Matrymonialni oszuści
Po trzech miesiącach znajomości Jan już mieszkał u Ewy, a po kolejnym para snuła plany ślubne.
„Kocie, jestem artystą, człowiekiem wolnym, pieniądze są dla mnie balastem”, mówił piękny narzeczony i robił dla Marty łódeczkę z kory, albo naszyjnik z kapsli
– Ale seks był bajeczny, rozmowy nocne obłędne, on czytał mi swoje wiersze i masował stopy. Mieliśmy być razem, bez wahania dałam mu więc numer PIN do karty bankomatowej. Raz zapłacił nią za zakupy, jak byłam chora.
Marta wspominała Janowi od niechcenia, że jej siostra ma w przyszłym tygodniu przelać na jej konto pieniądze z irlandzkiego banku. Marta miała je wziąć i wpłacić na polską lokatę.
– Ubiegł mnie: byłam w pracy, a on wyczyścił mi konto, szufladę z biżuterią, wziął laptopa i butelkę whisky z barku. „Tak, proszę pani, znamy go, to Sylwester K. „Tulipan” z Olsztyna, złoży pani zeznania?”