Blisko ludziSieroty 500+. Kolejny skutek uboczny rządowego programu?

Sieroty 500+. Kolejny skutek uboczny rządowego programu?

Sieroty 500+. Kolejny skutek uboczny rządowego programu?
Źródło zdjęć: © PAP
Magdalena Drozdek
25.11.2016 13:08, aktualizacja: 25.11.2016 14:53

Na edukację, na zdrowie, na zwykłe codzienne potrzeby – to w większości na to przeznaczane są pieniądze z programu 500+. Jednak coraz częściej pojawiają się historie o tym, jak rodzice otrzymane świadczenia przeznaczają na alkoholowe libacje. Ośrodki opieki społecznej interweniowały już nie raz, a dzieci, które trafiają do domów dziecka, zaczęto nazywać sierotami 500+.

Kilka dni temu w Trzebnicy na Dolnym Śląsku MOPS odebrał rodzicom dwójkę dzieci, na którą otrzymywali pieniądze z programu 500+. Wcześniej byli już pod kontrolą kuratora, teraz zdecydowano się na interwencję.

- Sąsiedzi uprzejmie donoszą, informują nas, jaka jest sytuacja. Pracownicy socjalni pojechali i zastali sytuację niesprawowania opieki nad dzieckiem i nadużywania alkoholu - wyjaśnia w "Radiu Wrocław" Katarzyna Kuczma z tamtejszego MOPS-u.

Przez nieodpowiedzialność rodziców dzieci zostały umieszczone w rodzinie zastępczej. Rodzice mogą się teraz starać o to, by wróciły do domu. Ich prawa jednak na tę chwilę zostały zawieszone. Takich historii pojawiło się już kilka. Urzędników poinstruowano, by uważniej obserwować te rodziny, które mogą „nierozważnie trwonić świadczenia”. Choć do gmin wpływają tylko pojedyncze sygnały, pracownicy socjalni już zabezpieczają się na czarną godzinę.

Surowiej do rządowego programu podszedł samorząd w Nakle. Ewa Tadrowska, dyrektor MGOPS, potwierdziła w rozmowie z „Gazetą Pomorską”, że gmina postanowiła nie przekazywać jednej z rodzin środków pieniężnych w ramach 500+. Pieniędzy rodzice nie zobaczą w ogóle, za to urzędnicy zakupią im potrzebne rzeczy.

Problem zaczyna być coraz bardziej dostrzegalny. Głośno zrobiło się o wpisie Pauliny Młynarskiej, która na swoim profilu na Facebooku opublikowała wiadomość od jednej z czytelniczek:

- Pamięta pani określenie "Euro-sieroty"? Dotyczyło dzieci niemalże porzuconych przez rodziców, wyjeżdżających na zarobek za granicę - niektóre z nich trafiały nawet do domów dziecka. Dzisiaj byłam w pewnym domu dziecka niedaleko mojej miejscowości i jak się okazuje zaczyna funkcjonować nowe określenie - SIEROTY 500+! Uwierzy pani? Zaczynają trafiać interwencyjnie do takich placówek dzieci z rodzin, którym dobra zmiana pozwoliła zachlewać się na śmierć. Ja mieszkam na wsi i widzę, jak zwiększyły się obroty alkoholowe w miejscowym sklepie. I to właśnie z naszej wsi trafiło ostatnio do domu dziecka troje dzieci, które trzy dni były same w domu, bo mamusia poszła w cug. A kiedy je zabierali ich babunia, też alkoholiczka zamartwiła się - "i z czego my teraz bendzim żyć?". Proszę panią o puszczenie w obieg tego określenia - sieroty 500+, bo jak wiadomo kropla drąży skałę i może za jakiś czas dotrze do większości ludzi, jakie są skutki tego "dobrodziejstwa".

O skutkach tego „dobrodziejstwa” mogli przekonać się m.in. pracownicy socjalni z Włocławka. Tu uwidoczniła się ta czarna strona pomocy finansowej. Media informowały o sprawie odebrania dzieci kobiecie i jej partnerowi – upijali się przy dzieciach do nieprzytomności. Brat matki nie mógł zaopiekować się maluchami. Gdy został wezwany przez pracowników socjalnych, stawił się na miejsce pijany. Dzieci trafiły do placówki opiekuńczo-wychowawczej.

Włocławscy urzędnicy porównali daty interwencji z harmonogramem wypłat 500+. Okazało się, że do zdarzeń takich jak powyższe dochodziło właśnie zaraz po wypłacie pieniędzy z programu.

- Choć są to ekstremalne sytuacje, zdarzają się ostatnio coraz częściej. Podkreślamy to, że w wielu rodzinach pieniądze idą rzeczywiście na potrzeby dzieci. Ale sprawdzamy pewne okoliczności - prosimy o uzasadnienie, jeśli przeznaczane są na przykład na kupno samochodu. W tym przypadku rodzice twierdzą, że dziecko będzie nim wożone do szpitala. Ale póki co jest zdrowe. W przypadku kupna telewizora rzeczywiście może on służyć także dziecku – mówi Piotr Grudziński, dyrektor tamtejszego MOPR.

- Musimy interweniować do skutku, dopóki rodzice nie zrozumieją, że te pieniądze są na spełnianie potrzeb dzieci – dodaje.

