"Habibi" to egipski odpowiednik rodzimego "tulipana". Przystojny, szarmancki, ale bez pieniędzy. Pięknie mówi o miłości i żyje na koszt swoich kochanek.
„Tulipan spod Tłuszcza tak omamił kobietę, że rozpalona uczuciem była gotowa zrobić dla niego wszystko, a on skrzętnie to wykorzystał. Rolnik spod Parczewa łamał serca mężczyzn od Niemiec do Kanady. Krzysztof T. najpierw uwiódł zapatrzoną w niego jak w obrazek młodą kobietę”. To nagłówki sensacyjnych wiadomości z ostatnich miesięcy. Brzmią lekko komicznie, jak relikt lat 80. Możliwe, ale na pewno nie dla ofiar oszustów matrymonialnych.
Tekst: Aleksandra Pielechaty
Matrymonialni oszuści
W sieci najwięcej opowieści o naciągniętych na dobre serce, zakochanych do utraty zmysłów damach, można znaleźć na forach i stronach internetowych, poświęconych mężczyznom z Egiptu. To historie egipskich kochanków (tzw. habibi). Są straszne i śmieszne zarazem. Straszne, bo trudno uwierzyć w naiwność kobiet podróżujących pod piramidy, które nie potrafią się oprzeć smagłym potomkom faraonów. Śmieszne głównie dla tych, którzy historie o Mohamedzie z hotelu Al Diwan oraz Gamalu z Palmyra Resort czytają dla rozrywki, ciesząc się, że to nie im przydarzyła się wakacyjna przygoda z oszustem matrymonialnym z Kairu.
Matrymonialni oszuści
Historia z cyklu „Faceci z Egiptu” przydarzyła się Ewie, czterdziestoletniej pielęgniarce z Tczewa, która dwa lata temu pojechała na wycieczkę z kuzynką. Ewa nie jest naiwna, ale zakochała się w czarnych oczach, posągowej urodzie mężczyzny, który tak pięknie, łamaną angielszczyzną opowiadał o miłości bez granic, która nie zważa na wiek, różnice kulturowe i dysproporcje finansowe.
Matrymonialni oszuści
– To był fatalny rok: rozstanie z mężem, choroba ojca, zmiana pracy – opowiada Ewa, bezdzietna rozwódka – Pojechałam na przyjemne wakacje opalić się, pobawić z kuzynką w klubach, pozwiedzać. Ahmed był jak z bajki, po prostu bóg, jak Zelnik w „Faraonie”.
Bankomat wypluwał kolejne banknoty, a Ewa była coraz bardziej zakochana. Płaciła za wszystko: wycieczki, szaleństwa w barach i klubach, kolacje w restauracjach i zakupy w butikach. Opowiada, że nie mogła opanować bicia serca, kiedy Ahmed wyrecytował koślawą polszczyzną: „Jesteś łuną moich oczu, sokiem mego serca - kocham Cię”.
– Trochę mnie ten sok z serca zastanowił, bo niby skąd on umie po polsku tak mówić, ale szybko mi po angielsku wytłumaczył, że spędził ze słownikiem godzinę tłumacząc wersy egipskiego poety.
Ahmed poza sprawnymi tłumaczeniami poezji, studiował farmację i cały czas czekał na pieniądze ze stypendium.
– Nawet nie wiesz, Ewa, jak źle się czuję, jesteś gościem mojego kraju i kobietą mojego serca. Jak będziesz moją żoną za nic nie będziesz musiała płacić, będziesz żyłą jak królowa. Jestem z wyższych sfer więc będziesz szczęśliwa.
– Trochę się zaczęłam zastanawiać, bo w sumie krótko się znaliśmy, ale on miał takie ciało…
Matrymonialni oszuści
Ewa przedłużyła wakacje o dwa tygodnie. Przez dwanaście dni zabawiali się z Ahmedem pływając w basenie, jedząc figi i spędzając upojnie noce w hotelowych pokojach. Za wszystko płaciła oczywiście Ewa, która w marzeniach przymierzała egipskie szaty ślubne. Ile wydała Ewa?
Nie licząc wycieczki, to około cztery tysiące dolarów. Na lokacie, którą zlikwidowała w tracie egipskich szaleństw było więcej i Ewa wydałaby wszystko, gdyby nie telefon z domu, że z ojcem gorzej.
