Rodzinna wojna religijna
Rodzice są religijni, a dorosłe dzieci są ateistami. To często bardzo trudna sytuacja, szczególnie kiedy trzeba podjąć decyzję o ślubie, czy chrzcinach. Czy warto iść na kompromisy, a może walczyć o swoje poglądy kosztem dobrych relacji z bliskimi? Jak znaleźć złoty środek?
Ania jest wyznania prawosławnego, a jej mąż jest katolikiem. Mieszkają na wschodzie Polski, gdzie takie sytuacje nie należą do rzadkości.
28.04.2010 | aktual.: 28.04.2010 14:26
Rodzice są religijni, a dorosłe dzieci są ateistami. To często bardzo trudna sytuacja, szczególnie kiedy trzeba podjąć decyzję o ślubie, czy chrzcinach. Czy warto iść na kompromisy, a może walczyć o swoje poglądy kosztem dobrych relacji z bliskimi? Jak znaleźć złoty środek? Ania jest wyznania prawosławnego, a jej mąż jest katolikiem. Mieszkają na wschodzie Polski, gdzie takie sytuacje nie należą do rzadkości.
Obchodzą i jedne i drugie święta. Do dzisiaj jednak nie mają ślubu kościelnego i nie potrafią zdecydować się na dziecko, chociaż małżeństwem są już od pięciu lat, bo gdzie mieliby ochrzcić dziecko: w cerkwi prawosławnej, czy kościele katolickim?
- Jest niepisane prawo, że to kobieta przyjmuje wyznanie męża. Tylko, że ja jestem bardzo przywiązana do swojej religii. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła ją zmienić. Prawosławie to piękna tradycja, moja rodzina od pokoleń jest z nią związana. Tomek nie jest zbyt wierzący i przez moment zastanawiał się, czy nie przyjąć prawosławia, ale jego rodzina powiedziała, że to dyshonor, kiedy mężczyzna ulega w tej sprawie kobiecie. Zabronili mu ślubu w cerkwi - mówi Ania.
Przed ślubem przeszli kryzys. Ania myślała nawet, że w tej sytuacji nie powinna wychodzić za Tomka, ale kochają się. Świetnie się dogadują w każdej kwestii, poza tą jedną. Jej zegar biologiczny tyka coraz głośnie, ma prawie 40 lat. Marzą o dziecku, ale wiedzą, że jego pojawienie się wywoła kolejną wojnę religijną w rodzinie.
- Ustaliśmy, że jeśli będzie córka, to ochrzcimy ją w cerkwi, a jeśli syn to w kościele. Może to jest jakieś rozwiązanie, ale ja wiem, że mój mąż dość rzadko chodzi do kościoła i nie wychowa dzieci w wierze. Boimy się kolejnego kryzysu - mówi Ania.
Ateiści i katolicy
Kiedy Kasia powiedziała, że nie weźmie ślubu i nie ochrzci córeczki, która miała pojawić się na świecie, jej mam rozpłakała się, a ojciec do dziś się do niej nie odzywa. Nie mogą uwierzyć, że ich córka nie wierzy w Boga, bo przecież od małego uczyli ją, że bez Boga człowiek błądzi w życiu. Miała chrzest, komunię i bierzmowanie, chodziła na religię.
POLECAMY: * Pierwsza Komunia i zakupowy szał*
- Kiedy widzę, co dzieje się w kościele katolickim, nic tylko ciągłe afery, to stwierdzam, że nie potrzebuję takich przewodników duchowych, odcinam się od tego. Poza tym, nie mam potrzeby wiary w Boga. Moim zdaniem nie istnieje starzec z obrazów. Przeszłam apostazję, czyli formalnie wystąpiłam z Kościoła - mówi Kasia.
Cela ma dziś roczek. Uwielbiają swoją córeczkę, są zgodną, szczęśliwą parą, stwierdzili, że ślub nie jest im do niczego potrzebny. Rodzice Marka zaakceptowali ich wybór. Mama Kasi odwiedza ją czasami, ojciec do dziś nie widział wnuczki. Mówi, że wstydzi się za córkę. Ludzie ciągle pytają, dlaczego ona nie ma ślubu, z kim ma to dziecko. Nawet ksiądz zagadnął, że może Kasia przyszłaby do niego na rozmowę.
- Poniekąd ich rozumiem, mieszkają w małym miasteczku, gdzie ludzie wszystko o sobie wiedzą. Oni chcieliby, żebym była, jak inni. Ślub z białą suknią i huczny chrzest. Matka ciągle straszy mnie ogniem piekielnym. Trochę mi jej żal i mojej córeczki, która prawdopodobnie nie będzie miała kontaktu z dziadkami - mówi Kasia.
Pozwolić dziecku na samodzielności
Zdarza się, że rodzice nie dostrzegają, że ich dzieci są dorosłe i mają prawo do wyboru własnej drogi życiowej. Chcą sprawować nad nimi kontrolę i mówić im, jak mają żyć, bo wydaje im się, że lepiej wiedzą, co w dla nich jest dobre. Wydaje im się, że mogą uchronić dzieci przed wszystkimi ich błędami. Dramat zaczyna się, kiedy okazuje się, że dzieci wybrały inaczej.
Inni mają dokładnie określony scenariusz na życie swoich dzieci. Przez lata ich wychowywania narosły oczekiwania rodziców wobec nich, włożyli w to wiele pracy i dziś nie przyjmują do wiadomości, że dzieci nie są ich własnością. Czują się rozczarowani, pytają, gdzie popełnili błąd. O ile rodzice mają prawo do swojej opinii, do mówienia tego, co im się nie podoba w zachowaniu dzieci, to powinni pozwolić im żyć po swojemu.
Kiedy zastanowią się, dlaczego nie akceptują wyborów swoich dzieci, może się okazać, że one są dobre dla nich, tyle, że niezgodne z ich oczekiwaniami. Powinni pozwolić dziecku na odcięcie pępowiny. Chociaż czasami ten proces jest bolesny. Często zdarza się, że obie strony unoszą się honorem, przestają ze sobą rozmawiać. Łatwo wtedy stracić kontakt. W tej sytuacji rozmowy, spokojne tłumaczenie swoich racji jest bardzo ważne.
POLECAMY: * Pierwsza Komunia i zakupowy szał*