Wielka tajemnica Francuzek
Szwedki są zdrowe, Włoszki seksowne, Polki najpiękniejsze na świecie, a Francuzki? Palą papierosy, piją wino, zakąszają croissantem – ale i tak prezentują się najlepiej ze wszystkich nacji? Zwłaszcza, kiedy przekroczą 40-tkę. Czy coś we francuskim powietrzu sprawia, że panie znad Sekwany starzeją się atrakcyjniej niż reszta świata?
Szwedki są zdrowe, Włoszki seksowne, Polki najpiękniejsze na świecie, a Francuzki? Palą papierosy, piją wino, zakąszają croissantem – ale i tak prezentują się najlepiej ze wszystkich nacji? Zwłaszcza, kiedy przekroczą 40-tkę. Czy coś we francuskim powietrzu sprawia, że panie znad Sekwany starzeją się atrakcyjniej niż reszta świata?
O niezwykłym uroku, szyku i ponadczasowej elegancji Francuzek napisano już wiele książek i poradników. Jakiś czas temu nad ich fenomenem pochylił się „New York Times”, przeprowadzając drobiazgowe śledztwo, które miało rozwikłać tajemnicę niezwykłej prezencji Francuzek. Bo skoro one potrafią, dlaczego dojrzewanie nie wychodzi tak dobrze Amerykankom, mieszkankom Ameryki Południowej czy kobietom ze wschodniej Europy? Czy Francuzki mają monopol na piękne starzenie się?
Aktorki, Isabelle Hupert, Juliette Binoche, Cathrine Denevue, Isabelle Adjani, szefowa francuskich socjaldemokratów Ségolène Royal czy była szefowa francuskiego „Vogue”, Carine Roitfeld są doskonałym przykładem na to, iż istnieje francuski gen, sprawiający, iż panie w średnim wieku prezentują się fenomenalnie.
Autorka artykuły w NY Times, Anne M. Morrison wzięła pod lupę francuskie celebrytki, przepytała znajome Francuzki i drobiazgowo przeanalizowała wspomnienia pań, które we Francji mieszkają, albo spędziły tam sporo czasu. Na początek – kilka mitów. Nie wszystkie Francuzki jedzą zdrowo. Jak w każdym kraju, popularny jest tam ruch eko i żywność organiczna, ale spora część mieszkanek Francji nie stroni od gotowych posiłków i jedzenia na wynos. Jedzą regularnie, nie podjadają? Wcale nie – za to mieszkanki dużych miast są na permanentnej diecie i konsumują bardzo małe porcje. Mają wyczucie stylu, ale ponoć im dalej na północ Francji, tym tego legendarnego stylu jest mniej. Nastolatki zaś, jak w każdym kraju, dbają o siebie minimalnie i z doskoku. „Jednak gdzieś w okolicach końca studiów, w głowach każdego podlotka robi się magiczne klik, które nakazuje używać systematycznie kosmetyków pielęgnujących, nie pić hektolitrów coli i wciągać brzuch non stop”, pisze Morrison.
Anne M. Morrison znajduje wiele podobieństw między Francuzkami i kobietami z Azji, zwłaszcza Japonkami i Koreankami. Te nacje łączy brak zgody na godną starość i akceptowanie zewnętrznych oznak upływu czasu. I tu i tam – dbanie o siebie to część tradycji, jednak we Francji ma ono bardziej formę walki. Rewolucyjna natura Francuzek nie pozwala im utyć: rozmiar 40 to świętość i nie wypada jej zbrukać poprawkami krawieckimi.
Leslie Caron, francuska aktorka, legendarna Gigi, ma 83 lata i zarzeka się, że od lat 60-tych rozmiar jej spódnic nie zmienił się. „Gdybym miała poszerzać moje ubrania, skapitulowałabym przed samą sobą”, mówi Caron i wymienia mantrę Francuzek: „Minimalne, dziecięce porcje, dużo chodzenia, każdy kieliszek wina popijany szklanką wody”. O tych samych zasadach pisała Mireille Guillano w swoim bestsellerze „Dlaczego Francuzki nie tyją?”.