- Wiedziałam, ze wrócę, więc zostawiłam Ahmedowi trzysta dolarów i pojechałam do Tczewa. Obiecał, że zadzwoni, że będzie mailował. Rzeczywiście, po powrocie przysłał mi wiadomość, że potrzebuje dwustu dolarów, bo zachorowała mu matka.
– Opowiedziałam wszystko koleżankom i mnie wyśmiały. Pokazały też w Internecie forum o facetach z Egiptu i trochę przejrzałam na oczy. Czy żałuję? Nie wiem, w sumie co dobrego może się zdarzyć czterdziestolatce?
Matrymonialni oszuści
Damian Janus, psycholog i psychoterapeuta uważa, że wielu oszustów matrymonialnych ma cechy psychopatyczne.
- Są to mistrzowie manipulacji, którzy potrafią przez miesiące i lata żyć sztucznym życiem, udając uczucia i mówiąc to, czego tak naprawdę nie myślą, a co druga strona chce usłyszeć – mówi psycholog – Tacy ludzie przez lata kontrolują swoje emocje i wypowiedzi.
Matrymonialni oszuści
Ewa z Tczewa przeżyła upojne cztery tygodnie, żyjąc marzeniami o życiu egipskiej księżniczki i księciu o pięknych oczach. Przepuściła oszczędności ostatnich lat i przez moment uwierzyła, że śliczny egipski chłopiec rzeczywiście chce się z nią ożenić.
Żenić się też chciał z trzydziestoośmioletnią Martą Jan, artysta, którego poznała w sieci. Jan był trochę malarzem, trochę rzeźbiarzem i poetą, projektował strony internetowe i pisał haiku.
Matrymonialni oszuści
Potrafił cały dzień czekać na Martę przed Urzędem Miejskim, gdzie pracowała, a Marta puchła z dumy, bo okna były na ulicę, a Jan wyglądał jak Brad Pitt. Koleżanki zazdrościły.
– Przyjemnie się mu robiło prezenty – wspomina Marta – Miał zabytkową, sklejoną plastrami nokię, więc kupiłam mu i-phona na urodziny, kurtkę skórzaną i markowe okulary, a on porywał mnie w ramiona i całował jak szatan przy sprzedawcach.
- Oszuści matrymonialni bez wątpienia wykorzystują także swój powierzchowny urok, który jest tak częsty u psychopatów – uważa Janus - Inna rzecz, że w przypadku oszustów matrymonialnych ogromną rolę odgrywa też potrzeba manipulacji dla manipulacji: potrzeba poczucia kontroli nad kobietą, poczucia, że jest ona źródłem satysfakcji bez konieczności dawania czegoś w zamian. Ma to zawsze związek z relacją z matką i ukrytym poczuciem zależności od niej. To samo w sobie nie jest psychopatyczne, raczej nazwalibyśmy to infantylnym.
Matrymonialni oszuści
Po trzech miesiącach znajomości Jan już mieszkał u Ewy, a po kolejnym para snuła plany ślubne.
„Kocie, jestem artystą, człowiekiem wolnym, pieniądze są dla mnie balastem”, mówił piękny narzeczony i robił dla Marty łódeczkę z kory, albo naszyjnik z kapsli
– Ale seks był bajeczny, rozmowy nocne obłędne, on czytał mi swoje wiersze i masował stopy. Mieliśmy być razem, bez wahania dałam mu więc numer PIN do karty bankomatowej. Raz zapłacił nią za zakupy, jak byłam chora.
Marta wspominała Janowi od niechcenia, że jej siostra ma w przyszłym tygodniu przelać na jej konto pieniądze z irlandzkiego banku. Marta miała je wziąć i wpłacić na polską lokatę.
– Ubiegł mnie: byłam w pracy, a on wyczyścił mi konto, szufladę z biżuterią, wziął laptopa i butelkę whisky z barku. „Tak, proszę pani, znamy go, to Sylwester K. „Tulipan” z Olsztyna, złoży pani zeznania?”
Matrymonialni oszuści
Marta złożyła zeznania, siostrze oddaje pieniądze ratami, a na facetów już w ogóle nie patrzy. Chyba, że mają markowe okulary i skórzaną kurtkę, wtedy wzrok się jej wyostrza. Na razie – bez sukcesów. W przyszłym roku Marta planuje wakacje w Egipcie. Tam ponoć jest pięknie i ludzie są bardzo mili dla samotnych dziewczyn.
Tekst: Aleksandra Pielechaty