Blisko ludziNauczyciele pomijają temat wojny na Ukrainie? "Nikt nie poruszył problemu"

Nauczyciele pomijają temat wojny na Ukrainie? "Nikt nie poruszył problemu"

Dzieci również przejmują się wojną na Ukrainie
Dzieci również przejmują się wojną na Ukrainie
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | africa-studio.com (Olga Yastremska and Leonid Yastremskiy)
02.03.2022 07:54, aktualizacja: 02.03.2022 08:06

Lekarka prowadząca popularne konto na Instagramie "Położnik bez lukru" zabrała głos w sprawie poruszania tematów wojennych w szkole. Okazuje się, że w placówkach, do których chodzą jej dzieci, to zagadnienie jest pomijane.

Dramat rozgrywający się na Ukrainie przeraża nie tylko nas, dorosłych, lecz także dzieci i młodzież. Dlatego tak ważne jest, aby otrzymały od nas odpowiednie wsparcie, również w szkołach. Czy tak się dzieje? Okazuje się, że niestety nie wszędzie.

"Położnik bez lukru" porusza istotną kwestię. Dzieci również widzą, co dzieje się na świecie

Lekarka opowiada o tym, że jest mamą dwóch dziewczynek. Jedna ma lat 15, druga zaledwie 7. Obydwie córki zdają sobie sprawę, że na świecie nie dzieje się dobrze, że zaraz za naszą granicą z Ukrainą toczy się prawdziwa wojna. Starsza dzień zaczyna od przejrzenia portali internetowych oraz Twittera, gdzie pojawiają się najnowsze informacje, dotyczące najazdu Rosji na niepodległe państwo. Boi się, z płaczem dzwoni do mamy, pyta, kiedy ta wróci do domu.

"Obie zasługują na uczciwą rozmowę. W domu rozmawiamy... pewnie za dużo. Dziewczynki wiedzą, czym jest wojna. Jaki dramat i spustoszenie ze sobą niesie. Wiedzą, że do granicy z Ukrainą mamy tylko 400 km. Codziennie widzą na drodze wojskowe auta. Czują zagrożenie. Ale wiedzą też, że zjednoczona Europa i NATO dają nadzieję" - podkreśla kobieta.

Problem jednak zaczyna się, kiedy mowa o szkołach i ich roli w edukowaniu, z czym mierzy się ostatnio cały świat.

Temat wojny na Ukrainie w wielu szkołach nie istnieje?

Taki wniosek można niestety wyciągnąć, czytając wpis lekarki do końca. Zmartwiona mama zauważa, że żadna z córek nie miała zajęć w placówce, które wyjaśniałyby, co dzieje się na Ukrainie. Nie zostały przeprowadzone żadne rozmowy, które choć trochę uspokoiłyby roztrzęsione dzieci.

"Nikt nie poruszył w naszej szkole podstawowej problemu, przed którym nie uciekniemy. Ani dyrektor. Ani nauczyciel historii (w tak wyjątkowej sytuacji!!!). Ani psycholog. Hej... Czarnek... to twój pomysł? Milczeć? Nie odbył się żaden apel. Żadna rozmowa. Szkoła milczy. Kim są te dzieci? Kukiełkami? Lalkami? Zadajecie im milion zadań, rozprawek, projektów.... a nie stać was na uczciwą rozmowę z młodymi ludźmi. Inaczej można poprowadzić rozmowę z uczniami ósmej klasy. Inaczej z pierwszakami. Ale rozmawiać trzeba. A nie udawać, że nie ma problemu" - słusznie zauważa lekarka.

Post spotkał się ze sporym odzewem wśród innych internautów-rodziców. Okazuje się, że kwestia wsparcia uczniów najwyraźniej zależy od placówki. Wiele mam przyznało, iż w szkołach oraz przedszkolach, do których uczęszczają ich pociechy, zostały przeprowadzone właściwe zajęcia.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także