Strategia "talerzyka", czyli jedna z ulubionych metod psychopatów. Fragment książki "Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych"

Strategia "talerzyka", czyli jedna z ulubionych metod psychopatów. Fragment książki "Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych"

Fragment okładki książki pt. "Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych. Instrukcja obsługi"
Fragment okładki książki pt. "Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych. Instrukcja obsługi"
Źródło zdjęć: © materiały wydawcy | materiały wydawcy
18.05.2021 20:01

Zaczyna się od znalezienia słabego punktu ofiary. W tej konkretnej strategii zawsze jest to jakaś emocjonalna słabość, coś, na punkcie czego ofiara jest wyjątkowo wrażliwa. Coś, co powoduje, że uderzenie w to miejsce wywoła silny, negatywny, emocjonalny efekt.

(...) Musimy sobie wyobrazić talerzyk, taki na ciastko, ale jednocześnie taki, który czuje i myśli, oraz kogoś (nazwijmy go Pawłem), kto korzysta z tego talerzyka, czasem kładąc na nim ciastka, kiedy na przykład przychodzą goście.

W pewnym momencie, podczas zmywania naczyń po wizycie gości Paweł upuszcza talerzyk, który upadając na podłogę, nieco się wyszczerbia. Paweł zatroskany podnosi z podłogi talerzyk oraz jego oderwaną część i biegnie po klej, żeby naprawić szkodę. I rzeczywiście udaje mu się tak skleić talerzyk, że pęknięcia prawie w ogóle nie widać.

Mija kilka dni — w domu Pawła znowu pojawiają się goście i ponownie na talerzyku jednemu z nich zostaje podane ciastko. Sytuacja się jednak powtarza: przy zmywaniu, już po wizycie gości Paweł ponownie upuszcza talerzyk, który i tym razem pęka, tyle że w innym miejscu. Paweł skrupulatnie skleja talerzyk, by znowu móc go użyć w trakcie wizyty gości. Taka sytuacja niestety zdarza się jeszcze kilka razy — talerzyk jest upuszczany na podłogę, pęka i następnie jest przez Pawła sklejany.

Domyślamy się teraz, że finał tej opowieści będzie taki, że w końcu talerzyka nie da się już posklejać. Pewnie tak by się kiedyś stało, ale dla nas najważniejszy jest ten okres historii talerzyka, kiedy jeszcze da się go tak posklejać, by mógł stanowić jedną całość, ale jednocześnie te wszystkie sklejenia już tak widać, że talerzyk nie nadaje się na to, by "obsłużyć" wizytę gości, ponieważ różnica pomiędzy nim a innymi, niesklejanymi talerzykami jest już na tyle duża, że budziłoby to ewidentny zgrzyt w estetyce przyjęć Pawła.

Jednak Paweł nie pozbywa się talerzyka. Kładzie go na szafce w kącie pokoju, by od teraz służył mu wymiennie za podstawkę pod świeczkę i popielniczkę jednocześnie. Bo przecież Paweł kocha ten talerzyk i nie chce się go pozbywać, talerzyk zaś — pamiętajmy, że czuje i myśli — też kocha Pawła. Różnica jest jednak taka, że z perspektywy bycia popielniczką talerzyk — bohater naszej historii — może już jedynie przyglądać się z daleka, jak inne śliczne i kolorowe talerzyki obsługują gości, jak pięknie prezentują się na nich ciastka Pawła. Takiego pięknego, wystawnego życia nasz talerzyk już nie jest jednak w stanie doświadczyć.

Ta rzewna historyjka rodem z bajek ma swoje drugie dno. Bo przecież — co być może umknęło naszej uwadze — przyczyną nieszczęścia talerzyka nie jest okrutny i jednocześnie ślepy los, ale ten, kto go sprowadził. Ten, kto przy każdym zmywaniu naczyń upuszczał na podłogę ten właśnie talerzyk i kto go potem z zapałem próbował posklejać.

(...) opowiedzmy sobie trzecią historię, ale już bez żadnych bajek, absurdalnych przykładów czy innych narracyjnych sztuczek. Niech to będzie historia z życia. Oto Paweł i Anna. Młode małżeństwo, które od roku dzieli wspólne mieszkanie. Mają kilku przyjaciół, ale ponieważ Paweł raczej stroni od częstych towarzyskich kontaktów, widują się z nimi niezbyt często. I to jest solą w oku Anny, pięknej blondynki, którą ciągnie do ludzi, do ciekawych rozmów, poznawania nowych osób, do zabawy i imprezowania. W końcu ma dopiero dwadzieścia pięć lat — no to kiedy ma ją ciągnąć do imprezowania jak nie teraz.

