Miłość niedokończona
9 października 1975 roku, w dniu trzydziestych piątych urodzin Johna Lennona, na świat przyszedł jego syn, Sean Taro Ono Lennon (na zdjęciu).
"Czuję się tak, jakbym unosił się na powietrzu ponad Empire State Building" - mówił artysta, który kilka dni wcześniej świętował decyzję Sądu Stanów Zjednoczonych o oddaleniu nakazu wydalenia artysty z USA. Wkrótce otrzymał również zieloną kartę. Wszystko zaczęło się układać pomyślnie: "to naprawdę super być znowu w porządku" - komentował na łamach prasy uszczęśliwiony artysta, który tym razem promował nowy styl na "house husband". Zamiast nagrywać płyty, wypiekał w domu chleb, zajmował się synem, a Yoko mogła oddać się nadzorowaniu finansów rodzinnych (kupiła m.in. pięć kolejnych mieszkań w Dakocie) oraz rozwijaniu swoich artystycznych wizji. Po latach spotkała się także ze swoją rodziną, która chyba już przełknęła mezalians córki i zgodziła się ugościć rodzinę Lennon-Ono u siebie. John wiedział, jak podejść surową teściową: nauczył się kilku zwrotów w języku japońskim, a na wizytę przywdział na siebie porządny garnitur.
Lennon przygotowywał się do promocji płyty "Double Fantasy" i świętowania sukcesów, jakie mu to wydawnictwo miało przynieść. Siódmy solowy album artysty był triumfalnym powrotem na scenę i zostanie okrzyknięty "albumem roku" podczas 24. rozdania nagród Grammy. Jednak tego John Lennon już nie doczeka.