- Do salonu weszło dwóch strażników granicznych. Strzygłem wtedy klienta. Sprawdzili mi paszport i kazali wyjść z nimi. Jeden był bardzo miły, jakby trochę przeżywał to wszystko ze mną, i pozwolił mi skończyć strzyżenie - mówi warszawski barber Bogdan Vasilkov.