- Do dnia dzisiejszego tj. 25 listopada br. w naszym mieście zostały odnotowane 2 przypadki marnotrawienia środków (zgłoszone przez właściwe instytucje). W chwili obecnej świadczenie wychowawcze dla tych rodzin nie jest wypłacane z uwagi na umieszczenie dzieci w pieczy zastępczej. Dziecko odebrane opiekunom prawnym otrzymuje w rodzinie zastępczej podobne świadczenie, jednak wypłacane przez MOPS, na podstawie ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej - mówi w rozmowie z WP Łukasz Mierzejewski z Biura Prasowego Urzędu Miejskiego w Elblągu.

Taka historia wydarzyła się także w innym z MOPS-ów na Pomorzu. Pracownik, który opowiedział nam o dzieciach odebranych rodzicom, wycofał się jednak ze swoich słów.

Druga strona medalu?

W jednym przypadku rodzicom dzieci są odbierane, w innym to rodzice zgłaszają się do domów dziecka, by odebrać swoje dzieci. Te dzieci też można nazwać sierotami 500+, bo rzadko kiedy zabierane są z miłości.

Tomek i jego młodszy braciszek Kamil trafili do sierocińca w 2005 r. Dziś mają 16 i 12 lat. W maju ich matka złożyła do sądu wniosek o przywrócenie władzy rodzicielskiej. – Nie kryła, że na jej decyzję miało wpływ wejście w życie programu 500+. Martwiła się, czy poradzi sobie finansowo – mówi Katarzyna Karczewska, dyrektorka domu dziecka w podbiałostockim Supraślu.

Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak przyznał niedawno, że do jego biura, po uruchomieniu programu 500+, trafia więcej próśb o interwencję w sprawie odzyskania praw do opieki nad dziećmi. Kiedyś były to pojedyncze przypadki miesięcznie, teraz prośby wpływają każdego tygodnia.

– Odkąd ogłoszono szczegółowe zasady 500+, biologiczni rodzice nagle podejmują próby ustalenia, co słychać u dzieci, choć nie interesowali się nimi 6-7 lat – opowiada Aleksander Kartasiński, prezes zarządu łódzkiej Fundacji Happy Kids w „Dzienniku Łódzkim”. Przyznaje, że część rodziców nagle poczuła powołanie do wychowywania swoich dzieci.

Dorota Wilczura, dyrektor włocławskiego Malucha w rozmowie z „SE”, mówi: - Zauważyliśmy bardzo duże zainteresowanie rodziców biologicznych, którzy myślą o sprowadzeniu dzieci, także tych niepełnosprawnych, do rodzinnych domów. W porównaniu do lat poprzednich jest ono dwukrotnie większe.

Iwona Rusoń z placówki w Wydrzynie w rozmowie z „Gazetą Pomorską”: - Już zdarzyły się pojedyncze przypadki rodziców, którzy przychodzili do nas z pytaniami o to, czy gdyby zabrali dzieci, dostaliby po 500 złotych.

Maria Kożuchowska z Ośrodka Adopcyjnego Fundacji „Mam Dom” w Szczecinie: - Bywa, że dzieci przebywające w placówkach wychowawczych i rodzinnych domach dziecka nie widziały rodziców od lat. Teraz odbieramy telefony do nich. Rodzice wcześniej nie interesowali się dziećmi, nie dzwonili, a odkąd pojawiła się mowa o programie „500 plus”, zaczęli się kontaktować.

Sprawdziliśmy 5 innych domów dziecka, m.in. w Tczewie, Olsztynie i Kaliszu. Tam o takich przypadkach nikt nie słyszał.

Świadczenie 500+ objęło ok. 2,7 mln rodzin, które wychowują ok. 3,8 mln dzieci. Wśród nich jest ok. 220 tys. dzieci niepełnosprawnych. – Na pierwsze lub jedyne dziecko wypłacanych jest ok. 42 proc. świadczeń; to ponad 1,5 mln dzieci. 40 proc. z nich stanowią jedynacy – podsumowała ostatnio minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska.

- Nie sprawdziły się obawy, że świadczenie 500 plus jest marnowane. Zamianą świadczenia na pomoc rzeczową objęto zaledwie 0,03 proc. wszystkich wydawanych decyzji, to tylko 813 decyzji – zaznaczyła minister.

Obraz
© WP.PL | Marta Sitkiewicz

Wszystkich rodziców pobierających świadczenia nie można wrzucić więc do jednego worka, bo wielu te pieniądze pomogły.

- Jestem matką samotnie wychowującą 4 dzieci, w tym jedno z porażeniem mózgowym, mąż nie żyje od 7 lat, dzieci nawet renty nie mają. Więc zasuwam jak beduin za 800 zł do świadczeń, które otrzymuję, żeby zapewnić córkom godne życie. Nie uważam, że jestem pasożytem. Nie piję, nie biorę narkotyków. A to, że kupię dziecku rower za to świadczenie to chyba nie zbrodnia – komentuje jedna z matek.

- Mam 3 dzieci. Dzięki 500+ mogę kupić im nowe nie używane ubrania, dobre buty. A także część jest przeznaczone na pasje mojego syna, który kocha tańczyć taniec towarzyski. Czasem pieniążki potrzebne są na lekarza. Państwo powinno kontrolować, na co idą pieniądze. Jeżeli nie są wydawane na dzieci, tylko na potrzeby alkoholowe, to powinna być ta pomoc zabierana – pisze inna.

Z badań CBOS wynika, że pieniądze z programu rządowego „Rodzina 500 plus” 31 proc. Polaków przeznaczyło na zakup odzieży, 29 proc. na zakup obuwia. 22 proc. wydało pieniądze na wakacje, tyle samo na zakup pomocy naukowych i 20 proc. na zajęcia dodatkowe dla dzieci.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (228)
Zobacz także