Tanie mieszkanie w stolicy, czyli święty Graal na rynku mieszkaniowym

Możesz wynająć ładny pokój za 1700 złotych albo klitkę za 1000. Mieszkać w PRL-owskiej imprezowni albo dojeżdżać do pracy dwie godziny. Sprawdziłam, jak wygląda rynek mieszkaniowy w Warszawie i jestem zdruzgotana.

Tanie mieszkanie w stolicy, czyli święty Graal na rynku mieszkaniowym
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Katarzyna Chudzik
124

Dom to nie tylko ściany i dach. Ale kiedy codziennie o 6.00 rano twoje łóżko zmienia położenie, wszystko wokół drży i zastanawiasz się, czy to już koniec świata, Powstanie Warszawskie vol. 2, czy może tylko budowa pięciogwiazdkowego hotelu obok twojej kamienicy, to znak, żeby pomyśleć o zmianie mieszkania, jakkolwiek byś go nie uwielbiał.

Odpalasz więc Gumtree i inne OLX-y i uświadamiasz sobie, że nie jest to najlepszy czas dla poszukujących lokum - na przełomie lata i jesieni do miasta zjeżdżają setki tysięcy studentów, a każdy z nich gdzieś mieszkać musi. Właściciele nieruchomości zacierają rączki, przylizują czuprynki, wchodzą na wyżyny swoich marketingowych umiejętności i szczyty bezczelności, bo znalezienie pokoju w Warszawie za mniej niż 1000 złotych graniczy z cudem.

"Niedaleko metra, spokojna okolica"

Czasem udaje się znaleźć ogłoszenie, przy którym serce zaczyna bić jak przed pierwszą randką - nienajbrzydszy pokój za 800 złotych, "na rodzinnym osiedlu", blisko do metra. Sęk w tym, że dokładna lokalizacja nie jest podana, a kiedy dzwonisz pod wskazany numer i jesteś choć trochę dociekliwy, dowiadujesz się, że owszem - metro gdzieś tam jest. Zaledwie 20 minut drogi od mieszkania. Autobusem. Do ostatniej stacji.

Na sformułowanie "blisko centrum" też trzeba uważać - odnosi się często do centrum dzielnicy, w której mieszkanie się znajduje. Na przykład centrum Targówka. Jeśli nie chcesz spędzać pół życia w komunikacji miejskiej, nie zalecam. Naprawdę można mieszkać i pracować w Warszawie i w jedną stronę do pracy jechać dwie godziny, to nie tylko domena Nowego Jorku.

"Kameralny pokój"

Jeśli chciałbyś poczuć się jak Harry Potter, celuj właśnie w takie ogłoszenia. "Kameralny" w nieruchomościowej nomenklaturze oznacza ni mniej, ni więcej jak wielkości i przytulności komórki pod schodami, w której dziecięcy bohater wielu z nas spędzał noce u znienawidzonego wujostwa.

Żaden właściciel nie napisze przecież, że pokój jest ciasny i poza łóżkiem nie zmieści się w nim nic, a szafę do użytkowania będziesz mieć olbrzymią, ale niestety znajdującą się w przedpokoju. Kameralny, klimatyczny i ostatecznie "niewielki" to maksimum szczerości wynajmującego, na jaką możesz liczyć. Strzeż się, jeśli nie chcesz mieć jesienno-zimowo-wiosenno-letniej chandry przez 24 godziny na dobę.

Obraz
© Archiwum prywatne

"Studencki klimat"

Mieszkanie ma kilka pokojów, w każdym mieszka przynajmniej jedna osoba, w porywach do trzech. W kuchni stoi pralka Frania, kilkadziesiąt zwrotnych butelek po piwie, których nikomu nie chce się zanieść do sklepu (a tylko jedna z nich służy za wazon) i kuchenka gazowa, która pamięta lata świetności serialu "Czterdziestolatek".

