Otylia Jędrzejczak: Po urodzeniu córki pływanie znów sprawia mi przyjemność
Rok temu zakończyła karierę sportową. – Kiedy wchodziłam do basenu, miałam w głowie kompletny chaos – mówi Otylia Jędrzejczak w rozmowie z "Panią". Dzisiaj jest na innym etapie życia. Została matką, spełnia się prywatnie i zawodowo. Przeżywa dobry czas.
22.08.2017 | aktual.: 22.08.2017 12:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po igrzyskach olimpijskich w 2012 r. w Londynie do pływaczki dotarło, że jej czas jako sportowca dobiega końca. Chciała zejść ze sceny z podniesioną głową, ale gdy już to zrobiła, nastał gorszy moment. – Nabrałam przekonania, że bez sportu jestem bezwartościowa – przyznaje. – Sport był dla mnie ratunkiem. Jeśli chciałam się wypłakać, to na mokrej twarzy nie widać łez. Kiedy krzyczałam pod wodą, na powierzchni nie było tego słychać – opowiada w wywiadzie.
Była 30-letnią emerytką. Nie wiedziała, co ze sobą począć. Sprawy nabrały tempa, gdy w jej życiu pojawił się koszykarz Paweł Przybyła. – Mało który mężczyzna jest w stanie znieść, że trzy czwarte roku nie ma cię w domu. A jeszcze rzadziej jest w stanie zaakceptować fakt, że odnosisz większy sukces niż on – uważa Jędrzejczak. Ale w ten związek weszła już nie jako zawodniczka. – Paweł nie spotkał dziewczyny, która ważyła 70 kg, trenowała i była wyżyłowana, tylko kobietę, która spędzała czas aktywnie, ale już dla własnej przyjemności – mówi.
Jędrzejczak wie, że Paweł to ten jedyny. Niedawno urodziła im się córka Marcelina. – Po (jej) urodzeniu pływanie znów zaczęło sprawiać mi przyjemność – czytamy na łamach "Pani". Otylia założyła rodzinę w momencie, w którym to planowała, czyli przekraczając 30. rok życia. – Paweł stara się mnie motywować. Nigdy się z nim nie nudzę. A w związku najgorsza jest rutyna, ona zabija miłość – chwali ukochanego. I dodaje, że dziecko dopełnia życie, a nie wywraca je do góry nogami. – Choć też tak czasem się dzieje – śmieje się. – Daje mi motywację do działania, znów mam pełno energii – podsumowuje Jędrzejczak.