Życie ze sponsoringu
Monika na początku miała wyrzuty sumienia, że postępuje wbrew zasadom moralnym, które jej wpojono: - Bywały dni, że brzydziłam się siebie z powodu tego, co robię. Uważałam się za prostytutkę. Ale z drugiej strony dochodziły do mnie realia: że nie muszę udzielać czterokrotnie większej liczby korepetycji i ledwie wiązać koniec z końcem, mogę w miły sposób spędzić czas, jedząc małże i krewetki w restauracjach, chodząc na premiery do teatru i na dodatek jeszcze dostaję prezenty: kwiaty, perfumy, bieliznę. Seks jest tylko dodatkiem do reszty. Prostytutki sprzedają swoje ciało osobom, nie prowadzą rozmów przy kolacji ze świecami o filozofii czy literaturze. Ja zaś jestem utrzymanką tylko jednego mężczyzny, z którym łączy mnie także więź duchowa.