Cilento - w krainie mozarelii i wina

Jeśli kochasz kuchnię włoską - jedź do Cilento, niewielkiego zakątka na południu Włoch, na granicy Kampanii i Kalabrii. Morze ma tu kolor lazuru, a w średniowiecznych miasteczkach możesz skosztować przysmaków tutejszej kuchni: domowego makaronu z pomidorowym sosem, doskonałej oliwy, najlepszej pod słońcem mozzarelli oraz wina.

Cilento - w krainie mozarelii i wina
Źródło zdjęć: © Małgorzata Pindera

Najlepsza mozarella pochodzi, jak mówią mieszkańcy Cilento, z mleka szczęśliwych bawolic. Od czasów średniowiecza żyją one w okolicach Neapolu, co odnotował już w 1787 roku w swoim dzienniku z podróży Wolfgang Goethe. Niemiecki poeta pisał, że każdego ranka szedł podziwiać ciemne bawoły o krwiście czerwonych oczach, które z wyglądu przypominały mu hipopotamy.

Chociaż od tamtego czasu minęło ponad dwieście lat, w regionie Cilento nadal wytwarza się mozarellę z bawolego mleka, a jej smak i konsystencja nie przypomina w niczym tej, którą znamy z naszych sklepów.

Nazwa sera pochodzi od włoskiego „mozzare” co znaczy „odrywać”, a najbardziej ceniona to mozzarella di bufala. Ma ona kolor porcelany, jest wilgotna i miękka, i składa się z cieniutkich warstw, które można odrywać jedna po drugiej. Miałam okazje oglądać organiczna farmę Vannulo, gdzie produkuje się mozarellę di bufala. Trzysta bawolic żyje tu w komfortowych warunkach: same decydują, kiedy chcą być wydojone, same wchodzą do specjalnego pomieszczenia i przystawiają się do aparatów ssących, mają do swojej dyspozycji bawialnię, a w części relaksacyjnej oddają się kąpielom, masażom i czesaniu.

Jeśli któraś zachoruje, leczy się je preparatami homeopatycznymi. W sklepie przy farmie można kupić mozarellę i ricottę, ale tylko wyprodukowane tego samego dnia. Żadnej chemii, żadnych konserwantów. W małej kawiarni można napić się pysznego cappuccino (oczywiście z bawolim mlekiem), zjeść jogurt czy lody robione z bawolego mleka. A gdy bawolica dokona żywota, z jej skóry robi się ekskluzywne torebki w cenie od 220 do 4000 euro.

Odkrywanie Cilento to także odkrywanie włoskiej kuchni, przepełnionej smakami i aromatami ziół, poczynając od popularnej bazylii, poprzez oregano, ostre papryczki, anyżek i wiele innych. Oprócz mozarelii di bufala innym popularnym w tym regionie serem jest caciocavallo (z mleka krowiego) – który kształtem przypomina balonik zawieszony na sznurku.

Tutejsze jedzenie to slow food w najlepszym wydaniu. Większość gospodarstw agroturystycznych czy trattorii oferuje własnoręcznie wytwarzane specjały, których można skosztować na miejscu, a także je kupić. Każde z nich specjalizuje się też w innych produktach. Kuchnia tego regionu nie może się obyć bez oliwy i wina, a otoczone oliwnymi gajami i winoroślą gospodarstwa spotyka się tu na każdym kroku. Wino i oliwę wytwarza się w nich tradycyjnymi metodami, a skosztować i kupić można je bezpośrednio u właściciela plantacji.

W Cilento uprawia się trzy szczepy winorośli, które 2,5 tysiąca lat temu przywieźli tu starożytni Grecy. Na farmie „Marino”, w Agropoli produkcją wina zajmuje się Rafaele, a gajami oliwnymi – jego żona. Najbardziej zaskoczył mnie widok bujnych krzewów róż, które rosną w winnicach.

Okazuje się, że choroby, które atakują winnice, zajmują najpierw róże. Dzięki temu wiadomo, jako je leczyć. Wiele z winnic oferuje też noclegi, a jeśli gospodarstwo położone jest w górach, dalej od morza – własny transport na plażę. A woda ma tu kolor lazuru i co najważniejsze, wciąż można znaleźć zatoczki, gdzie nie ma natłoku turystów. Mieszkańcy Cilento mówią, że ich kuchnia to zasługa tego, co dała tej krainie natura: słońca i ziemi. Jedno jest pewne: pobyt tu to także kilka dodatkowych kilogramów w talii, bo smakom tym nie sposób się oprzeć.

(mpi/sr)

wakacjewłochykulinaria

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1)