„Użyj mocy”, czyli jak obronić się przed gwałtem
Fińska telewizja YLE opublikowała przy współpracy z rządem materiał, który ma być instruktarzem dla kobiet, które zostaną zaatakowane przez nieznajomego na ulicy. Założenie było dobre.
05.02.2016 | aktual.: 06.02.2016 09:09
Kilka dni temu 17-letnia mieszkanka Danii stanęła przed sądem. Złamała prawo, bo użyła gazu pieprzowego na mężczyźnie, który chciał ją zgwałcić. Za posiadanie gazu wyznaczono jej karę w wysokości 5 tys. koron. Jak miała się obronić przed gwałcicielem, jeśli nie za pomocą sprayu? Na to pytanie może odpowiedzieć policja z Finlandii.
Fińska telewizja YLE opublikowała przy współpracy z rządem materiał, który ma być instruktarzem dla kobiet, które zostaną zaatakowane przez nieznajomego na ulicy.
Założenie było dobre. Pokażmy kobietom, jak się bronić, by nie musiały doznawać krzywdy ze strony nieznajomych. Na opublikowanym w sieci filmie widać kobietę spacerującą pustą ulicą. Zaczepia ją mężczyzna i zaczyna szarpać. I tu porady policji. By napastnik się wycofał, należy krzyknąć stanowczo „nie!”, odepchnąć go obiema rękami lub uderzyć torebką.
Choć absurdalny film wydaje się być jedynie żartem, to poważna produkcja. Internauci już zauważyli podobieństwo do „Gwiezdnych wojen”, bo broniąca się przed napastnikiem kobieta „używa mocy” niemal jak filmowi Jedi.
- Kiedy obejrzałem ten filmik, opadła mi szczęka. Równie dobrze kobieta mogłaby mieć wypisane na czole „Proszę nie gwałć mnie i nie zabijaj” i byłoby to równie skuteczne. Choć powinienem powiedzieć, nieskuteczne. Teraz każdy gwałciciel z Finlandii trzęsie się ze strachu – skomentował Alan Gottlieb, przewodniczący Second Amendment Foundation.
W tej nietypowej kampanii policjanci przypominają kobietom, że posiadanie gazu pieprzowego jest nielegalne w kraju. Podobny zakaz istnieje w kilkunastu państwach na świecie. Nie obronią się nim ani Dunki, ani Finki. W Polsce, choć jest traktowany jako broń, dostępny jest dla wszystkich pełnoletnich osób po okazaniu dowodu.
Opublikowany instruktaż wiąże się częściowo z wzrastającą liczbą gwałtów na kobietach w kraju. Finowie za powód stawiają rosnącą liczbą imigrantów. Na ulicach zaczynają pojawiać się kontrowersyjne plakaty, które przestrzegają kobiety przed kontaktami z obcokrajowcami. Eksperci podkreślają jednak, że kryzys imigrancki nie ma wpływu na policyjne statystyki. Kraje nordyckie od lat mają ogromny problem z przemocą seksualną wobec kobiet.
W raporcie opublikowanym w ubiegłym roku przez Agencję Praw Podstawowych Unii Europejskiej Finlandia stoi na czele państw z najwyższym wskaźnikiem brutalnych napaści na kobiety. Według Amnesty International zgłaszanych jest tu zaledwie 2-10 proc. gwałtów. Policja odnotowuje tu ponad 4 tys. napaści rocznie. Inne dane mówią z kolei o 10 tys. gwałtów. Agencja obliczyła, że wśród wszystkich obywatelek Finlandii, blisko 47 proc. kobiet doświadczyło przemocy seksualnej jeszcze przed 15 rokiem życia.
Seks jak herbata
Urzędnicy próbują ochronić kobiety przed gwałtami na różne sposoby. Najczęściej skazani są jednak na śmieszność. Pod koniec ubiegłego roku policja w Anglii próbowała podejść do sprawy w równie niekonwencjonalny sposób. Stworzono kampanię „Consent is Everything”, w ramach której nagrano krótki film „Herbata i zgoda”.
- Jeśli potrafisz zrozumieć, jak niedorzeczne jest zmuszanie kogoś do wypicia herbaty, jeśli nie mają na to ochoty, dlaczego tak trudno ci zrozumieć, gdy dotyczy to seksu? - pytają twórcy.
Animowany ludzik oferuje herbatę i spotyka się z różnymi reakcjami. Jeśli ktoś nie jest pewny, czy chce się napić, nie powinno się go do tego zmuszać. - Nieprzytomni nie chcą herbaty - podkreśla lektor.
Kampania Brytyjczyków nie wzbudziła jednak tyle kontrowersji, co pomysł władz amerykańskiego uniwersytetu Colorado Springs. Trzy lata temu radzili studentkom, by w momencie, gdy ktoś je zaatakuje, oddały na napastnika mocz lub zwymiotowały na niego. Takie porady przez lata funkcjonowały w programach edukacyjnych, opowiadali o nich także instruktorzy samoobrony podczas szkoleń w całych Stanach Zjednoczonych.
W Nowym Jorku głośno było o firmie, która produkowała „antygwałtową bieliznę”. Pomysł tak przypadł do gustu internautom, że założyciele dostali od nich wsparcie w wysokości 50 tys. dolarów na popularnym portalu crowdfundingowym. AR Wear przekonywało, że ich produkt daje kobiecie możliwość kontrolowania swojego ciała, gdy ktoś chce je napaść.
Na chińskim odpowiedniku Twittera - mikroblogu Sina Weibo - furorę robiły z kolei specjalne rajstopy dla kobiet. W przeciwieństwie do większości rodzajów tej części garderoby, nie miały podkreślać gładkości i atrakcyjności kobiecych nóg. Były bowiem kompletnie owłosione. Rajstopy reklamowano jako idealny "letni środek przeciw zboczeńcom".
Ostatnio pisaliśmy o Sarze Maple, która stworzyła płaszcz mający zniechęcić napastnika do robienia kobiecie krzywdy. Nie razi prądem, nie wydziela też specjalnego zapachu, potencjalnych gwałcicieli ma odstręczyć sam w sobie. - Zawsze naprawdę wkurzało mnie to, jak wmawia się ofiarom gwałtu, że to one są odpowiedzialne za to, co im się przydarzyło. Że są wszystkiemu winne. Wiele kobiet przeszło przez piekło, ale nie poszło z tym na policję. Mówili im, że robią niepotrzebne zamieszanie i nikt im nie wierzył. Wielu dziewczynom wmawia się, że nikt by ich nie zgwałcił, gdyby nie ich nieodpowiedni strój, czy miejsce, w którym się znalazły – mówiła w wywiadzie dla Huffington Post artystka.
- W społeczeństwie musi być przekonanie, że nie można tolerować przemocy seksualnej. Zamiast mówić o tym „jak nie zostać zgwałconą”, co obarcza odpowiedzialnością ofiarę, nie napastnika, powinniśmy mówić głośno, by „nie gwałcić” – komentuje dla CNN, Tracy Cox, dyrektorka National Sexual Violence Resource Center.
md/ WP Kobieta