Cały ten blask
Skąd taka moda na srebro i złoto?
Latem skóra ma naturalny blask, operuje ciepłe i mocne światło słoneczne, a matowe pudry idą w odstawkę. Cera jest rozświetlona i zdrowo błyszczy. A jesienią, kiedy światło nie jest już takie wyraźne, wprowadzamy je właśnie za pomocą błyszczących akcentów. Takie inspiracje można było zobaczyć na pokazach Stelli McCartney, Giambattista Valli czy Jean Paul Gaultier.
W takim razie trzy wiodące trendy mamy już opanowane. A co z cerą? Kiedy warto zmienić kolor podkładu i jakie odcienie wybierać na sezon jesienny?
Podkład ma pasować do skóry i do światła słonecznego. Żegnamy więc letnią kolorystykę z chłodnymi żółtymi pigmentami i zamieniamy na tę jesienno-zimową z kroplą ciepłego różu. Tylko podkłady z takim pigmentem dobrze wyglądają w szarym, niewyraźnym jesiennym świetle. Warto też wybrać bogatszą, cięższą konsystencję podkładu z uwagi na zbliżający się sezon grzewczy, kiedy skóra ma tendencję do przesuszania się i podrażnień. Pomyśl o podkładzie jako o części pielęgnacji. Niech będzie bardziej kremowy i kryjący. Skóra wówczas lepiej zniesie suche powietrze.
Co jeszcze poza podkładem może się nie zgrać z jesiennym światłem?
Zasada jest taka, że przechodzimy na kosmetyki, które dają konkretny kolor. Zamieniamy spłowiałe, jak kostium kąpielowy od słońca szminki, róże czy cienie, na te w zdecydowanych, nasyconych barwach. Na przykład latem genialnie prezentuje się na skórze róż w tonacji baby doll (blady róż), ale jesienią zamieniamy go na bardziej wyrazisty róż indyjski. Błyszczyki w tonacji nude zastępujemy pomadkami, które wypełnią usta kolorem. Powód? Twarz nie może być „wyprana” z kolorów, zwłaszcza, że zmienia się też garderoba. Ubrania jesienno-zimowe są z grubszych tkanin, mają fakturę, a światło jest bure i ponure. Malujemy się więc tak, aby wyglądać wyraźniej i nie zniknąć pod warstwami swetrów i szali.