Blisko ludziSztuka sprzątania czyli jak znaleźć szczęście w minimalizmie

Sztuka sprzątania czyli jak znaleźć szczęście w minimalizmie

„Magia sprzątania” to książka, która jak burza idzie przez japoński, europejski i amerykański rynek wydawniczy. Pozostawia po sobie nieskazitelnie wysprzątane, minimalistyczne szafy, garderoby i biblioteki i zastępy fanów Marie Kondo, 30-letniej Japonki, autorki i twórczyni metody KonMari. Jednak sama Kondo niczym nie przypomina domowych ekspertek – celebrytek pokroju Małgorzaty Rozenek. Na czym polega fenomen „Magii sprzątania”?

Sztuka sprzątania czyli jak znaleźć szczęście w minimalizmie
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Aleksandra Kisiel

Magia sprzątania” to książka, która jak burza idzie przez japoński, europejski i amerykański rynek wydawniczy. Pozostawia po sobie nieskazitelnie wysprzątane, minimalistyczne szafy, garderoby i biblioteki i zastępy fanów Marie Kondo, 30-letniej Japonki, autorki i twórczyni metody KonMari. Jednak sama Kondo niczym nie przypomina domowych ekspertek – celebrytek pokroju Małgorzaty Rozenek. Na czym polega fenomen „Magii sprzątania”?

Marie Kondo jest bardzo drobna i sprawia wrażenie kruchej. Przypomina bardziej elfkę czy bohaterkę anime niż celebrytkę, której sława w Japonii jest tak wielka, że Kondo nie może już samotnie podróżować metrem czy chodzić po ulicy. Odkąd uświadomiła sobie, jak wielka jest jej rozpoznawalność, Marie Kondo bardzo dba o swój wizerunek. Zawsze jest wyprostowana i uśmiechnięta i zawsze ma na sobie coś białego. „Biel kojarzy się z czystością. To element mojej marki,” zdradza podczas rozmowy. Gdy pojawia się na warsztatach dla dziennikarzy w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej mówi tak cicho, że zagłusza ją nawet dźwięk kartkowanej książki. Sądzę, że taki sposób bycia jest przemyślanym zabiegiem marketingowym i psychologicznym. Ma działać kojąco i uspokajająco na klientów Kondo, dla których spotkanie z japońską mistrzynią organizacji oznacza, że lada moment znacząco ograniczą swój stan posiadania. Bowiem sednem metody KonMari, jak nazywają ją fani, jest otaczanie się tylko i wyłącznie przedmiotami, które
przynoszą nam tokimeku czyli radość (dosł. trzepotanie serce z radości). Aby doprowadzić do takiego stanu trzeba więc pozbyć się znaczącej ilości przedmiotów, jakie zalegają w naszych szafach, komodach, biblioteczkach i pawlaczach.

NIE PRZECHOWUJ, ŻYJ!

Swoją filozofię Marie zaczęła opracowywać kilkanaście lat temu. Choć bardzo strzeże swojej prywatności i niewiele wiemy o jej życiu, w książce „Magia sprzątania” zdradziła, że już jako dziecko miała obsesję na punkcie porządkowania. „Gdy miałam pięć lat moja matka zafascynowała się feng shui. Stosowała tę metodę, ale moim zdaniem nasz dom nie był wystarczająco czysty, aby było widać efekt feng shui,” wyznała Marie. Już wtedy Kondo postawiła sobie za punkt honoru doprowadzić do porządku swoje otoczenie. Zamiast bawić się z innymi dziećmi, Marie ochoczo sprzątała własny pokój i pokoje rodzeństwa, zaś w szkole z dumą wykonywała obowiązki przewodniczącej klasy, które sprowadzały się przede wszystkim do dbania o ład. Jako nastolatka wydawała całe kieszonkowe na magazyny poświęcone prowadzeniu domu i coraz to nowe wynalazki, które miały uprościć sprzątanie i przechowywanie rzeczy. Dziś KonMarie jest ogromną przeciwniczką magazynowania przedmiotów. Wychodzi z założenia, że jeśli coś jest przechowywane, to
znaczy, że nie jest używane. A jeśli nie jest używane, to nie daje nam radości, a przecież nikt z nas nie powinien marnować w życiu i mieszkaniu miejsca, na przedmioty, które nas nie radują.

Do tej jakże prostej konkluzji Marie dochodziła latami. Sprzątanie zdaje się być jej powołaniem. Nawet jej praca magisterska na wydziale socjologii była poświęcona sprzątaniu i nosiła tytuł „Jak usunąć nieład z twojego mieszkania – perspektywa socjologiczna.” Jako 19-latka założyła własną firmę konsultingową. Pomagała klientom, którzy nie radzili sobie z bałaganem w domu. Uczyła ich, jak zorganizować przestrzeń dookoła siebie. Nie należy tej funkcji mylić z rolą sprzątaczki. Tak 11 lat temu, jak i dziś, Marie tylko instruuje swoich podopiecznych. Faktyczne sprzątanie, wyrzucanie rzeczy i układanie tego, co zostało, to zadanie dla jej klientów. „Nie trafiłam jeszcze na osobę, na którą moja metoda nie działa,” wyznała nie bez dumy podczas naszego spotkania w CSW. „Oczywiście, zdarzali się oporni klienci. To ci, którzy oczekiwali, że wykonam za nich całą pracę,” wspominała z dziewczęcym uśmiechem.

