Nie zrezygnowała z siebie
Bruni szybko uznała, że nie chce być tylko żoną swego męża. Nawet jeśli mężem ma być prezydent Francji. Nie przeprowadziła się do Pałacu Elizejskiego i namówiła Sarkozy’ego, by to on przeniósł się do jej mieszkania w pobliżu Pól Elizejskich. Zamiast oficjalnych przyjęć pochłonęło ją wydanie trzeciej płyty - „Quelqu’un M’a Dit”. Średniej jakości muzyka sprzedała się w rewelacyjnym nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy głównie dzięki tekstom, w których Carla śpiewa o poprzednich kochankach oraz o prezydencie, który jest lepszy niż marihuana i afgańska heroina.
Szeptano, że prezydentowa wraca do korzeni, bo przecież zawsze kreowała się na wojującą i niepokorną artystkę. Podpisała m.in. petycję przeciwko projektowi Sarkozy'ego, który chciał zmusić emigrantów do wykonywania testów na HIV. Choć, jak twierdzili niektórzy, jej lewicowe poglądy były raczej powierzchowne - kolejny kaprys zamożnej panienki z dobrego domu.