Spacery i szybkie chodzenie to ulubiony fitness Francuzek, które siłownię uważają za formę tortur. Jeśli jakimś cudem mieszkanka Francji nie przepada za chodzeniem, zawsze zajdzie się pigułka, maszyna lub zabieg, który pobudzi zastane mięśnie, zredukuje ilość wody w organizmie i centymetry w obwodzie. Francuzki przepadają za zabiegami kosmetycznymi w SPA i według badania firmy Mintel wydają rocznie na takie przyjemności tyle samo, co Angielki, Niemki i Hiszpanki. Urocze jest też to, że wydatki na produkty kosmetyczne nie traktują jako przyjemności, tylko konieczne sprawunki „do domu”.
Na rękę Francuzkom idzie ich własna służba zdrowia: udokumentowany artretyzm to opłacony pobyt w SPA, a problemy z kręgosłupem to dofinansowanie masaży całego ciała. Medyczne ubezpieczenie nie pokrywa natomiast wydatków na botoks czy lifting – być może dlatego, iż we Francji popularne sposoby zatrzymania młodości za pomocą chirurgii estetycznej nie cieszą się taką popularnością, jak w Ameryce.
Francuzki czują się też patriotycznie zobowiązane do korzystania z szerokiego wachlarza firm kosmetycznych. Choć większość z tradycyjnych francuskich marek jest wykupiona przez amerykańskie koncerny, panie znad Sekwany uznają wspieranie przemysłu kosmetycznego za swój obowiązek. Krem na noc, krem na dzień, krem z faktorem, krem pod oczy serum, tonik i produkty do pielęgnacji ciała to nie kaprys, ale konieczność, aby podtrzymać w świecie legendę o pięknych w każdym wieku Francuzkach. Co ciekawe, we Francji w całej gamie produktów kosmetycznych i aptecznych trudno znaleźć tradycyjne mydło. „Dzień, w którym przestałam go używać, zmienił moje życie”, zapewnia francuska aktorka i prezenterka, Lea Drucker, która w wieku 42 lat wygląda na 28-latkę.
Małe posiłki, dużo spacerów, bajeczne ubezpieczenie medyczne, pokrywające koszty wizyt w SPA, nieużywanie mydła – to wszystko, aby starzeć się z klasą? Pytane przez autorkę artykułu w New York Timesie Francuzki zwracają uwagę na kwestie związane z pielęgnacją włosów. Przywiązanie do jednego fryzjera, brak eksperymentów i utrzymywanie jak najbardziej naturalnego koloru i fryzury jest obowiązkiem. Makijaż? Jak najbardziej naturalny: okazuje się, ze nic tak nie drażni Francuzek jak kiczowaty manicure francuski, który upodobały sobie Amerykanki.
Katie Breen, była redaktor naczelna francuskiego wydania „Marie Claire”, pytana o sekret Francuzek, śmieje się, że bliskie sąsiedztwo najlepszych domów mody nie pozwala wypaść z obiegu i pofolgować sobie nawet w dojrzałym wieku. „Jesteśmy ikoną dla reszty świata. Jak szwajcarska punktualność czy niemiecka precyzja”, mówi Breen „Pijemy wino, jemy sery, palimy papierosy, ale to my posiadłyśmy tajemnicę dobrego życia i mimo kryzysu, zawirowań społecznych i ekonomicznych, zawsze pamiętamy, że trzeba mieć dobre buty, doskonałe perfumy i wyprostowaną sylwetkę”. Breen przytacza tez słowa Francoise Sagan, która stwierdziła, że w pewnym wieku kobieta musi być piękna, by być kochana, ale przychodzi czas, że musi być kochaną, aby być piękną”. „Przyjaciele, rodzina, mąż, kochanek, ludzie, z którymi miło spędza się czas – to procentuje i sprawia, że w każdym wieku wyglądamy fantastycznie”.
Na podst. NY Times, Aleksandra Pielechaty (alp/mtr), kobieta.wp.pl