Hossa gastronomiczna
Ceny drinków czy sałatek zmieniające się, jak kursy na giełdzie? Urządzane w mieszkaniach ekskluzywne restauracje bez szyldów i dostępne tylko dla wtajemniczonych? Właściciele klubów, pubów czy restauracji prześcigają się w pomysłach, które mają im przysporzyć klientów i zwiększyć zyski.
26.06.2007 | aktual.: 28.06.2010 00:41
Ceny drinków czy sałatek zmieniające się, jak kursy na giełdzie? Urządzane w mieszkaniach ekskluzywne restauracje bez szyldów i dostępne tylko dla wtajemniczonych? Właściciele klubów, pubów czy restauracji prześcigają się w pomysłach, które mają im przysporzyć klientów i zwiększyć zyski.
Jaki jest kurs... kawy o poranku?
Nad barem wisi świetlna tablica, niemal identyczna, jak ta pokazująca aktualne kursy na giełdach papierów wartościowych. Z tą różnicą, że zamiast listy giełdowych spółek, w tym przypadku widzimy na niej nazwy drinków, deserów i inne pozycje z menu. W obu przypadkach ceny zmieniają się niemal bez przerwy. Kawa latte raz kosztuje 7 złotych, by za chwilę jej cena wzrosła o 2 złote. Podobnie jest z lunchami, kanapkami czy sałatkami.
Tak jest w jednym z warszawskich klubów, który otwarto około dwóch miesięcy temu. Ceny sprzedawanych tam posiłków i napojów ustala specjalny system komputerowy. Pod uwagę bierze on między innymi popularność danej pozycji menu w określonym czasie. Czyli im więcej klientów zamawia sałatkę z tuńczykiem, tym wyższa jej cena (np. kawa więcej kosztuje rano, a alkoholowe drinki – wieczorem).
Uwzględniane są też kursy na giełdach różnych produktów (np. kawy) czy pory roku (soki są droższe latem).
Takie systemy ustalania cen wykorzystują już nie tylko kluby, ale i restauracje, linie lotnicze i hotele. Opisany powyżej stołeczny klub jest w Polsce pionierem takiego rozwiązania.
Pełna konspiracja
Nowością na naszym roku są też tzw. restauracje zakonspirowane. Działają na przykład w prywatnych mieszkaniach, często nielegalnie. Nigdy nie informują o nich szyldy bądź reklamy. Ich adresu nie ma w internecie czy książkach telefonicznych. Przywilej odwiedzania ich mają tylko wtajemniczeni, którym właściciele bądź stali klienci wskażą adres.
Goście chętnie z nich korzystają, bo jedzenie w takich zakonspirowanych miejscach to w towarzystwie wielka nobilitacja.
Pierwsze lokale bez szyldu zaczęły powstawać we Włoszech. Tamtejsi restauratorzy zaczęli ukrywać swoją działalność (m.in. przez przenienie się do mieszkania), by nie musieć płacić coraz wyższych podatków.
W samej Warszawie działa obecnie kilka takich restauracji – w prywatnych willach, mieszkaniach, a nawet na zapleczu jednego ze stoisk na Stadionie Dziesięciolecia.
W taki niestandardowy sposób właściciele restauracji czy pubów zachęcają, byśmy odwiedzili właśnie ich lokal. Jest o co walczyć, bo Polacy każdego roku zostawiają w lokalach gastronomicznych 17 miliardów złotych.
Takich miejsc będzie w Polsce przybywać. Zdaniem specjalistów z branży gastronomicznej, w najbliższych 2-3 latach w naszym kraju może powstać nawet ponad tysiąc różnego rodzaju knajp: pubów, restauracji czy barów. Część z nich pewnie urządzonych zostanie podobnie, jak te opisane powyżej...