Kiedyś martwiły się o pieniądze. Dziś nie muszą. Mają zapewnione nie tylko finansowanie swoich wydatków, ale także coś, na co nie mogły sobie pozwolić: częste bywanie w dobrych restauracjach, na wykwintnych imprezach, czy w teatrach, a także luksusowe kosmetyki i odzież. Wszystko w zamian za spędzanie czasu z kimś, kto potrzebuje miłego towarzystwa. I seksu.
Kiedyś martwiły się o pieniądze. Dziś nie muszą. Mają zapewnione nie tylko finansowanie swoich wydatków, ale także coś, na co nie mogły sobie pozwolić: częste bywanie w dobrych restauracjach, na wykwintnych imprezach, czy w teatrach, a także luksusowe kosmetyki i odzież. Wszystko w zamian za spędzanie czasu z kimś, kto potrzebuje miłego towarzystwa. I seksu. (autor tekstu: Ewelina Kitlińska)
Życie ze sponsoringu
Niedawno w jednym ze słupskich supermarketów na tablicy ogłoszeniowej pojawiła się oferta młodej dziewczyny, która w sposób nieco zawoalowany napisała, że szuka sponsora. Klienci sklepu byli wstrząśnięci, że w miejscu, gdzie ogłoszenia powinny być akceptowane przez osoby zarządzające placówką znalazła się tego typu propozycja. Dotychczas informacje o poszukiwaniu osoby mogącej wesprzeć finansowo w zamian za spędzanie ze sponsorem czasu oraz za seks znajdywały się głównie w Internecie.
Życie ze sponsoringu
Kilka lat temu zamieszczane były głównie w serwisach erotycznych, obecnie także serwisy randkowe posiadają stałe działy dla poszukujących sponsorów, takie jak np. cyberrandka.pl, eamore.pl, mkontakt.pl, czy wyspecjalizowany tylko w tej dziedzinie wortal szukamsponsora.pl. Oprócz oczekiwań co do walorów poszukiwanej osoby, podawane są stawki za godzinę oraz za noc, a także preferencje co do praktyk seksualnych.
Życie ze sponsoringu
Na jednym z takich serwisów swojego sponsora znalazła zdesperowana Monika, 21-letnia studentka na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wyprowadziła się do Krakowa spod rzeszowskiej wsi i zamieszkała w akademiku. Rodzicom się nie przelewało, ale mogli ją wesprzeć kwotą kilkuset złotych miesięcznie. Dorabiała udzielając korepetycji z angielskiego. Gdy ojciec Moniki zmarł na zawał, nie mogła już liczyć na pieniądze od matki, która sama utrzymywała jeszcze dwójkę rodzeństwa.
Życie ze sponsoringu
- Musiałam znaleźć pracę, która będzie dobrze płatna i jednocześnie nie będzie kolidowała ze studiami - opowiada Monika. - Nie mogłam nic takiego znaleźć, mimo, że szukałam pracy przez ogłoszenia, agencje pracy tymczasowej, biuro karier na uczelni i przez znajomych. W ciągu trzech miesięcy poszukiwań zauważyłam za to, że koleżance z pokoju obok zaczęło się dobrze powodzić. Zapytałam jednego razu, jak udało jej się znaleźć tak dobrze płatną pracę i na dodatek pozwalającą jej chodzić na zajęcia. Nie od razu zdradziła, że znalazła sponsora, ale w końcu powiedziała mi, na czym taki układ polega i jak sama mogę takiego znaleźć. Zajrzałam na kilka z serwisów, gdzie ogłaszały się nie tylko kobiety, ale także mężczyźni poszukujący studentek, którym oferowali wsparcie finansowe w studiach.
Życie ze sponsoringu
Nie odważyłam się sama zamieścić ogłoszenia, ale odezwałam się do kilku mężczyzn, którzy zamieścili informacje napisane w bardzo subtelny sposób. Doszło do spotkania z trzema z nich. W przypadku dwóch pierwszych opis nie przystawał do rzeczywistości, bo oczekiwali, że będę brać udział w orgiach lub że będę przebierać się za dominę. Dopiero trzeci z nich okazał się kulturalnym, starszym mężczyzną, całkiem przystojnym i zadbanym. Jasno określił, oczekiwania: że chodzi mu nie tylko o seks, ale wspólne wyjścia do kina, teatru, restauracji, czasem wyjazdy na weekend. Był bardzo kulturalny i na nic nie naciskał. Powiedział, że za spotkanie będzie płacił od 300 - 400 złotych - wyznaje opowieść Monika.
