Dlaczego faceci nie kochają swoich żon?
Bartek od dwóch lat jest szczęśliwie zakochany. Świetnie się dobrali z Agatą: każde z nich ma swoją pasję i szanuje to, że partner potrzebuje czasu dla siebie. Mimo tego, że są bardzo zajęci, znajdują sposoby na to, by chociaż w nocy się przytulić i razem zasnąć.
09.08.2012 | aktual.: 22.05.2018 14:05
Bartek od dwóch lat jest szczęśliwie zakochany. Świetnie się dobrali z Agatą: każde z nich ma swoją pasję i szanuje to, że partner potrzebuje czasu dla siebie. Mimo tego, że są bardzo zajęci, znajdują sposoby na to, by chociaż w nocy się przytulić i razem zasnąć. Wszystko brzmi jak piękny scenariusz? Tak, jest tylko jedno „ale”: lęk o przyszłość.
- Mam tylko dwóch kolegów, którzy chcą wracać do żony i dzieci. Reszta twierdzi, że małżeństwo to najgorsza rzecz, jaka może spotkać człowieka. Myślałem o tym, żeby się oświadczyć Agacie już dwa razy, ale prawie wszyscy mnie zniechęcają – mówi Bartek. Dlaczego tak wielu mężczyzn jest nieszczęśliwych w małżeństwie?
- Kobiety same powinny odchodzić po dziesięciu latach życia razem – usłyszałam ostatnio rozmowę w kawiarni. Panie często narzekają na swoich mężów, jedynak to głównie mężczyźni twierdzą, że decyzja o małżeństwie była ich życiową porażką. Dlaczego? Zbyt pochopnie podjęta decyzja czy może cos zupełnie innego?
Nie dbamy o siebie nawzajem
Jasne, jedną z przyczyn, dla których nie jesteśmy w stanie się porozumieć z partnerem, może być zbyt pochopnie podjęta decyzja o ślubie. Czasem nie znamy się zbyt dobrze, pobieramy się za wcześnie, kiedy jeszcze nie do końca jesteśmy ukształtowani. Jednak zdaniem psychologa, najczęściej problem tkwi gdzie indziej.
- Ludzie nie dbają o siebie nawzajem, a jedynie wymagają. W takiej sytuacji wzrasta frustracja. Brak dialogu jest tutaj główną przyczyną. Przestajemy mówić o naszych potrzebach, o tym, co nam przeszkadza i oczekujemy od partnera, że sam zacznie się domyślać: „Przecież zna mnie już 10 lat. Powinien wiedzieć, że ja tego nie znoszę” - mówi seksuolog i psycholog kliniczny, Arkadiusz Bilejczyk.
- To powoduje, że narasta frustracja, rodzi się wrogość. Kiedy panowie są negatywnie nastawieni i patrzą na partnerkę jak na kogoś, kto tylko wymaga i jest niezadowolony, zaczynają widzieć każdą zmarszczkę czy dodatkowy kilogram. Z łezką w oku patrzą na uśmiechnięte, ponętne 25-latki i przypominają sobie, że ich żona też kiedyś taka była, dlatego czasem ma miejsce wymiana na „młodszy model” – dodaje.
Natłok informacji
Przestajemy o dbać o nasze własne potrzeby i o potrzeby partnera. Ale kolejnym niebezpieczeństwem jest ogrom informacji, jakie przyswajamy każdego dnia. Dawniej nie robiliśmy tak wielu rzeczy jednocześnie. Dzisiaj staramy się wykorzystać każdą chwilę jak najlepiej. Wstajemy rano, sprawdzamy maile, czytamy najnowsze informacje. W samochodzie czy autobusie wypełniamy kalendarz, zapisujemy się do dentysty, robimy przelewy. Gdy dojeżdżamy do pracy, zaczyna się prawdziwe piekło. Takie natężenie informacji sprawia, że zapamiętujemy jedynie najważniejsze dane. Niestety komunikaty typu: „Wyrzuć śmieci” do nich nie należą.
- Większość kłótni z moim mężem dotyczy prostych, życiowych kwestii. Nie mam wielkich wymagań i tym bardziej wkurza mnie to, że moje prośby są ignorowane – opowiada 31-letnia Karolina. Jest mężatką od 6 lat.
