Antychryst, Jezus i kosmita
Wśród swoich największych inspiracji artysta bardzo często powołuje się na postać Davida Bowiego – jak wielokrotnie podkreślał w wywiadach, najsilniejszej muzycznej fascynacji. Bowie, od lat uznawany za niedoścignionego mistrza w kreowaniu scenicznego wizerunku, okazał się doskonałym punktem odniesienia przy budowaniu postaci nowego rockowego idola. Manson, podobnie jak Brytyjczyk, z każdym kolejnym albumem postanowił zmieniać swoją maskę i opowiadać historię nowo stworzonej postaci. Warto zaznaczyć, że każda kolejna metaforoza artysty nie miałaby miejsca bez z jego poprzednich pomysłów.
Powyższy koncept dał początek takim personom jak Antychryst z płyty „Antichrist Superstar” czy androgyniczny obcy – Omega z „Mechanical Animals”, który podobnie jak Ziggy Stardust (sceniczne alter ego Davida Bowiego – przyp.red.) przybył z kosmosu, by stać się nową gwiazdą rocka. Przy okazji płyty „Holy Wood”, wydanej tuż po głośnej masakrze w Columbine (o tym później – przyp.red.) nieprzypadkowo Manson wcielił się w postać umęczonego Mesjasza – ofiary pomówień i cierpiętnika (Manson został oskarżony o zgubny wpływ na młodzież – przyp.red.).