Uwielbia swoich fanów
Mordercze treningi potrafią dać w kość. Jak sobie radzi ze zmęczeniem? – Czasem czuję, że zaraz zemdleję. Muszę wtedy natychmiast się położyć na ziemi, na betonie. Sygnałem, by przestać ćwiczyć są krwotoki z nosa. Nauczyłam się słuchać własnego ciała – mówi mistrzyni.
Według niej o wszystkim tym można zapomnieć, kiedy widzi się tłumy kibiców, wpatrzonych w nią jak w obrazek. - Gdy na ulicach, w sklepach zaczepiają mnie ludzie i dziękują za emocje, jakich im dostarczam, a mężczyźni za…łzy, wiem, że mam dla kogo starać się bardziej. Rzadko płaczę, ale reakcje fanów mnie wzruszają. Tłumy, które witają mnie na lotnisku, dzieciaki, które czekają pod blokiem w Rawiczu, gdy wiedzą, że przyjeżdżam. „Pani siła daje mi nadzieję do walki z chorobą” – jak nie płakać, gdy czyta się coś takiego? – przyznaje.
Czy myśli o sportowej emeryturze? Pewnie jak wielu innych sportowców z takim doświadczeniem. Anitę Włodarczyk jeszcze będziemy mieli okazję oglądać na zawodach.
- Mam dla kogo walczyć. Dlatego wierzę, że choć zdobyłam już w sporcie to, o czym marzyłam, nie powiedziałam ostatniego słowa. Niedawne ćwiczenia pokazały, że jeszcze powinnam osiągnąć 83-84 metry. Chcę podnieść sobie poprzeczkę - dodaje mistrzyni.