- Proszę Piotrka o przyziemne rzeczy: kupienie masła czy chleba. Przypominam kilka razy, a on i tak wraca z pracy jedynie z kartonem ulubionego soku. Zajmuję się domem, mamy dwoje małych dzieci. Zdarza się, że nie mam nawet chwili na to, by wyjść do sklepu, dlatego proszę go czasem o zakupy, ale szansa na to, że faktycznie będzie o nich pamiętał, jest niewielka. Zwykle wraca do domu uśmiechnięty i nie rozumie, dlaczego robię z tego taki problem – dodaje Karolina, która przyznaje, że taka wymiana zdań często kończy się sporą kłótnią z potokiem łez. – Boli mnie to, że myśli tylko o swojej pracy, o soku, który lubi wypić, a nie pamięta o tym, o co ja go proszę. To tak, jakby mu na mnie nie zależało – wyjaśnia swoje zdenerwowanie.
Jednak fakt, że partner zapomina o tym, o co go prosimy, zdaniem psychologa wcale nie oznacza, że jesteśmy dla niego mało ważne. Po prostu ta informacja w zestawieniu ze wszystkimi innymi siłą rzeczy schodzi na dalszy plan.
- Jeżeli jakaś informacja ma niski priorytet, to my jej najzwyczajniej w świecie nie przyswajamy. Tutaj nie chodzi o to, że ta osoba jest dla nas mało ważna, ale przy dzisiejszym nagromadzeniu informacji i impulsów, które otrzymujemy z zewnątrz, fakt, że narzeczony czy żona proszą o zakup mleka, będzie informacją o niskim priorytecie – mówi psycholog.
Brak czasu
Pracujemy coraz dłużej, sporo czasu spędzamy w korkach. Wolne chwile staramy się przeznaczać na nasze hobby, pasje, aktywność fizyczną. Zależy nam też na tym, by spotkać się z najbliższymi znajomymi, z rodziną. Tylko gdzie w tym wszystkim znaleźć czas dla partnera?
- Widujemy się zwykle tylko wieczorami, kiedy jesteśmy zmęczeni i nie mamy już siły na to, by aktywnie spędzić ze sobą czas, żeby porozmawiać. Komunikujemy się najczęściej przez telefon, wymieniamy się mailami czy smsami. Pojawił się już nawet termin „małżeństwo korporacyjne”. Trudno przecież zaznaczyć, że ktoś jest dla nas ważny, przy pomocy słów, których użyjemy w mailu. Rozmawiamy ze sobą mało, więc zwykle kończy się to na komunikatach typu: „Odwieź jutro dzieci do szkoły”, „Kup żarówkę”, „Skoś trawnik”. Jeśli o tym zapomnimy, partnerka jest zła, nie ma ochoty na seks. Frustracja narasta i zaczynamy myśleć: „Ona znowu czegoś ode mnie chce”. Z kolei kobieta zaczyna się czuć tak, jakby mężczyzna zrzucał na nią wszystkie obowiązki dotyczące prowadzenia domu – wyjaśnia psycholog.
Warto dodać, że ten problem często dotyczy większych miast, gdzie tempo życia jest dużo szybsze niż w mniejszych. - Ludzie szybciej kończą pracę, nie stoją w korkach, nie chodzą tak często na kolacje biznesowe czy na squasha. Jest czas na wspólne pielenie ogródka, oglądanie telewizji, spacer. Nawet wtedy, kiedy ze sobą nie rozmawiamy, ale coś wspólnie robimy, bardzo zbliżamy się do siebie. Nie robić nic, ale poczuć bliskość drugiej osoby – to jest więziotwórcze, niezwykle ważne – tłumaczy Bilejczyk.
Czy to oznacza, że nie powinniśmy brać ślubu albo przeprowadzić się do małego miasta? Nie. Ważne jest to, żebyśmy pamiętali o naszych potrzebach, pytali o potrzeby partnera, rozmawiali o wszystkim i nie oczekiwali, że ktoś będzie czytał w naszych myślach. A na siłownię czy wieczorny jogging warto pójść razem…
(asz/sr)