Pierwsze chwile w Auschwitz-Birkenau. Siostry szybko zrozumiały, że trafiły do piekła

Pierwsze chwile w Auschwitz-Birkenau. Siostry szybko zrozumiały, że trafiły do piekła

Janny i Lien Brilleslijpe przeżyły piekło Auschwitz-Birkenau
Janny i Lien Brilleslijpe przeżyły piekło Auschwitz-Birkenau
Źródło zdjęć: © Domena publiczna, Materiały prasowe
25.10.2023 11:15

Janny i Lien Brilleslijpe trafiły do Auschwitz-Birkenau w ostatnim transporcie, jaki wysłano z Holandii do piekła na ziemi. Po blisko trzydniowej podróży w bydlęcym wagonie — w nocy z 5 na 6 września 1944 roku siostry w końcu dotarły na miejsce. Kobiety nie miały pojęcia, co na nie czeka. Szybko jednak zrozumiały, że obóz funkcjonuje jak piramida upokorzeń.

Zaraz po otwarciu drzwi wagonów, nowo przybyłych więźniów powitały krzyki esesmanów oraz szczekanie ich psów. Siostry, które spodziewały się, że trafią do obozu pracy, od razu pojęły, że znalazły się w znacznie gorszym miejscu.

Długi "zimny i szary" korytarz

Jak podaje Roxane van Iperen w książce "Siostry z Auschwitz" w pierwszej kolejności jeden ze strażników wyczytał nazwiska 50 mężczyzn, którzy mieli trafić do aresztu prewencyjnego. Gdy więźniowie zostali odprowadzeni, przyszła kolej na kobiety.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Najpierw dokładnie sprawdzono ich personalia, a następnie esesmani pognali słaniające się po koszmarnej podróży nieszczęśniczki w kierunku obozu. Kiedy więźniarki dotarły na miejsce, kazano im wejść do niskiego budynku. Po przekroczeniu drzwi ich oczom ukazał się długi "zimny i szary" korytarz.

Wszędzie pełno było esesmanów oraz więźniów w obozowych pasiakach. Janny i Lien nie miały pojęcia, co je czeka, tymczasem strażnik zaczął krzyczeć na cały głos: "Ausziehen, alle Kleider hinlegen!" (z niem. - Rozbierać się, wszystkie rzeczy na ziemię!).

Selekcja na rampie w Auschwitz-Birkenau
Selekcja na rampie w Auschwitz-Birkenau© Domena publiczna

Oczy skierowane w podłogę

Kiedy jedna z holenderskich Żydówek nie chciała wykonać polecenia, esesman ryknął: Dalli, dalli, schneller! (z niem. - Jazda, jazda, szybciej!). Jak pisze – opierając się na wspomnieniach Lein – w swojej książce Roxane van Iperen siostry "patrzyły na siebie przestraszone, ale inne kobiety zaczynały się już pozbywać ubrań i one biernie poszły za ich przykładem".

"Nie mają siły, żeby się sprzeciwić, a poza tym niezliczeni strażnicy stoją i tylko czekają na pretekst, żeby się zamachnąć. Zdejmują ubrania, które tak starannie wybrały w Westerbork w nadziei, że będą dobrze przygotowane. (…) Zdjąć buty, skarpetki, koszulę. Wahanie. Stanik. Majtki. Stoją bosymi stopami na zimnej podłodze, ręce skrzyżowane z przodu, a spojrzenie skierowane w podłogę, żeby nie musiały się widzieć w oczach obcych".

Numer 88420

Następnie nowo przybyłe więźniarki zostały skierowane do stołów, za którymi siedzieli osadzeni z maszynkami do strzyżenia. Tam kobiety zostały pozbawione włosów na głowie, pod pachami, jak również na częściach intymnych.

Potem przyszła pora na tatuaż z numerem obozowym. W przypadku Lien na przedramieniu pojawiła się liczba 88420. To jeszcze nie koniec. Jak czytamy w "Siostrach z Auschwitz":

"Prysznice. Mizerna strużka jest na zmianę nieznośnie gorąca i lodowata. Drżą, przeciąg świszczy wzdłuż ścian. Pomiędzy ciałami innych kobiet próbują złapać kilka kropli w złożone ręce, trą skórę mokrymi palcami, ale brud jest wszędzie. Ręce i nogi dygoczą tak mocno, że ich ruchy przypominają drgawki. Niektóre kobiety jak pijane chwiejnie poruszają się po pomieszczeniu. Strażnicy, poganiając je pejczami, przywołują do porządku – trzymając na odległość."
Lien Brilleslijper na zdjęciu z 1943 roku
Lien Brilleslijper na zdjęciu z 1943 roku© Materiały prasowe

Wielogodzinne oczekiwanie

Kiedy dezynfekcja dobiegła końca, kobietom kazano się ubrać i wypędzono je na plac apelowy, gdzie stały przez wiele godzin w strugach ulewnego deszczu. Zgodnie z tym, co pisze Roxane van Iperen:

"Każdy ruch może być jednym za dużo. Kapo wrzeszczą, ciągle przybiegają kobiety, spóźnione są bite, przewracają się twarzą w błoto. Nie można być wśród ostatnich, nie można znaleźć się w zewnętrznym szeregu, nie można zwracać na siebie uwagi, nie można w żaden sposób się wyróżniać.(…) Mijają godziny i odliczanie trwa. Jeden błąd i od nowa, od samego początku, setki głów rozmieszczonych na gigantycznej szachownicy".

Po tej brutalnej lekcji siostry Brilleslijpe "szybko zrozumiały, że obóz funkcjonuje jak piramida upokorzeń, w której wszyscy są napuszczani na siebie nawzajem".

Źródło artykułu:WielkaHISTORIA.pl