Blisko ludzi"Za stare" na Openera. Festiwalowy termin przydatności

"Za stare" na Openera. Festiwalowy termin przydatności

"Za stare" na Openera. Festiwalowy termin przydatności
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa
Paulina Brzozowska
29.06.2017 10:32, aktualizacja: 29.06.2017 16:32

Ruszył sezon na największe festiwale muzyczne. 28 czerwca rozpoczął się polski Opener Festival, za miesiąc fani muzyki tłumnie odwiedzą pola Woodstocku, a w międzyczasie płockie plaże poniosą dźwięki z festiwalu Audioriver. I chociaż muzyka jednoczy wszystkie pokolenia, to będąc na jakimkolwiek festiwalu, nie da się nie zauważyć, że średnia wieku uczestników jest dość mocno zaniżona. Czy takie wydarzenia mają termin przydatności?

Siostry Bohosiewicz podjęły ten temat w mediach społecznościowych. Sonia na swoim koncie na Instagramie opublikowała fotkę w wianku i opatrzyła ją wymownym podpisem: "Kiedy masz już idealny wianek na Openera i bardzo chcesz wsiąść do pociągu nad morze, żeby skakać pod sceną, ale przypominasz sobie, że jesteś matką dwójki dzieci i zamiast na PKP wskakujesz do teatru i grasz spektakl." Maja nie pozostała jej dłużna i błyskawicznie wystosowała odpowiedź. Pod jej selfie czytamy: "W odp. na post @soniabohosiewicz - kiedy masz idealną koszulkę na Openera, ale jesteś prawie matką dwójki dzieci, trafiasz do szpitala i... JARASZ SIĘ, ŻE SIĘ WYŚPISZ!"

Widząc te dwa posty, zaśmiałam się pod nosem i pokiwałam głową. Nie wybieram się na Openera, bo po prostu wolę w ten weekend poczytać książki i odespać cały tydzień. Czuję się za stara na kilka dni nieustannej imprezy. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że właśnie skończyłam 23 lata.

Moi znajomi od kilku miesięcy "jarają" się wyjazdem do Gdyni. Koncerty, tłum ludzi, blogerki modowe w skąpych stylizacjach, seks w namiotach, spocone ciała, kolejki jak w PRL-u… Ugh! Przecież to brzmi jak męczarnia. Nie zrozumcie mnie źle. Lubię koncerty i kocham muzykę. Ale wizja kilkudniowego wlewania w siebie ciepłego piwa rozcieńczonego wodą i stania w kolejce do prysznica na polu namiotowym zupełnie mnie nie kręci. Tak się składa, że tegoroczny festiwal wypada w moje urodziny. - Musisz z nami jechać! Będzie super, a przecież mamy okazję do świętowania - usłyszałam co najmniej dziesięć razy. Wymigałam się pracą, ale prawda jest taka, że po prostu mi się nie chce. Wolę być leniwym zawijasem w kocyku.

Ucinając wszelkie spekulacje. Mogę sobie pozwolić na kilkudniowy wyjazd na ten festiwal. Nie mam żadnych zobowiązań zawodowych w tym czasie, finansowo ani zdrowotnie też nic nie stoi na przeszkodzie. Wszystko jest w mojej głowie. Zabawa wśród osiemnastolatków w kaloszach Huntera, z najnowszym iPhonem w ręku nie jest dla mnie. Każdy festiwal ma swoją grupę odbiorców. Opener trafia głównie do młodych ludzi i nie ma co się oszukiwać. Średnia wieku na tej imprezie to około 20 lat. To jednak nie jest reguła.

- Mój tata jeździ na Openera ze znajomymi już od kilku lat. A stuknęła mu pięćdziesiątka! Bawi się tam lepiej niż niejeden nastolatek - usłyszałam od swojego znajomego w toku festiwalowej dyskusji. Można? Można. Odpowiedni wiek na jakąkolwiek imprezę nie istnieje! Wszystko zależy od tego, jak się czujemy i jakie mamy podejście do życia. Znam całe mnóstwo dwudziestolatków, którzy nie mają czasu ani energii na całonocne wyjścia. Znam też pięćdziesięciolatków, którzy potrafią imprezować przez cały weekend i nie czuć ani odrobiny zmęczenia.

- Jak tobie już się nie chce, to co będzie za dziesięć lat? - usłyszałam od swojej znajomej. Prawdopodobnie będzie to samo co teraz. Czyli leżenie na hamaku z książką zamiast skakania pod sceną w błotach Openera. Osobom, które tam są życzę z całego serca dobrej zabawy. Ja jednak wolę przekręcać się na drugi bok w wygodnym łóżku, niż walczyć z komarami w ciasnym i zimnym namiocie. Bo jestem na to "za stara". Przynajmniej mentalnie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (11)
Zobacz także