Nieznana twarz Krystyny Pawłowicz
Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS, skupia na sobie uwagę fotoreporterów z powodu opinii i komentarzy, które chętnie wygłasza nie tylko w Sejmie, ale też w mediach społecznościowych.
Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS, skupia na sobie uwagę fotoreporterów z powodu opinii i komentarzy, które chętnie wygłasza nie tylko w Sejmie, ale też w mediach społecznościowych.
Choć każde jej wystąpienie komentowane jest szeroko we wszystkich mediach, to nie wiele osób wie, jaka prywatnie jest poseł Pawłowicz. To pytanie zadali sobie nie tak dawno temu dziennikarze warszawskiego "Metra", którzy postanowili dotrzeć do sąsiadów posłanki z Ursusa. Opinie były różne. Niektórzy chwalili, inni zaznaczali, że Pawłowicz na co dzień nie odbiega zachowaniem od tego, co pokazuje się najczęściej w mediach.
- Ona jest bardzo mądra, jakich słów używa, aż czasami to ja jej nie rozumiem. Bardzo jest pomocna, wysłucha i poradzi - mówi jedna z sąsiadek.
Sportowa kariera
Urodziła się 14 kwietnia 1952 roku w Wojcieszowie. W Warszawie ukończyła studia prawnicze. Niedługo później została nauczycielem akademickim. Zanim zajęła się polityką i prawem, miała zupełnie inne pasje. Pawłowicz kilka razy przyznała się, że w młodości uprawiała sport.
- Za młodu wyżywałam się w sporcie, uprawiałam lekką atletykę, biegałam z Ireną Szewińską, gdy miałam 14 lat. Byłam w pierwszej setce polskich sprinterek. Rzucałam oszczepem i dyskiem. Bardzo lubiłam sport - mówiła w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Niektórzy mówią, że takie wypowiedzi to jedynie próba ocieplania wizerunku, bo poseł Pawłowicz od niedawna ma zakaz udzielania wywiadów. O jej młodości chętnie wypowiadają się natomiast osoby z jej bliskiego otoczenia.
Zawód miłosny?
Dziennikarze wielokrotnie zarzucali jej, że zabiera głos w sprawach takich jak związki partnerskie i macierzyństwo, choć sama nigdy nie założyła rodziny.
- Krystyna rodziny nie założyła, bo się poświęciła swojej chorej mamie, którą pielęgnowała i doglądała aż do śmierci, jakieś dwa lata temu. Jej młodsze rodzeństwo wcześniej z domu wyszło, a ona została. Ale też bardzo dużo podróżowała, zwiedziła kawał świata. Ale czy miała jakiegoś faceta, nie wiem. Powiem panu taką ciekawostkę, że mój mężczyzna stawiał mi ją za wzór jak była młoda. Miała piękne nogi, była kobietą efektowną, miała inną figurę niż teraz, rzucała się w oczy, była taką naturalną blondynką. Ciągle się uczyła, publikowała, później miała studentów, wykładała na uniwersytecie. Widziałam ją wielokrotnie z naręczem kwiatów, jak wysiadała z taksówki - wspomina dziennikarzom "Metra" sąsiadka Pawłowicz.
Posłanka miała podobno przeżyć zawód miłosny, po czym poświęciła się w całości pracy.
- Pamiętam ją sprzed ćwierć wieku. Nosiła jak dziś włosy spięte w kitkę, tyle że była dużo szczuplejsza. Dość atrakcyjna. Zakochała się wtedy na zabój w jednym z opozycjonistów. Spakowała cały dobytek w walizkę i pojechała do niego na Wybrzeże - opowiadała jej koleżanka z dawnych lat.
Początki w polityce
Jak związała się z polityką?
- Właściwie to zostałam do tego zmuszona przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Myśmy się kiedyś kolegowały. To ja ją zarekomendowałam Leszkowi Falandyszowi, gdy Lech Wałęsa szukał kandydata na prezesa NBP spoza Unii Demokratycznej. Dzięki mnie dostała tę funkcję. U mnie w domu robiła sobie kampanię. A gdy po 12 latach wróciła na wydział prawa, uznała, że moje poglądy jej nie odpowiadają, i jako kierownik zakładu po kolei odbierała mi wykłady, ćwiczenia, aż wreszcie zostałam z jedną grupą seminaryjną. Tak mi się odwdzięczyła - przyznaje w "Rzepie".
Pawłowicz do tej pory zarzuca Gronkiewicz-Waltz, że przez nią straciła pracę na Uniwersytecie Warszawskim.
O aborcji
Ostatnio włączyła się w dyskusję o ew. wprowadzeniu nowej ustawy dotyczącej całkowitego zakazu przeprowadzania aborcji w Polsce.
- Nie powinno się zabijać dziecka dlatego, że jego matka przeżyła dramat. Mówimy przecież o małym człowieku. Nie chodzi o część ciała kobiety, ale nową istotę ludzką. Czy jeśli mężowie biją i upokarzają swoje żony, to dzieciom też mamy robić krzywdę? Oczywiście matka ma prawo nie chcieć patrzeć na to dziecko, ale państwo musi umieć stworzyć mu warunki rozwoju. Zresztą bardzo często się zdarza, że po urodzeniu matki kochają te dzieci, że instynkt macierzyński zadziała - mówi w ostatnim wywiadzie dla "Wprost".
Co pani poseł mówi o feministkach?
- Te paniusie obnażają się w miejscach publicznych i same wyglądają, jakby wyszły prosto z filmów porno. Proszę zwrócić uwagę, że one zawsze w sposób agresywny i nienawistny odnoszą się do normalnych kobiet. Mnie obelgami obrzucały wiele razy, więc nie mam do nich za grosz zaufania. To są biedne kobiety - dodaje.
Znani o Pawłowicz
- Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna, może nawet chodziłyśmy do tej samej szkoły. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja biorę na to plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. Niepotrzebnie się śmieję, właściwie wcale mnie to wszystko nie śmieszy, ja się zwyczajnie zaczynam bać - mówiła w wywiadzie dla "Newsweeka" Krystyna Janda.
W słowach nie przebierała także Karolina Korwin-Piotrowska, która tak pisała do Pawłowicz po tym, kiedy ta skrytykowała kobietę żalącą się na swoją niską emeryturę. - Pani Krysieńko, może zamiast po chamsku obrażać ludzi jak jakiś smutny troll, siedząc na państwowej posadce, będąc opłacaną sowicie z pieniędzy podatników... może lepiej zamiast chwalić się chorobliwym pracoholizmem, pojechać na jakieś wakacje czy coś? Bo na razie jest Pani żywą, acz dość obrzydliwą, ilustracją słowa "pracoholizm". No chyba, że to Pani sposób na "fejm" - pisała dziennikarka na swoim Facebooku.