Anna Dymna
- Przez chwilę czułam się winna, że czas mija i nie jestem już wiotką Anią Pawlaczką. Grałam u Kazia pierwszy raz. Na pierwszej próbie popatrzył na mnie życzliwie i powiedział: „No, teraz jesteś prawdziwa wspaniała baba!”. I to nie był mój problem, lecz widzów. Wielu nie chciało mnie zaakceptować grubszej i starszej. Pisali: „Ty świnio, nie żryj tyle”, „Ty zapyziały miśku”. Pastwili się tą swoją „wielką miłością”. Ileż razy usłyszałam: „Boże, z pani to tylko głos został!”. Miłe, prawda? Nie chcieli mnie takiej – wspomina i dodaje, że to, jak jest postrzegana przez Polaków w dużej mierze zależy od tego, jak postrzegają ją współczesne media.
*- „Podziwiam, że pani na końcu rozbiera się do kostiumu kąpielowego i z tym cielskiem...”. Takie teraz są rozmowy z dziennikarzami: co tam rola, ważne, że jej dupa urosła, że choć aktorka, to śmie się starzeć. Mimo tej presji nie zamierzam ścigać się z czasem. *
Dla nas Anna Dymna – choć inna – wciąż pozostaje piękną, silną i zjawiskową kobietą. Kochaliśmy ją kiedyś i kochamy dzisiaj. Sto lat Pani Anno!