Z takiego mieszkania nie sposób wyobrazić sobie innego widoku niż na parking z tuzinem małych fiatów i ławkę z czerwononosymi panami. Tym bardziej zaskakuje więc widok na elegancką i przypominającą, że żyjemy w XXI wieku witrynę Carrefour Express 24h, o którym to sklepie wspomniano w ogłoszeniu jako o zalecie lokalizacji. Tak jakby całodobowych sklepów było w Warszawie 10, a nie 10 tysięcy.

"Komfortowy pokój w wysokim standardzie"

Taki opis gwarantuje, że wynajmujący zażąda za pokój niebotyczne pieniądze. Mieszkanie na nowoczesnym osiedlu oferujące wszelkie możliwe wygody i jeszcze łóżko, które można nazwać dwuosobowym? To w Warszawie musi kosztować.

Jeśli chcesz spłacać komuś dwukrotność jego kredytu, droga wolna. Najdroższy pokój, jaki oglądałam, kosztował 1700 złotych miesięcznie. Nie był to apartament w Mariottcie, nie miał jacuzzi i złotych klamek. Zwykły, choć ładny i przestronny pokój z balkonem w pobliżu ostatniej stacji metra.

Mała kuchnia bez piekarnika, trzy osoby w mieszkaniu – łatwo policzyć, że właściciel za całość inkasuje 5100 złotych miesięcznie(!). Cóż, za taką kwotę spodziewałabym się więcej niż tego:

Obraz
© Archiwum prywatne

220 złotych za obejrzenie mieszkania

Osoby, które dopiero zaczynają przeglądać ogłoszenia, mogłyby zaprotestować przeciwko takiemu opisowi sytuacji. Pozornie rynek mieszkaniowy w Warszawie nie wygląda tak strasznie: można bez większego wysiłku znaleźć pokoje za grosze.

Znalazłam trzy. Za 600 złotych, w nienajgorszych nawet lokalizacjach. Bez zdjęć i zawsze z jakimś bonusem - "sympatyczna staruszka" w pokoju obok (zapowiedź głośnych audycji Radia Maryja, podsłuchiwania pod drzwiami i narzekań na tą dzisiejszą młodzież), albo właścicielem, który "czasem prześpi się na kanapie w twoim pokoju, ale przyjeżdża do Warszawy tylko na jeden weekend w miesiącu". Można zaryzykować, na miejscu dowiem się więcej. Może nie taki diabeł straszny.

- Dzień dobry, dzwonię w sprawie ogłoszenia, chciałabym obejrzeć pokój jak najszybciej - mówię przez telefon panu o radiowym głosie.
- Oczywiście, proszę najpierw podjechać do biura, podpiszemy umowę. Po opłaceniu kwoty 220 złotych, bezzwrotnej oczywiście, możemy umówić się na oglądanie - odpowiada pan.

No to klops. Pozostałych pokojów nie udało mi się obejrzeć z tego samego powodu. Bo o ile pobieranie prowizji za wynajem mieszkania jest praktyką uczciwą, o tyle wymaganie zapłaty za samo obejrzenie (!) mieszkania jest okazją dla biura na łatwy zarobek. Warszawa to łosoś pośród pangi polskich miast - przerażonych cenami studentów łatwo namówić na jednorazowe wydanie dwustu złotych w zamian za pokój dwa razy tańszy niż większość na rynku. I biuro zamiast jednorazowej kilkusetzłotowej prowizji zgarnia pewnie kilkanaście tysięcy, bo pokój jest prawdopodobnie ruderą, w której nie chciałby mieszkać nawet najmniej wymagający dwudziestolatek.

Niektóre biura prezentują na zdjęciach mieszkania ładne i atrakcyjne cenowo. Sęk w tym, że nieistniejące. I znów - albo pobiera się prowizję przed, albo informuje, że mieszkanie zostało już wynajęte. Proponuje się wówczas inne (droższe) w zamian. Najważniejsze jest to, żeby w ogóle złapać kontakt z klientem, a później jakoś go do swojej oferty przekonać.

