie tworzy postacie, wymyśla fabuły, które poruszają do głębi, zapadają w pamięć i skradają serca. Jest jedną z niewielu mistrzyń malowania słowem, każdemu nadając znaczenie, za ich pomocą przekazuje to, o czym czasem zapominamy. Mia Sheridan gra na emocjach, sprawia, że w trakcie czytania można poczuć się, jakby przeszedł przez nas huragan uczuć, a i tak chce się więcej i więcej... – recenzuje jedna z czytelniczek.