Jeździ na wózku i prowadzi hostel. Pomagają jej inni niepełnosprawni
Katarzyna Wagner z dnia na dzień musiała przesiąść się na wózek inwalidzki. Była bardzo aktywna, kochała swoją pracę, więc zawalił jej się świat. Odnalazła się, tańcząc na wózkach, m.in. walca, sambę i rumbę. Teraz wraz z innymi niepełnosprawnymi prowadzi hostel w Koninie.
Obrazek numer jeden: mąż, dwóch synów, Katarzyna jest pedagogiem, pracuje w przedszkolu, co sprawia jej dużo radości. Obrazek numer dwa: po operacji słuchu błędnik Katarzyny zostaje uszkodzony. Kobieta nie może utrzymać równowagi. Z dnia na dzień dowiaduje się, że musi poruszać się na wózku inwalidzkim. Krach.
Feralną operację przeszła 10 lat temu. – Miałam sprawne nogi, zdrowy kręgosłup, a nagle musiałam zacząć jeździć na wózku. Świat mi się zawalił – mówi Katarzyna Wagner w rozmowie z WP.PL.
Wózek za nakrętki
Przez wiele miesięcy po operacji leżała w łóżku i patrzyła w sufit. Później przez osiem lat siedziała w domu. W jej głowie pojawiały się wtedy najczarniejsze myśli, mimo że miała dwóch synów (dziś starszy ma 23 lata, a młodszy 14 lat).
- Każda pionizacja kończyła się torsjami, to było coś strasznego. Powiedziałam sobie: albo się ogarnę, albo idę na tamten świat – wspomina. Jej wózek nie był porsche wśród wózków inwalidzkich. To był zwykły ortopedyczny pojazd, którym nie dało się nawet zakręcić. W szpitalu takimi wózkami wozi się pacjentów na badania czy do toalety. Trudno poruszać się nim każdego dnia.
Niestety, te lepsze kosztowały krocie. Pani Kasi nie przysługiwało dofinansowanie, ponieważ stała się niepełnosprawna z powodu operacji ucha, a nie z powodu urazu kręgosłupa. Pomogli m.in. mieszkańcy Konina. Zbierali plastikowe nakrętki i tym samym dofinansowali zakup wózka.
– Któregoś dnia zobaczyłam niemoc mojego męża, który musiał ogarniać wiele rzeczy, spraw. Zakomunikowałam mu, że to ja zrobię zakupy – wspomina.
Wyruszyła więc w świat. Dojechała bez problemu, zrobiła zakupy, ale gigantycznym wyzwaniem okazał się powrót do domu, ponieważ miała pod górkę. – Łzy same leciały mi po policzkach. W końcu dojechałam pod dom i przez piętnaście minut musiałam być sama, żeby się uspokoić. Dopiero wtedy zadzwoniłam po męża, żeby po mnie zszedł – opowiada.
Samba na wózkach
Postanowiła zacząć ćwiczyć. Przez pół roku wzmacniała ręce, żeby sprawnie i szybko poruszać się na wózku. Udało się. Na tyle, że zainteresowała się tańcem na wózkach. W końcu zobaczyła światełko w tunelu – jak sama mówi. Trafiła do Fundacji im. doktora Piotra Janaszka "Podaj dalej".
– Zaczęłam trenować tak zwane duo, gdzie dwie osoby na wózkach tańczą ze sobą. Tańczy się walca, sambę czy rumbę – tłumaczy. Niestety dojazdy na treningi do Poznania były sporym wyzwaniem i Kasia musiała zawiesić tę przygodę. Ale szybko znalazła inną pasję.
W 2013 roku przy fundacji powstała spółdzielnia socjalna, ona została kierownikiem. Pojawił się pomysł, żeby otworzyć hostel. Władze Konina wyremontowały dwie kamienice.
W 2014 roku została prezesem Spółdzielni Socjalnej Blues Hostel w Koninie.
Oni kochają bluesa
Teraz jest businesswoman. – Prowadzę biznes, a wózek w niczym mnie nie ogranicza – mówi Kasia Wagner. Co więcej, hostel prowadzi z czterema innymi osobami i każda z nich jest niepełnosprawna. Dwie osoby poruszają się na wózkach inwalidzkich, kilka ma tak zwaną niepełnosprawność niewidoczną.
Łączy ich to, że są pasjonatami muzyki. Wystrój hostelu dedykowany jest bluesowi i bluesmanom.
Lokal, który mieści się w zabytkowym budynku na starówce w Koninie, jest oczywiście całkowicie przystosowany do potrzeb osób poruszających się na wózkach. W budynku jest winda, pokoje wyposażone są w duże, komfortowe łazienki.
– Z wózkersami jest problem, bo nie wszystkie miejsca są przystosowane, ale na szczęście jest ich coraz więcej – mówi Kasia.