Życie ze sponsoringu
Monika na początku miała wyrzuty sumienia, że postępuje wbrew zasadom moralnym, które jej wpojono: - Bywały dni, że brzydziłam się siebie z powodu tego, co robię. Uważałam się za prostytutkę. Ale z drugiej strony dochodziły do mnie realia: że nie muszę udzielać czterokrotnie większej liczby korepetycji i ledwie wiązać koniec z końcem, mogę w miły sposób spędzić czas, jedząc małże i krewetki w restauracjach, chodząc na premiery do teatru i na dodatek jeszcze dostaję prezenty: kwiaty, perfumy, bieliznę. Seks jest tylko dodatkiem do reszty. Prostytutki sprzedają swoje ciało osobom, nie prowadzą rozmów przy kolacji ze świecami o filozofii czy literaturze. Ja zaś jestem utrzymanką tylko jednego mężczyzny, z którym łączy mnie także więź duchowa.
Życie ze sponsoringu
Poszukiwanie sponsora to domena nie tylko studentek. Także kobiety nieco starsze decydują się na układ, w którym za pieniądze będą dawać mężczyznom to, czego pragną. Agnieszka ma 31 lat i dwuletniego, chorego na astmę synka. Odszedł od niej partner, po którym słuch zaginął. Nie jest w stanie ze swojej pensji sprzedawczyni w butiku zapewnić sobie i dziecku, wszystkiego, co jest im potrzebne. Nie dostaje alimentów od ojca dziecka, bo od roku nie wie, gdzie go szukać.
Życie ze sponsoringu
- Kiedyś do sklepu przyszedł starszy pan z młodą dziewczyną. Kupił jej mnóstwo dobrych jakościowo, drogich ubrań. Kiedy uśmiechnęłam się i powiedziałam jej, że ma hojnego ojca, ta odpowiedziała, że to nie jest jej ojciec. Gdy wychodzili ze sklepu, pan trzymał swoją rękę na jej pośladku. Miał na palcu obrączkę, więc musiał być żonaty. Domyśliłam się, że to tak zwany sponsoring. - Agnieszka zainteresowała się tym bliżej. Gdy znalazła różne serwisy w Internecie, zobaczyła, że „popyt” mają także kobiety w jej wieku. Zamieściła ogłoszenie. W ciągu dwóch tygodni dostała ponad 200 odpowiedzi. Mogła przebierać w propozycjach.
Życie ze sponsoringu
- Postawiłam na dwa kryteria – ciągnie Agnieszka – najbardziej normalne oczekiwanie pod względem seksu, bez żadnych udziwnień, a po drugie, najwyższe oferowane pieniądze. Zanim się zdecydowałam na „współpracę”, spotkałam się z ponad dwudziestoma mężczyznami. Niektórzy z nich to były świry, inni chcieli seksu za 50 złotych, a ja nie widzę powodu, żeby się tak tanio sprzedawać. W końcu kobieta sponsora, to nie byle kto, to ktoś więcej, niż profesjonalna prostytutka. Do niedawna spotykałam się z jednym mężczyzną. Teraz spotykam się z dwoma. Oczywiście nic o sobie nie wiedzą. Oprócz pensji, którą dostaję w sklepie, zarabiam około 4 tysięcy złotych. Bez podatku, bez dużego zaangażowania czasowego. Stać mnie teraz na wiele rzeczy – przede wszystkim na dobre leczenie dla mojego synka.
Życie ze sponsoringu
Agnieszka sądzi, że takich kobiet jak ona jest na pewno więcej, ale się o tym nie mówi. Natalia Koszewska, socjolog, komentuje: - Tak naprawdę to, co kryje się pod nazwą "sponsoring" nie jest wymysłem naszych czasów. Kiedyś przybierał on inne formy i w niektórych epokach bywał nawet społecznie akceptowalny a wręcz pożądany i traktowany jako normalna kolej rzeczy. A seks, rozumiany bardzo szeroko, od zawsze był wabikiem, który przyciągał mężczyzn, przede wszystkim po to, żeby kobieta mogła zdobyć osobę, która zapewni utrzymanie i bezpieczeństwo jej samej oraz potomstwu.
Życie ze sponsoringu
Agnieszka myśli o bezpieczeństwie długofalowo: - Nie żyję ponad stan. To co mi zostaje, oszczędzam. Jedyna inwestycja w siebie, to opłacenie kursu księgowości. Będę chciała pracować w tym zawodzie, bo jest to zawsze pewny zawód, niezależnie od tego, czy jest kryzys, czy nie. W końcu taki układ, jaki mam obecnie z oboma panami nie będzie trwał wiecznie. Zacznę się starzeć i „wygryzą” mnie młodsze i ładniejsze. Wiem, że w życiu nie liczy się tylko „tu i teraz”, ale także przyszłość. A ta nie zawsze może być różowa. (autor tekstu: Ewelina Kitlińska)