Zamiast ojcami, są dla swoich synów kumplami. To poważny błąd
Model ojcostwa mocno zmieniał się na przestrzeni wieków, a zwłaszcza ostatnich lat. Surowych, mało pobłażliwych ojców zastąpili dziś ci, którzy utrzymują ze swoimi dziećmi jedynie przyjacielskie stosunki. Ale czy to aby na pewno zmiana na lepsze?
09.04.2017 | aktual.: 25.04.2018 15:48
Uśmiechnięci i wyluzowani, ze swoimi dziećmi przybijają sobie "piątki", a czasami nawet każą im mówić do siebie na "ty". Nie stosują kar, a o występkach błyskawicznie zapominają. Dla swoich synów oraz córek są przede wszystkim kumplami, którzy zazwyczaj nie stosują umoralniających kazań. Stosowane przez nich metody wychowawcze oraz te, które służyły ich ojcom lub dziadkom dzieli wielka przepaść. Pas na szczęście odszedł już do lamusa. Czasami można odnieść jednak wrażenie, że wielu ojców popadło w drugą skrajność, zastępując wychowanie relacjami kumplowskimi.
Rano praca, wieczorem siłownia, na wychowanie czasu brak
Takich wesołych tatusiów jest coraz więcej. Często w ten sposób starają się wynagrodzić swoim dzieciom ciągłą nieobecność w domu. Nie chcą być uznawani za tyranów, którzy pracują od rana do wieczora, a gdy pojawiają się już w domu, zabierają się za wychowanie, które w klasycznym wydaniu kojarzy im się ze strofowaniem czy karceniem. Zamiast tego wolą z dziatwą pokopać piłkę, obejrzeć film, podczas którego podjadają z dzieciakami niezdrowe jedzenie czy pograć na konsoli. Wielu z nich twierdzi, że takie podejście, gdy chodzi o kształtowanie postawy młodych ludzi - o ile w ogóle może tu być o takowym mowa - jest przez nich w pełni przemyślane. Nie brakuje jednak krytyków, którzy twierdzą, że to bardziej przejaw myślenia "jakoś to będzie", a to prowadzi donikąd.
Bycie kumplem dla swojego syna czy córki ma pewne plusy, a na pewno jest bardzo wygodne. W oczach latorośli jest się bowiem tym "fajnym", zwłaszcza gdy z drugiej strony matka dziecka stawia jakieś wymagania. Ale to wszystko do czasu. Eksperci nie mają bowiem wątpliwości, że taka postawa może wcześniej czy później się zemścić. Według nich, brak ojcowskiego autorytetu, staranie się być dobrym kolegą czy brak umiejętności wskazywania właściwych wzorców, mogą prowadzić do niepowodzeń w życiu dziecka. Takie jasne zasady, których należałoby przestrzegać oraz dyscyplina, szczególnie potrzebne są chłopcom.
- W ciągu ostatnich 50 lat władza, którą mieli rodzice, została przekazana dzieciom, a cenę za to płacą chłopcy. Dzisiejsi ojcowie czasami zbyt mocno próbują być najlepszymi kolegami chłopców. A w związku z tym, że ci ostatni w sposób szczególny potrzebują solidnej dyscypliny, w przypadku jej braku stają się pod wieloma względami coraz bardziej ograniczeni - wyjaśnia Barnaby Lenon, pedagog i były dyrektor prestiżowej londyńskiej Harrow School, szkoły średniej dla chłopców, w której kształcili się: lord Byron, Winston Churchill czy Benedict Cumberbatch.
Zdaniem Lenona, który w Wielkiej Brytanii uchodzi za autorytet w dziedzinie szkolnictwa, to ojcowie-kumple ponoszą odpowiedzialność za to, że ich synowie nie wykorzystują swojego potencjału i poddają się po każdym najdrobniejszym niepowodzeniu. Kłopotów może być jednak znacznie więcej. Przez to, że rodzice, a szczególnie ojcowie, mylą swoje role, chłopcy mają problemy z nauką, popadają w kłopoty, są grubiańscy i brakuje im motywacji. Według niego, problemem jest to, iż wielu współczesnych ojców nie potrafi znaleźć złotego środka. Tymczasem chłopcy potrzebują ojcowskiej miłości w takim samym stopniu, co autorytetów, dyscypliny i tego, by ich nie zagłaskiwać. Trzeba im jasno określać granice i uruchamiać hamulec, kiedy zachodzi taka konieczność. Dziś jednak o tym się zapomina. Lenon prognozuje, że pod tym względem sytuacja będzie wyglądać coraz gorzej.
Bezstresowe wychowanie, czyli hulaj dusza, piekła nie ma?
Barnaby Lenon, który nie ukrywa swojego przywiązania do tradycyjnych wartości, uważa, że pierwszym krokiem w powrocie do normalności, mogłoby być przywrócenie w domach dyscypliny. W swojej nowej książce "Much Promise" podkreśla, że nie chodzi o żadne wymyślne rzeczy, ale o proste zasady - dyscyplinowanie dzieci, które są niegrzeczne; w przypadku młodszych dzieci ścisłe regulowanie godzin, w których chodzą one spać; czy w końcu jedzenie posiłków przy wyłączonym telewizorze. Sugeruje też, że młodsze dzieci powinny mieć ograniczony dostęp do urządzeń elektronicznych - komputerów, tabletów czy smartfonów. Jako specjalista od wychowywania młodzieży nie wierzy jednak, by pod tym względem doszło w najbliższym czasie do pozytywnych zmian i przywrócenia porządku. Uświadamia to sobie podczas rozmów z dzisiejszymi rodzicami, którzy wsłuchując się w jego wskazówki, najczęściej reagują zdziwieniem.
Złe wzorce płyną też dziś ze środowisk gwiazd, celebrytów - ze świata popkultury. - Od Davida Beckhama i jego syna Brooklyna, którzy robią sobie wspólnie tatuaże niczym para kumpli w trakcie wieczoru kawalerskiego po ojców, których znam, a którzy wysyłają swoich czternastoletnich chłopców na imprezy, podczas których leje się wódka. Moje pokolenie wydaje nie czuć się zbyt komfortowo, gdy chodzi o bycie figurą ojca, który wie, co jest dobre, a co złe. Wolą tę, która jest najlepszym przyjacielem - podsumowuje Phil Robinson, felietonista "The Daily Telegraph".