Zawód miłosny?
Dziennikarze wielokrotnie zarzucali jej, że zabiera głos w sprawach takich jak związki partnerskie i macierzyństwo, choć sama nigdy nie założyła rodziny.
- Krystyna rodziny nie założyła, bo się poświęciła swojej chorej mamie, którą pielęgnowała i doglądała aż do śmierci, jakieś dwa lata temu. Jej młodsze rodzeństwo wcześniej z domu wyszło, a ona została. Ale też bardzo dużo podróżowała, zwiedziła kawał świata. Ale czy miała jakiegoś faceta, nie wiem. Powiem panu taką ciekawostkę, że mój mężczyzna stawiał mi ją za wzór jak była młoda. Miała piękne nogi, była kobietą efektowną, miała inną figurę niż teraz, rzucała się w oczy, była taką naturalną blondynką. Ciągle się uczyła, publikowała, później miała studentów, wykładała na uniwersytecie. Widziałam ją wielokrotnie z naręczem kwiatów, jak wysiadała z taksówki - wspomina dziennikarzom "Metra" sąsiadka Pawłowicz.
Posłanka miała podobno przeżyć zawód miłosny, po czym poświęciła się w całości pracy.
- Pamiętam ją sprzed ćwierć wieku. Nosiła jak dziś włosy spięte w kitkę, tyle że była dużo szczuplejsza. Dość atrakcyjna. Zakochała się wtedy na zabój w jednym z opozycjonistów. Spakowała cały dobytek w walizkę i pojechała do niego na Wybrzeże - opowiadała jej koleżanka z dawnych lat.