Show must go on
Na scenę wchodzi dziewczyna z otwartymi butelkami Coli. Czyżby to były te same, które otwierała jej koleżanka? Kładzie się na podłodze, unosi biodra do góry i wlewa do pochwy całą zawartość butelki. Wstaje z podłogi, pokazując, że potrafi tak zacisnąć mięśnie, że z jej muszelki nie wyleci ani jedna kropla. Kiedy wszyscy mogą się o tym przekonać, podstawia sobie pustą butelkę i napełnia ją ponownie Colą. Rozglądam się po szklankach gości. Niektórzy piją Colę. Nie wyglądają na zatroskanych, czy ich butelka była otwarta przy nich. Mój wzrok trafia na jegomościa, który do numeru otwarcia kroczem butelki Coli poświęcił swój t-shirt. Trzyma w ręku kapsel, który wypadł spomiędzy nóg kobiety. Wpatrzony w dziewczynę napełniającą swoją kobiecość Colą, bezwiednie unosi kapsel do twarzy, by go powąchać.
POLECAMY: CZY JEJ TANIEC DZIAŁA NA WYOBRAŹNIĘ?