Wreszcie udaje się jej namówić Pawła na wyjście na sylwestrowy wieczór do znajomych. Impreza jest świetna, Ania się doskonale bawi, angażuje się w rozmowy, tańczy i można by powiedzieć, że widać po niej, iż tego jej czasem właśnie trzeba. Paweł obserwuje jej zachowanie spod swojego zmarszczonego czoła i raczej widać po nim, że nie czuje się tu najlepiej.

W końcu para wraca do domu. Ania wymęczona rzuca się na łóżko i ciągnie Pawła ze sobą, bo okazuje się, że i owszem, jest zmęczona, ale nie na tyle, żeby odpuścić sobie łóżkowe igraszki. Reakcja Pawła jest jednak zupełnie inna, niż Ania mogłaby się spodziewać. Paweł bowiem na łóżkowe zaproszenie Ani reaguje wybuchem wściekłości: "Z tobą mam iść do łóżka? — krzyczy. — Z dziwką, która przez całego sylwestra śliniła się do innych facetów? Budzisz we mnie jedynie obrzydzenie!". Następnie Paweł trzaska drzwiami od sypialni, decydując się tej nocy na spanie na sofie w dużym pokoju.

Ania jest załamana i zdruzgotana jednocześnie. Tak naprawdę nawet nie wie, co się stało. Przecież była to fajna impreza, ale z nikim się nie obściskiwała. Nawet by to jej do głowy nie przyszło.

Następnego ranka sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Anka przeciera oczy ze zdumienia, bo widzi, że Paweł z uśmiechem przynosi jej śniadanie do łóżka. Wręcza jej bukiet kwiatów (co oznacza, że musiał wstać odpowiednio wcześnie i pojechać na dworzec, bo to jedyne miejsce z kwiaciarnią czynną w Nowy Rok) i mówi: "Zapomnijmy, proszę, o wczorajszym. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Wcale nie myślę tak, jak wczoraj mówiłem. Bardzo cię kocham, wybacz mi, proszę. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie!".

Mijają dni, tygodnie i miesiące, a w małżeństwie Pawła i Ani co jakiś czas pojawiają się sytuacje, w których Paweł mówi Ani bardzo niemiłe, raniące ją rzeczy, a później za nie przeprasza. Mija rok i kolejny sylwester zbliża się dużymi krokami. Paweł jednak decyduje, że tym razem zostaną w domu, bo jak mówi: "Ponownie tego, co zaszło rok temu, już nie będę w stanie znieść, więc dla dobra naszego małżeństwa lepiej nie prowokować i dmuchać na zimne!".

(...)

Tym jednak, co jest dla nas naprawdę interesujące, jest strategia, którą w tych opowieściach pan P. zastosował. Strategia, która jest złożona z precyzyjnej sekwencji zdarzeń. Zaczyna się od znalezienia słabego punktu ofiary. W tej konkretnej strategii zawsze jest to jakaś emocjonalna słabość, coś, na punkcie czego ofiara jest wyjątkowo wrażliwa. Coś, co powoduje, że uderzenie w to miejsce wywoła silny negatywny emocjonalny efekt. Żeby zaś pan P. mógł namierzyć takie miejsce, musi najpierw dobrze poznać swoją ofiarę, a to z kolei powoduje, że nie jest to strategia, którą będzie on stosował na samym początku relacji z ofiarą. Musi bowiem upłynąć odpowiednio dużo czasu, by mógł się upewnić, że to namierzone miejsce rzeczywiście jest szczególnie wrażliwe.

Kiedy zaś ta wrażliwość czy też słabość zostanie ustalona bez cienia wątpliwości, nadchodzi pora na krok drugi, w którym następuje bardzo bolesne i jednocześnie precyzyjne uderzenie w to właściwe miejsce. W efekcie chce wywołać ból nieadekwatny w swojej sile do sytuacji, co jest elementem tej manipulacyjnej techniki. Chodzi tutaj o wytworzenie w ofierze wątpliwości w myśl zasady: "Skoro tak silnie oberwałam za coś tak małego, to może mylę się w ocenie i to, co zrobiłam, wcale nie jest małe".

Obraz
© materiały wydawcy

"Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych. Instrukcja obsługi" - książka dla tych, którzy chcą poznać narzędzia, jakimi posługują się psychopaci, i nauczyć się przed nimi bronić. Ale z drugiej strony jest przeznaczona też dla tych, którzy z różnych powodów nie mogą uciec.

Jarosław Gibasprowadzi autorskie szkolenia z zakresu inteligencji emocjonalnej — zarządzania emocjami, modelu transpersonalnego — metody wykorzystywanej w indywidualnym procesie pracy z klientem oraz warsztaty medytacyjne.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (59)
Zobacz także