Wielka jak rynek i w patriotycznych kolorach. Kraków ma swoją kratę
By tartan był tartanem, powinien spełnić kilka warunków. Musi mieć odpowiednią liczbę splotów i tradycyjne kolory, którymi posługiwały się szkockie klany. Teraz Kraków jako pierwsze miasto w Polsce ma swój tartan. Czy szkocka krata pasuje do Krakowa? Jerzy Turbasa - najsłynniejszy krakowski krawiec - odpowiada na to pytanie żartem: Podobno najrozrzutniejsi krakowianie założyli Szkocję.
Krakowski tartan został oficjalnie zarejestrowany w Szkockim Rejestrze Tartanów. To brzmi dumnie. Wcześniej w rejestrze pod numerem 3156 znalazł się stworzony z myślą o naszym kraju tartan polski. Wzór dla Krakowa wybrali w konkursie jego mieszkańcy spośród 26 zaprojektowanych przez Szkotów. Tkanina jest teraz tkana w Edynburgu, pod koniec września będzie można obejrzeć ją w Krakowie.
– Z symbolicznego punktu widzenia ten wzór jak najbardziej pasuje do Krakowa. Jest żółć papieska, jest biały i czerwony, jak w polskiej fladze – mówi po chwili zastanowienia Jerzy Turbasa, najlepszy krakowski krawiec. – A z punktu widzenia męskiej mody? Tweedowe marynarki mają raczej stonowane kolory. Gdyby ktoś nosił taką marynarkę przed 1989 rokiem, to wiadomo by było, że to nasz rodak z Chicago – dodaje w żartach.
Jerzy Turbasa dobrze odczytał intencje projektanta Alexa Imrie. Układ kraty jest celowo duży (200 pasemek) i odzwierciedla wymiary krakowskiego rynku. A kolory zostały wybrane ze względu na ich znaczenie: biały i czerwony mają symbolizować polską flagę. Tylko ta żółć nie tyle jest papieska co ze szkockiej flagi narodowej.
Słowo tartan dla Szkota brzmi znajomo, ale dla Polaka? Żeby wyjaśnić, czym jest, trzeba zacząć od początku, czyli od osnowy i wątku. To układ prostopadłych nici tworzących tkaninę. W tartanie wzdłuż tych linii ułożony jest wzór z pasów różnej szerokości. W klasycznej szkockiej kracie zespół pasków jest w sposób lustrzany odwzorowany w pionie i poziomie. I to tyle teorii. Proste, prawda? Ale historia tego prostego wzoru już wcale taka prosta nie jest.
Jak donosi serwis kraina-kiltow.pl, samo słowo tartan pochodzi najprawdopodobniej od francuskich tiretaine lub tertaine, które opisują mieszankę lnu i wełny. Szkoci nie są oczywiście zachwyceni tą teorią i wolą inne wytłumaczenie, według którego tartan wywodzi się z systemu prawnego Celtów. Tam paski w odpowiedniej liczbie służyły do oznaczania rangi danej osoby, najwyżej stał król, który posługiwał się 7 paskami. Stąd już prosta droga do tkaniny w kratę, paski wystarczyło tylko skrzyżować.
U początków swojej historii tartany miały ubogą kolorystykę, właściwie zestaw barw ograniczał się do bieli, zieleni i brązu. Z czasem wzorów i kolorów zaczęło przybywać. Pojawiły się tartany rodowe – takie które stosowano na co dzień i takie od święta. Noszono je przewieszone przez lewe ramię (w prawej dłoni trzymano broń), szyto z nich spodnie i kilty.
Co powstanie z krakowskiego tartanu? Tego jeszcze nie wiadomo. Urzędnicy dość mgliście zapowiadają, że tkanina posłuży do celów promocyjnych, przy produkcji gadżetów i upominków. – Ja to widzę jako znakomitą tkaninę na szal dla pań. Kolory są bardzo energetyczne, dodają werwy. Jeszcze na spódniczkę, ewentualnie. Może być i męska spódniczka, to znaczy kilt. Może krakowianie by się zdecydowali, latem lubią pokazywać nogi w szortach i bermudach – komentuje Turbasa.
Kratki były ostatnio szalenie modne, ale jak mówi Jerzy Turbasa raczej te stonowane. – Żyjemy w czasach na pograniczu zapaści gospodarczej, a moda jest świetnym zwierciadłem rzeczywistości. Jeśli więc krakowianie wybrali barwną, wesołą kratę, to świadczy o ich ogromnym optymizmie – dodaje słynny krawiec.