Wendzikowska została porzucona chwilę po porodzie. "Dotknął mojej największej rany"
Anna Wendzikowska jest mamą dwóch córek. Mierzy się z samodzielnym macierzyństwem, a przez partnera została porzucona zaledwie trzy tygodnie po urodzeniu drugiej pociechy. Podczas terapii zdała sobie sprawę, że daje z siebie zbyt wiele i posiada zakorzenione przekonanie, że na miłość mężczyzny trzeba zasłużyć.
Anna Wendzikowska aktualnie prowadzi autorski podcast "Ku szczęściu", a wszystkie projekty zawodowe stara się łączyć z podróżowaniem. Ostatnio odwiedziła Arabię Saudyjską, czyli 120 kraj na swojej liście. Na wyjazdy często zabiera ze sobą córki – 10-letnią Kornelię oraz 7-letnią Antoninę, które wychowuje samodzielnie.
Anna Wendzikowska sama wychowuje córki
Dziennikarce nie udało się zbudować stałej relacji z żadnym z ojców dziewczynek. Jakiś czas temu przyznała, że została ze wszystkim sama zaledwie trzy tygodnie po urodzeniu drugiej córki. Dziś ma satysfakcję z tego, że poradziła sobie w tym niezwykle trudnym okresie.
"Czy widzę smutną, zagubioną dziewczynę, która jeszcze nie wie, że za chwilę wszystko będzie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej? (...) I mimo że nie było jej łatwo i czasami miała czarne myśli, to dała swoim dzieciom miłość, bezpieczeństwo, opiekę i wsparcie, chociaż sama tego nie miała dla siebie" – napisała swego czasu na Instagramie.
Anna Wendzikowska o aktualnej sytuacji w Dzień Dobry TVN. "Wiem, że teraz redakcja DD TVN..."
"Nadużyłam się na każdy możliwy sposób"
Ostatnio w podcaście "Pewnie z Klimczak" Anna Wendzikowska otworzyła się na temat tego trudnego okresu i przyznała, że trafiła na terapię, podczas której zauważyła, że w relacji romantycznej daje z siebie zbyt wiele i próbuje zasłużyć na miłość.
– Pojawił się w moim życiu partner, który dotknął mojej największej rany, czyli że ja się nadużyłam na każdy możliwy sposób. Zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić, aż do granic wyczerpania, a to wciąż nie było wystarczająco. No i to mnie doprowadziło do momentu, kiedy trzy tygodnie po porodzie zostałam sama – powiedziała dziennikarka.
– Dopiero tuż przed pandemią poszłam na taką grupową terapię DDA i to był moment, że zaczęłam otwierać oczy, jak się nadużywam, jak ja wszystko robię, ja ogarniam całą przestrzeń. Nagle zobaczyłam to z zewnątrz i mówię: no po prostu jeszcze tylko szpagat w powietrzu chyba powinnam zrobić. Robię już wszystko, ale dlatego, że głęboko gdzieś we mnie jest to przekonanie "musisz zasłużyć, żeby cię ktoś kochał" – wyznała.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.