Mormonka broni LGBT
Ardern wygrała m.in. dla tego, że obiecała Nowozelandczykom darmową edukację, pomoc najuboższym dzieciom, budowę tanich mieszkań i zatrzymanie napływu imigrantów. Zapowiedziała – i częściowo zaczęła już spełniać – to, że nie będzie już możliwości wykupywania państwowej ziemi przez osoby z zagranicy. Aktywnie wspiera też osoby homoseksualne. To właśnie dlatego postanowiła odwrócić się od swojej religii. Polityczka była wychowana w rodzinie mormonów. W wywiadach przyznaje, że Kościół podchodził do tego tematu zbyt konserwatywnie, co kłóciło się z jej przekonaniami. – Zawsze miałam to gdzieś z tyłu głowy. Jeśli religia stanowi istotną część twojego życia i nagle zaczynasz ją kwestionować, zaczyna się w twoim życiu rewolucja. Dzieliłam mieszkanie z trzema osobami homoseksualnymi i chodziłam do kościoła. Czułam, że to nie fair. Albo jestem dobrą przyjaciółką, albo dobrą mormonką. Jak mogłam przynależeć do Kościoła, który potępiał moich przyjaciół? – mówiła w rozmowie z "Guardianem". – Mam ogromny szacunek do ludzi, dla których religia to postawa funkcjonowania w świecie. Szanuję też tych, którzy są niewierzący. Jestem agnostyczką. Uważam, że każdy człowiek ma prawo do wolności w przekonaniach i nieważne, czy ktoś jest ateistą, czy należy do jakiegoś Kościoła – dodała.