Warkocze DNA: efektowny trend z Instagrama
Gdy pierwszy raz usłyszałam termin "warkocze DNA" pomyślałam, że to idealna fryzura dla Amy Farrah Fowler z "Teorii wielkiego podrywu". Jednak kiedy zobaczyłam, jak wygląda wspomniana fryzura, zrozumiałam, że to raczej propozycja dla dziewczyn wyjątkowo wprawnych manualnie, obdarowanych anielską cierpliwością i kosmykami, które się nie plączą. Włosy zaplecione tak, aby przypominały skręcone łańcuchy DNA, wyglądają olśniewająco.
30.07.2018 | aktual.: 30.07.2018 12:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na Pintereście obserwuję setki tablic z pomysłami na piękne fryzury. Jestem fanką influencerki Sary Angius, która na Instagramie publikuje krótkie fryzjerskie tutoriale. Robi to z taką wprawą, że każde jej uczesanie wygląda na banalnie proste. Niektóre z nich próbuję nawet przetestować na moich, bardzo cienkich i niezbyt pokornych włosach. Jednak moda na warkocze zaplatane tak, by przypominały łańcuch DNA, zdecydowanie mnie przerasta.
Alexandra Wilson, fryzjerka z Rhode Island, jest mistrzynią skomplikowanych splotów i upięć. Swoimi dziełami chwali się na Instagramie. I każdy zbiera tysiące lajków. Alexandra jest utalentowana, a do tego jej modelki mają długie włosy we wszystkich kolorach tęczy. Takie kosmyki aż się proszą o oryginalne fryzury. Jej najnowszy pomysł to warkocze trójwymiarowe. Zaplecione tak, aby wyglądały, jak skręcone łańcuchy DNA.
Na pierwszy rzut oka fryzura wydaje się szalenie trudna w wykonaniu. Jednak Wilson pokazuje krok po kroku, jak ją wykonać, a instruktażowy filmik uzupełniony jest dokładnym opisem kolejnych czynności. Dziewczyny na całym świecie ewidentnie podchwyciły temat. Na Instagramie pod hasztagiem #dnabraid zebrało się już 1000 zdjęć i filmów.
Wystarczy trochę czasu, długowłosa modelka i grzebień ze szpikulcem, aby spróbować swoich sił we fryzjerskich popisach. Profesjonalistkom stylizacja zajmuje pół godziny. Amatorki z pewnością będą potrzebowały więcej czasu, choćby po to, aby regularnie zaglądać do tutoriali. Jednak efekt jest fantastyczny i przypadnie do gustu nie tylko miłośniczkom nauki i "Teorii wielkiego podrywu".