Maryla Rodowicz
Rodowicz lubi być niezależna, choć nie zawsze jej się to udawało. – Na pewno nie w latach 80., kiedy skończyły się kontrakty zagraniczne i zostałam bez pracy. Jeździłam starym, rozpadającym się mercedesem, mieszkałam na Ursynowie, w nieumeblowanym mieszkaniu. Trójkę moich dzieci urodziłam w latach 80. Wtedy bardzo pomógł mi mąż, dał mi samochód. Wtedy jeszcze jeździłam w trasy po Związku Radzieckim, graliśmy po trzydzieści koncertów miesięcznie. Raz mąż pojechał ze mną, zobaczył, jaka to ciężka praca, i powiedział: „Koniec, przechodzisz na moje utrzymanie” – opowiada.