Stał za mną w autobusie i mówił, co by ze mną zrobił. Molestowanie to nie tylko lepkie ręce
13.09.2017 12:26, aktual.: 13.09.2017 13:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Środa, 7 rano. Warszawski autobus linii 191. W nim tłum ludzi spieszących do pracy. Wśród nich ja i on. Mój oprawca. Może to zbyt dosadne określenie, może nie. Jak dla mnie najbardziej adekwatne. Bo jak mam nazywać kogoś, kto przekroczył wszystkie bariery i naruszył moją przestrzeń w wyjątkowo brutalny sposób? Nie dotknął mnie. Nie musiał. Wystarczyło kilka słów.
- Niezła z ciebie s..a. Ale bym cię zerżnął - usłyszałam tuż przy swoim prawym uchu. On stał tuż za mną, ale ścisk panujący w autobusie nieco to usprawiedliwiał. Poza tym nawet mnie nie dotykał. Nie poczułam się zagrożona. - Fajną masz dupcię - usłyszałam znowu i wtedy nie wytrzymałam. Odwróciłam się w jego stronę: - Że co ku..a?! - nie przebierałam w słowach, ale moja cierpliwość się skończyła. - Ale co? Przecież nic nie mówię, o co ci chodzi? - usłyszałam w odpowiedzi.
Wysiadłam na następnym przystanku i przez kilka chwil zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Z jednej strony aż się we mnie zagotowało, miałam ochotę go udusić. Zrobić mu fizyczną krzywdę. Z drugiej marzyłam o tym, żeby zamknąć się w pokoju, zawinąć w kołdrę, wypłakać się i zasnąć. Poczułam się brudna, jak najgorsza z najgorszych. Większość pewnie powie, że powinnam zrobić aferę. Wiem, że powinnam. Ale wstydziłam się. Bo kto mi uwierzy?
To najczęstszy błąd w myśleniu wielu kobiet. Boimy się, że inni wezmą nas za wariatki. Nie chcemy robić wokół siebie szumu. W sumie po co? Po to, żeby znowu usłyszeć, że same sobie jesteśmy winne? Że prowokowałyśmy?
W momencie tego zdarzenia wyglądałam jak piętnastolatka. Dżinsowe ogrodniczki, trampki, delikatny makijaż. Chociaż mam 23 lata, z reguły wyglądam młodziej. Nie miałam ani głębokiego dekoltu, ani minispódniczki. Niczego, czym mogłabym "kusić" potencjalnych zboczeńców. A nawet gdybym miała, to czy mój ubiór ma dawać prawo do tego, żeby ktoś zaczepiał mnie w tak obrzydliwy sposób? Traktował mnie gorzej niż szmatę do podłogi? Okazywał absolutny brak szacunku? Nie. Nie daje mu takiego prawa.
W naszym kraju bardzo często mówi się o molestowaniu. Niestety z reguły porusza się tylko aspekt fizyczny, jakim jest złapanie za pośladki, dotknięcie piersi czy ocieranie się o nas w miejscach publicznych. A co z molestowaniem werbalnym? Niemoralne propozycje i erotyczne, obleśne komentarze to też molestowanie. Krzywdzą tak samo, jak ręka na udzie. Wiele moich znajomych przeszło przez to samo, co ja. Też bały się reagować. Bo skoro nie przekroczył granicy cielesności, to nic się nie stało. Tylko że stało się bardzo dużo.
W chwili, kiedy mój oprawca zaczął szeptać mi do ucha, poczułam się po prostu okropnie. Ale nie dlatego, że dzieje mi się realna krzywda. Dlatego, że było mi najzwyczajniej w świecie wstyd. Że do tego dopuściłam, że nie umiałam się obronić, że pozwoliłam na takie zachowanie. A przecież to nie moja wina, że jakiś obleśny zboczeniec postanowił wyżyć na mnie swoje napięcie seksualne.
Oprawca miał nie więcej niż 30 lat. Chudy, wysoki, w okularach, zupełnie niepozorny. Nie budzący podejrzeń. A jednak zrobił coś, z czym ja będę musiała się zmagać. Jego głos jeszcze długo będzie odbijał się echem w mojej pamięci, a na szyi będę czuła jego pachnący papierosami oddech. To nie jest w porządku!
Kobiety, kobietki, dziewczyny, apeluję do was. Nie pozwólcie nikomu robić czegoś, co sprawia, że czujecie się źle same ze sobą. Molestowanie to nie tylko ręce na tyłku. To nie tylko przytulanie i głaskanie nas bez naszej zgody. Czasami wystarczy kilka zdań, żebyśmy poczuły się zbrukane. Chociaż nie powinnyśmy! To nie jest nasza wina. Mówmy o tym głośno i nie bójmy się reagować. Nie idźcie w moje ślady. Jeśli kiedykolwiek spotka was coś takiego (a mam najszczerszą nadzieję, że nie) krzyczcie, nagłaśniajcie sprawę jak tylko się da. Tylko czynna walka z molestowaniem może nam pomóc. Bo im ciszej jesteśmy my, tym głośniejszy będzie problem.