Marta – Studniówka 1999 – „Coś pożyczonego”
- Studniówkę miałam w 1999 roku. Wtedy, w czasach młodzieńczego buntu, nie przepadałam za sukienkami i eleganckimi strojami – wspomina Marta, dziś dziennikarka radiowej "Czwórki". - Poszukiwania kreacji nie były więc łatwe. Nic mi się nie podobało, wszystkie sukienki były beznadziejne (a przypomnę, że wtedy wypadało ubrać się na granatowo lub czarno, ewentualnie szaro, więc wybór był nieco ograniczony). I tak załamana poszukiwaniami, trafiłam na proszony obiad u mojego brata ciotecznego. Jakoś tak rozmowa zeszła na temat studniówki i mojego braku sukienki, i wtedy dziewczyna brata zaproponowała mi coś ze swojej szafy. Sukienka miała dwie warstwy: pod spodem mała czarna do kolan, a na tym szara, dekoracyjna koronka. Całość wyglądała interesująco, rozmiar się zgadzał, wiec pożyczyłam suknię na bal – opisuje ze szczegółami.
Coś pożyczonego na ślubie przynosi szczęście, a coś pożyczonego na studniówce?
- Miałam fajną sukienkę, której zupełnie się dziś nie wstydzę – wyznaje Marta. - Sukienka była całkiem fajna, oryginalna i świetnie wpisała się w założenia. Czułam się w niej dobrze, wyglądałam nieźle, tylko kto mi wymyślił te loki na głowie to nie mam pojęcia?! – żartuje.