Show must go on
Dziewczyna przykuca, wkłada sobie do pochwy flamaster i poruszając zgrabną pupą tuż nad podłogą, pisze coś na kartce papieru. Po wszystkim podnosi kartkę do góry i już wszyscy wiemy, z napisu „welcome”, że jesteśmy tu miłymi gośćmi. Jakie to głupie – mówi koleżanka, a ja jestem równie zdegustowana. To, co one tu robią uwłacza godności kobiet, sprowadza je do roli przedmiotu. Znów rozglądam się po gościach. Faceci rozanieleni gapią się ciała młodziutkich Tajek. Ich żony, narzeczone, dziewczyny silą się na przybranie zblazowanych, znudzonych min, udając, że nie widzą tego, że ich mężczyźni przestali widzieć jakikolwiek inny świat poza intymnymi częściami ciała występujących kobiet. Jak to dobrze, że nie jestem tu ze swoim facetem. Jak to dobrze, że nie jestem z jakimkolwiek znanym mi facetem. Pewnie też nieswojo bym się czuła w jego obecności i usiłowałabym wykrzesać na twarzy obojętny grymas, powstrzymując się od jakichkolwiek komentarzy.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?