Grafik i nocowanie

Dlatego, kiedy wreszcie znajdziesz pokój za 970 złotych, na Urysnowie, niedaleko metra, i w schludnym standardzie, możesz poczuć się, jakbyś złapał Pana Boga za nogi, względnie byka za rogi. Dopóki, dopóty marzeń o własnym kącie nie zakłóci rozmowa z właścicielem.

Czterdziestoletnim panem, który ustala pięciu dwudziestokilkulatkom grafiki sprzątania. Nie "ma być czysto, sami sobie tym rozdysponujcie", tylko po bożemu: w poniedziałek sprząta Ala, we wtorek Zosia, w środę Halinka. - Czy mieszkając tu mogę kogoś przenocować? - pytam.

- Owszem, dwa razy w miesiącu. Ale bez imprezowania i palenia papierosów oczywiście. Wymagam też ubezpieczenia OC. Kaucja może nie pokryć szkód, które możecie wyrządzić np. zalewając sąsiadkę. A raz w miesiącu staram się tu bywać, żeby sprawdzić, czy wszystko jest okej- tłumaczy mi właściciel.

Tak więc za niecałe 1000 złotych miesięcznie mogę poczuć się jak w akademiku - a przynajmniej na pewno nie jak u siebie w domu. Rzecz przecież nie w tym, żeby wymigiwać się od obowiązków czy robić z mieszkania hotel dla krewnych i znajomych królika, ale żeby czuć, że jeśli się chce, to można. Że jesteś - w jakimś sensie - u siebie.

A to w Warszawie jest trudno osiągalne, sparafrazuję więc byłego prezydenta najjaśniejszej Rzeczpospolitej i zalecę, żeby zmienić pracę i wziąć kredyt. Ewentualnie szukać pokoju w innym terminie – najtaniej będzie w czerwcu i styczniu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Wsyp do wody i wymocz stopy. Genialna kąpiel na suche pięty
Wsyp do wody i wymocz stopy. Genialna kąpiel na suche pięty
Umyj tym balkon. Gołębie nawet się nie zbliżą
Umyj tym balkon. Gołębie nawet się nie zbliżą
Nie wydasz na tuje ani gorsza. Utnij w tym miejscu i zasadź
Nie wydasz na tuje ani gorsza. Utnij w tym miejscu i zasadź
Te spodnie robią cuda z sylwetką. Murowany hit wiosny
Te spodnie robią cuda z sylwetką. Murowany hit wiosny
Zamiast wyrzucać, przyklej do storczyka. Momentalnie odżyje
Zamiast wyrzucać, przyklej do storczyka. Momentalnie odżyje
Znalazł ją w śmietniku w Poznaniu. "Jak tak można?"
Znalazł ją w śmietniku w Poznaniu. "Jak tak można?"
Była pierwszą żoną Muska. Zdradziła, do czego ją zmuszał
Była pierwszą żoną Muska. Zdradziła, do czego ją zmuszał
Tak przyszła do "DDTVN". Tylko spójrzcie na jej stopy
Tak przyszła do "DDTVN". Tylko spójrzcie na jej stopy
Wkrótce ruszą na żer. Wystarczy karton, by powstrzymać inwazję
Wkrótce ruszą na żer. Wystarczy karton, by powstrzymać inwazję
"Zostałam sama". Tak teraz wygląda jej życie
"Zostałam sama". Tak teraz wygląda jej życie
Donatella Versace już tak nie wygląda. Zadziwiła świat "nową twarzą"
Donatella Versace już tak nie wygląda. Zadziwiła świat "nową twarzą"
Kochali się w niej wszyscy Polacy. Skończyła 57 lat i wciąż zachwyca
Kochali się w niej wszyscy Polacy. Skończyła 57 lat i wciąż zachwyca