PORZĄDKI BEZ POCZUCIA WINY

W swojej pierwszej książce, która ukazała się w Japonii w 2010 roku, a do Polski trafiła kilka miesięcy temu, KonMari podkreśla, że nikt nie może za nas zrobić porządków. Choćby dlatego, że jej metoda zakłada fizyczny, bliski kontakt z każdym przedmiotem, o losie którego decydujemy. Marie zachęca, aby sprzątanie mieszkania zrobić na raz, w formie swoistego „maratonu porządków.” Uważa też, że sprzątanie kolejnych pomieszczeń to zły pomysł. Lepiej jest porządkować przedmioty kategoriami, zaczynając od ubrań. Dlaczego właśnie od ubrań? Bo większość ludzi ma ich zdecydowanie za dużo, rozstawanie się z nimi jest łatwiejsze, niż segregowanie książek czy pamiątek, a efekt jest bardzo spektakularny. Zwłaszcza, że żyjemy w czasach „szybkiej mody” (ang. „fast fashion”) i szafy każdej z nas przepełnione są t-shirtami za 19,90 zł, które kupiłyśmy w jednej z sieciówek tylko dlatego, że były tanie czy upolowanymi na wyprzedaży hitami sprzed trzech sezonów, które założyłyśmy tylko raz, ale żal nam się ich pozbyć, bo to
przecież pieniądze wyrzucone w błoto. Marie Kondo wie, jak sprawić, by ustały okropne wyrzuty sumienia spowodowane nieprzemyślanymi zakupami. Radzi, aby wszystkie ubrania zgromadzić w jednym miejscu, a następnie jedno po drugim brać je do ręki i zastanowić się, czy dana rzecz przynosi nam radość. „Powinieneś wziąć każde ubranie do ręki. Kiedy dotykasz ubrania, twoje ciało reaguje. Jego reakcja na każdą rzecz jest inna. Przekonaj się sam,” radzi w swojej książce. Jeśli rzecz nie przynosi radości, należy w duchu podziękować jej za wykonane przez nią zadanie, a następnie wyrzucić lub przekazać potrzebującym. A co z ubraniami, których nigdy nie nosiłyśmy, czy książkami, które nie zostały przeczytane? One też wypełniły swoje zadanie, wszak uświadomiły nam, że dany kolor do nas nie pasuje czy że dana tematyka zupełnie do nas nie przemawia.

Oczywiście do bólu zdroworozsądkowi Europejczycy podśmiewają się nieco z pomysłu dziękowania przedmiotom czy w ogóle – rozmawiania z nimi.Trzeba jednak pamiętać, że wpływ na teorię Marie Kondo miał fakt, iż przez kilka lat, jako nastolatka, była wolontariuszką w świątyni shinto. Religia ta zakłada obecność boskiej energii – Kami w ludziach, naturze i nieożywionych przedmiotach. Stąd ten charakterystyczny dla Japończyków szacunek do przedmiotów, który jest bardzo wyraźny w książkach Kondo, a który dla europejskich czy amerykańskich odbiorców może wydawać się dość zabawny.

NAJDŁUŻSZE SPRZĄTANIE ŚWIATA

Jednak nie ma nic zabawnego w procesie sprzątania domu, który z reguły trwa kilka dni, ale może ciągnąć się latami. „Moje najdłuższe zlecenie trwało dwa lata.Klientka była bardzo wziętą aktorką. Nie mogła spotykać się ze mną często, a na dodatek miała naturę zbieracza. Jej ogromny dom był pełen najróżniejszych przedmiotów, które zupełnie nie dawały jej radości,” wspominała Kondo podczas naszego spotkania i dodała, że odkąd „Magia sprzątania” stała się takim hitem na świecie, zmuszona była zrezygnować z indywidualnych konsultacji z klientami. Zamiast tego planuje stworzyć centrum szkoleniowe, w którym konsultanci będą uczyli się metody KonMari, a następnie podejdą do egzaminów. Ci, którzy zdadzą, otrzymają certyfikat Marie Kondo i będą mogli w jej imieniu nieść ludziom na całym świecie (ze szczególnym uwzględnieniem Ameryki) minimalistyczną filozofię sprzątania i życia.

W 2010 roku na spotkanie z KonMari trzeba było czekać od miesiąca do pół roku. To za namową klientów, którzy podczas oczekiwania na konsultację chcieli już wcielać w życie jej metodę, Kondo napisała pierwszą książkę. Tsunami i trzęsienie ziemi w 2011 roku przyczyniły się do spektakularnego sukcesu wydawniczego „Magii sprzątania” w Japonii. „Japończycy nagle stanęli przed koniecznością odpowiedzenia sobie na pytanie, co jest ważne w ich życiu. Jaka jest prawdziwa wartość sentymentalnych pamiątek. Jakie było znaczenie przedmiotów, które stracili? Ogromna sprzedaż książki była, niestety, spowodowana przez tragedię,” analizował Tomohiro Takahashi, redaktor który pracował nad pierwszym wydaniem „Magii sprzątania”. Do dziś w Japonii sprzedało się blisko 1,5 miliona egzemplarzy książki Marie Kondo. Na całym świecie liczba ta dawno przekroczyła 3 miliony. Marie Kondo stała się gwiazdą i milionerką.

TEST BIAŁEJ RĘKAWICZKI? DZIĘKUJEMY

Kim zatem są rzesze fanów Marie Kondo, które na Instagramie publikują tysiące zdjęć ilustrujących proces przywracania ładu, opatrzone hasztagiem #KonMari? To najczęściej ludzie młodzi, nieźle wykształceni, dobrze zarabiający, chcący prowadzić bardziej świadome życie. To ci którzy zamiast kolejnych odcinków „Perfekcyjnej pani domu” wolą w internecie oglądać wykłady TED.Z resztą fanki KonMari niewiele mają wspólnego z umęczonymi, zapłakanymi kobietami, którym Małgorzata Rozenek funduje w swoim programie test białej rękawiczki. Choć niewątpliwie, w domach wielu z nich panuje podobny chaos, co w mieszkaniach bohaterek „Perfekcyjnej pani domu”. Marie Kondo stała się idolką ludzi, którzy usiłują żyć świadomie. Z jej pomocą udaje im się wcielić w życie ideały, jakie od dawna były nęcące: jakość ważniejsza od ilości, przemyślane zakupy i świadome wybory. Jednak zapytana o to,
czy minimalizm jest tożsamy z porządkiem i szczęściemMarie natychmiast odpowiada: „Nie! Przecież moja filozofia zakłada, że chcemy otaczać się przedmiotami, które dają nam szczęście. A któż nie chciałby mieć jak najwięcej takich przedmiotów dookoła siebie?!” Właśnie dlatego Marie nie ukrywa, że ma w domu wszystkie swoje książki, zarówno japońskie, jak i obcojęzyczne wydania. Nie dlatego, że musi do nich zaglądać aby przypomnieć sobie, na czym polega magia sprzątania, a dlatego, że dają jej szczęście.

Kondo nigdy nie zaprosiła żadnego dziennikarza do swojego domu w Tokio, który dzieli z mężem, który jednocześnie jest jej managerem oraz fotografem Takumi Kawahara i nowonarodzoną córeczką. Zapytana o to, kiedy należy zacząć uczyć dzieci magii sprzątania, z powagą i przekonaniem Marie odpowiada: „Gdy skończą 3 lata. Należy zacząć od składania ubranek. Dopiero potem przejść do porządkowania zabawek.” Zgromadzone na sali matki – dziennikarki z lekką pobłażliwością pokiwały tylko głowami, jakby chciały powiedzieć: „Przekonamy się za trzy lata, jak radzisz sobie z wcielaniem własnych zasad w życie.” Jednak chwilowo potomstwo Kondo jest raczej przyczyną nieprzespanych nocy, nie zaś – bałaganu. Możemy sobie zatem wyobrażać, że mieszkanie Japonki jest nienagannie wysprzątane, każdy przedmiot ma swoje miejsce, a każda osoba wchodząca do domu Kondo czuje falę radości.

Z pewnością Marie ma się z czego cieszyć. W tym roku trafiła na ultraprestiżową listę 100 najbardziej wpływowych osób na świecie tygodnika „Time”.Na łamach magazynu Jamie Lee Curtis okrzyknęła ją mianem „naczelnej organizatorki” i wychwalała ją za szacunek, jaki okazuje przedmiotom, które są już niepotrzebne, a przede wszystkim, za uświadomienie tłumom, że żyją w niebywale uprzywilejowanych społeczeństwach, w których problemem jest nadmiar, a nie brak zasobów. Na liście znalazło się tylko dwóch przedstawicieli Kraju Kwitnącej Wiśni. Tym drugim był wieloletni kandydat do literackiego Nobla, Haruki Murakami.

Za osiągnięcia w dziedzinie porządkowania świata raczej nie dostaje się nagrody Nobla. Ale zarabia się ogromne pieniądze. Marie Kondo jak może wykorzystuje swoje pięć minut. Aktualnie nie przyjmuje już nowych klientów, ale pracuje nad aplikacją, która połączy społeczność wyzwanców KonMarie na całym świecie i pomoże im zorganizować pracę podczas „maratonów sprzątania”. Oprócz tego pisze kolejne książki, tym razem bardziej szczegółowo i praktycznie traktujące zagadnienie porządkowania. Jej największe marzenie? „Chciałabym zaprowadzić porządek w każdym zakamarku świata,” mówi kłaniając się podczas pożegnania z dziennikarzami.

Aleksandra Kisiel / Kobieta WP

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (7)